imagine; widzę, jak na niego patrzysz
– Widzę, jak na niego patrzysz. – Usłyszałam, jak mój najlepszy przyjaciel Ethan zadaje pytanie swojej dziewczynie. Wymieniłam spojrzenia z pozostałymi członkami zespołu, którzy byli równie skołowani co ja. – Wiem... Bo... Kiedyś patrzyłaś tak na mnie.
Ethan zazwyczaj mówił dość spokojnym tonem, nawet nie mówił zbyt wiele, chyba że musiał. Więc kiedy już zabierał głos, miało to duży wpływ na pozostałych. Zaczynałam się o niego martwić, ponieważ nigdy nie słyszałam, aby wypowiadał słowa z takim ogromem uczuć.
– Prawda jest taka, że jestem wyłącznie nieznajomym.
To złamało mi serce. Wręcz czułam, jak bardzo Ethan cierpiał, ponieważ naprawdę kochał tę dziewczynę, jednak zaczął sobie uświadamiać, że ona nie odwzajemniała jego uczuć. A przynajmniej w tamtym momencie. W początkowej fazie ich związku była w niego zapatrzona. Teraz zaś nie była nawet w stanie wykrztusić z siebie „Kocham cię".
– Nie chcę cię zranić, ja tylko... – Dziewczyna w końcu się odezwała. Lecz czy była szczera? Oczywiście, że nie! Przecież widziała, jak bardzo załamany był Ethan! – Mam dość ciągłego zawodzenia cię.
Jej głos zaczął delikatnie drżeć, jakby lada chwilę miała się popłakać. Ethan powoli kiwnął głową, podczas gdy moje policzki stały się czerwone z wściekłości.
– Wiem.
Do oczu bruneta również napłynęły łzy, które usiłował zwalczyć. Powoli pokręciłam głową i przygryzłam wargę, aby nie naskoczyć na partnerkę przyjaciela. Mina oraz postura Ethana się zmieniła.
– Przepraszam...
I miała czelność przepraszać? Um, no chyba nie. Szczególnie że nie było jej ani trochę przykro.
– Ale nie jest ci przykro, Isobella! – warknęłam, w końcu wchodząc do pokoju, zamiast opierać się o framugę, co robiłam przez ostatnie kilka minut. Isobella nawiązała ze mną kontakt wzrokowy i przewróciła oczami.
– Jak to? Jak możesz mówić, że nie jest mi przykro, Emmilie? Naprawdę jest mi przykro. Nawet nie mogę przeprosić mojego chłopaka? – Isobella była równie wściekła co ja. Przygryzłam wargę, ledwo powstrzymując się od uderzenia jej w twarz.
– Raczej nie masz już prawa nazywać Ethana swoim chłopakiem. Zgodziłaś się z tym, że patrzysz w pewien sposób na innego faceta, w którym jesteś teraz zakochana po uszy. Przyznałaś, że nie jesteś już zakochana w Ethanie, a to oznacza, że nie możesz już nazywać go swoim chłopakiem. Był ci wierny od samego początku, ale teraz już nie jesteście razem! A teraz idź sobie, nikt cię tu nie chce!
Moje słowa były przepełnione jadem. Isobella prychnęła pod nosem, przewróciła oczami, po czym wyszła z budynku. Ja z kolei od razu podeszłam do Ethana, aby sprawdzić, jak się trzyma. Lecz kiedy ponownie wbiegłam do salonu, już go tam nie było. W zamian znajdowali się tam skonfundowani Victoria, Damiano i Thomas. Przeklęłam w myślach, a Vic do mnie podeszła, szepcząc mi do ucha:
– Poszedł na górę. Jest zrozpaczony. Najlepiej będzie, jeśli do niego zajrzysz i zobaczysz, jak się czuje.
Kiwnęłam głową i wbiegłam po schodach. Musiałam przyznać, że samotne wejście do jego pokoju trochę mnie przerażało. Byłam w nim zakochana, a musiałam to ukrywać, odkąd tylko chłopak zaczął spotykać się z Isobellą, jednak teraz już nie byłam w stanie dłużej udawać. Stanęłam przy odpowiednich drzwiach i pomimo wszelkiego lęku, chciałam pocieszać go jako jego najlepsza przyjaciółka.