thomas raggi

372 27 1
                                    


headcanon; pocieszasz go, kiedy jest smutny


— Okej, szczerze mówiąc, Thomas udawał, że wszystko jest dobrze.

— Wiele razy pytałaś go o samopoczucie, a on zawsze zrzucał to na zmęczenie.

— W końcu coś przeważyło szalę i stracił panowanie nad sobą.

— Nieważne, czy był to niemiły komentarz, coś powiedzianego przez Vic, Ethana czy Damiano, wspomnienie z dawnej rozmowy, a może samo napomknięcie o czymś.

— Od razu wiedziałaś, że musisz zabrać Thomasa w bardziej ustronne miejsce, nie zważając na to, czy byliście w jadalni, czy salonie waszego domu, na wywiadzie radiowym, za kulisami koncertu czy podczas wspólnego spędzania czasu.

— Przyciągnęłaś go do uścisku tak silnego, że nawet nie był w stanie uciec.

— Ale i tak nie chciał uciekać.

— Czasami stawał się jednak nieobliczalny.

— Machał rękami, wiercił się, krzyczał, płakał i robił wszystko, co w jego mocy, byś go puściła.

— Mimo wszystko wiedział, że bez względu na to, co zrobi, nie puścisz go, dopóki się nie uspokoi i nie powie, co dzieje się w jego głowie.

„Hej, hej, Thomas, co się dzieje?".

— Próbowałaś ukoić jego nerwy, podczas gdy on z płaczem próbował wyrwać się z uścisku.

„N-nie wiem!".

— Zazwyczaj wyduszał z siebie te słowa i to były największe kłamstwa, jakie w życiu słyszałaś. Lecz tym razem wydawało się, że naprawdę nie miał pojęcia, dlaczego tak spanikował.

„Hej, już dobrze. Proszę, przestań machać rękami. Uspokój się".

— Szlochy Thomasa odbijały się echem od ścian pomieszczenia, aż w końcu nie miał już siły dłużej wymachiwać kończynami.

„Już dobrze, kotku, już dobrze. A teraz uklękniemy i razem pooddychamy, okej?".

— Próbowałaś przywrócić go do rzeczywistości, a po tym, jak kiwnął głową, oboje upadliście na kolana, nadal się od siebie nie odsuwając.

— Thomas był zdecydowanie zbyt zmęczony, by próbować uciec, dlatego postanowił przynajmniej spróbować wytłumaczyć swoje zachowanie.

„P-po prostu jestem taki zmęczony... T-taki wykończony... Nawet nie mogę... Ja...".

— Od razu wiedziałaś, o co chodziło. Thomas był wypalony i teraz widział tego konsekwencje, co niesamowicie go przerażało. Nawet nie wiedział, że pracował aż tak ciężko.

„Skarbie, po prostu się wypaliłeś. Przemęczasz się do takiego stopnia, że całkowicie się załamujesz i panikujesz. Musisz odpocząć. Tylko tego potrzebujesz, kochanie".

— Kiedy tylko wspomniałaś o odpoczynku, chłopak ponownie zaczął płakać.

— Było ci go niesamowicie szkoda, wyciągnęłaś go na swoje kolana, aby był jeszcze bliżej ciebie.

„Cii, już dobrze, Thomas. Wszystko będzie dobrze".

— Ciągle powtarzałaś to szeptem, jakby to była twoja mantra.

— W ciągu kilku następnych minut po pokoju rozległo się ciche pochrapywanie, jego policzki nadal były mokre od łez.

— Mały Thomas zasnął, był niesamowicie wykończony.

— Na waszych twarzach pojawiły się delikatne uśmiechy. Ten u niego był spowodowany tym, że w końcu mógł zasnąć bez zamartwiania się wszystkim.

— Ty za to uśmiechałaś się, bo Thomas w końcu pozwolił sobie na odpoczynek i zapomnienie o wszystkim, co miał na głowie. W końcu postawił siebie na pierwszym miejscu, pozwalając komuś innemu wziąć sprawy w swoje ręce.

— Przynajmniej ten jeden raz w końcu był spokojny. W końcu to nie on pocieszał kogoś, tylko ktoś pocieszał jego.

MOONLIGHT ━ MÅNESKINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz