Nienawidził śnić. Większość ludzi z radości oddawała się w ramiona Morfeusza, ale on
uciekał od nich tak daleko, jak tylko się dało. Może- może- gdyby w tych snach uciekał
od ponurej rzeczywistości byłby z nich zadowolony. Ale nie. Jego sny zawierały tę samą dawkę przemocy, cierpienia i smutku, jaką zawierało jego życie. Nawet te nieliczne momenty szczęścia nie znajdowały drogi do jego snów- a jeśli już, to tylko po to, by
wzmocnić koszmary. Dlatego też nie było niczym dziwnym, że obudził się cały spocony i przerażony, z sercem walącym w piersi jak po długim biegu. Jednak dziwne było to, że obudził się w ramionach Hermiony, która go uspokajała. Przez trzydzieści siedem lat swojego życia, nie licząc kilku nocy z Halem (sytuacje ekstremalne, jak na przykład jedyny wolny pokój w zajeździe po ucieczce przed rosyjską mafią) i jednej z Rosmertą
(wspomnienie, którego wolałby nie mieć), zasypiał i budził się samotnie w chłodnym,
pustym łóżku. Dlatego też, gdy poczuł ciepłe, miękkie i delikatne ciało młodej kobiety, był święcie przekonany, że jednak niebiosa się nad nim zlitowały i zesłały mu w końcu jakiś dobry sen. Dopiero kiedy kilka wyśnionych włosów załaskotało go w nos i
spowodowało potężne i zdecydowanie nieeleganckie kichnięcie zrozumiał, że wcale nie śpi. I, jako, że nie nazywał się Hal Friedrich i nie był spokojnym i taktownym lowelasem, jego pierwsze słowa brzmiały:- Co ty tu, do cholery jasnej, robisz?!
Hermiona spojrzała na niego z drżącymi od powstrzymywanego śmiechu ustami i z
szatańskim błyskiem w oku bezczelnie odpowiedziała:- Wydaje mi się, że to oczywiste. Czy może mam ci przypomnieć wczorajszą noc? O,
rumienisz się.Kiedy dokładnie piekło zamarzło i dlaczego on nie został o tym poinformowany?- Ja się nie rumienię! I wcale nie musisz mi przypominać. Pytałem się co robisz w tej
konkretnej chwili.- Miałeś koszmar, więc starałam się jakoś ci pomóc.
- Czy ja wyglądam na kogoś kto potrzebuje pomocy?!
- Nie, no skądże. Lepiej cię zostawić, żebyś kręcił się przez pozostałą część nocy,
płaczącego i jęczącego.- Nie płakałem- warknął, czując jednocześnie głębokie upokorzenie.
Zdecydowanie powinien wykopać ją z łóżka, żeby wracała do swojego dormitorium, zaraz po tym, jak skończyli. Wiedział, że dzisiejsza noc nie minie bez koszmarów.
- Dobrze, nie płakałeś. Na użytek tej rozmowy przyjmijmy, że oczy ci się pociły.
- Która godzina?
- Koło trzeciej.
- Obudziłem cię?
- Nie, skądże- zadrwiła- Specjalnie nie spałam tylko czekając na to, aż będziesz miał zły sen.
- Dobrze wiedzieć- objął ją w pasie i pociągnął tak, że leżeli obok siebie (nie używaj słowa „przytuleni”, Severusie- to słowo nie istnieje w twoim słowniku)- Nie potrzebuję niańki, mamki, ani niczego w tym stylu. Hal wystarczy za wszystkie te osoby.
- Martwi się. I jeśli już o tym mowa, to ja też.
- Nie masz powodu.
- Mam. Możesz mi powiedzieć czym są Igrzyska?
- Że co?!- usiadł i spojrzał na nią wściekle- Jakie znowu Igrzyska?!
- Mamrotałeś przez sen, że nie chcesz brać w nich udziału i żeby Dumbledore ci nie
kazał. O, i przepraszałeś Dracona, że musi na to patrzeć, a następnie błagałeś mnie,
żebym się obróciła, żebym tego nie widziała. Byłeś przerażony.
CZYTASZ
Szach Mat! cz. 2 by mroczna88
FanfictionKontynuacja Szach Mat! czyli hgss bez cukru by mroczna88