Rozdział 284

1.4K 53 8
                                    

- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?! Ej, Sev! Zwolnij trochę!

Od chwili, kiedy purpurowy – zarówno ze złości, jak i wstydu – Mistrz Eliksirów wybiegł z Nory i aportował się na obrzeżach Hogsmeade, Hal nie mógł za nim nadążyć. I dobrze mu tak – pomyślał Snape. Ale się wygłupił… Merlinie, sądził, że kto jak kto, ale on będzie w stanie nad sobą panować i o ile pierwsza część przemowy McLaggena go
rozbawiła, to druga – połączona z obmacywaniem – doprowadziła do szału. Jedyną rzeczą, którą – jego zdaniem – można zarzucić Hermionie (poza gadulstwem i wieloma innymi mniej ciekawymi stronami jej charakteru) jest kompletny brak gustu, bo w końcu
zgodziła się na to, by jej mężem został ktoś taki, jak on. Jak ten półgłówek mógł jej
mówić, że nie jest ładna?! Owszem, w chwilach napadu dziwnego rozrzewnienia
przychodziły mu do głowy idiotyzmy w stylu „najpiękniejsza, jaką widział” i tak dalej, ale
obiektywnie rzecz biorąc może i nie wyróżniała się w towarzystwie takich kobiet jak Bella, Andromeda, Narcyza, Minerwa czy nawet Ginewra, ale była ładna. Zresztą, ocena kobiecej urody i tak jest kwestią subiektywną – jemu osobiście nigdy nie podobała się Narcyza czy Ginewra, bo eteryczne blondynki i energiczne rude zdecydowanie nie były w jego typie. Za to niskie, nieco pulchne szatynki z burzą włosów i wielkimi, brązowymi oczami – jak najbardziej. I, przede wszystkim, można było z nią rozsądnie porozmawiać. Ona nudna? Z perspektywy ptasiego móżdżka jakim niewątpliwie był McLaggen pewnie i była nudna. Chłopcy rzadko kiedy lubią dyskutować o czymś poza Quidditchem i
samym sobą – zresztą, większości zostaje to nawet do późnej starości (vide Hal).
Jednak on sam powinien się powstrzymać i nie myśleć jedynie o tym, jakby tu
zamordować idiotę. Przez ostatnich dwadzieścia lat był szpiegiem doskonałym – stojąc przed samym Voldemortem nawet na chwilę nie stracił zimnej krwi. Tym razem jednak miał przed oczami czerwoną mgiełkę. Jednak tym, co go najbardziej zawstydzało, nie był fakt, że był zazdrosny o Hermionę i okazał to światu – w końcu była jego i miał do tego prawo – tylko to, że w niecałe dwadzieścia cztery godziny po tym, jak sam zaproponował by utrzymywali zaręczyny w tajemnicy, wygadał się. Pierwszy raz w życiu, jak powiedział coś, czego mówić był nie powinien i, oczywiście, od razu musiała to być sprawa wielkiego kalibru. Teraz uzyskanie zgody na ich ślub od jej ojca będzie graniczyło z cudem. Perry Granger nie znosił go i było to uczucie w pełni odwzajemnione. Facet był uprzedzony, oceniał bez namysłu, mówił szybciej niż myślał, był agresywny, nieuprzejmy i jakby mógł, to pewnie już dawno by go zabił. Och, no i nie docierał do niego fakt, że jego córka nie ma już ośmiu lat i może podejmować za siebie pewne decyzje. Umknął mu fakt, że powodem, dla którego obaj czuli do siebie taką antypatię, było ich zbytnie podobieństwo. No i Hal. Severus chciał, by jego przyjaciel był jednym z pierwszych, którzy dowiedzą się o zaręczynach – w końcu był, tak jakby, jego jedyną rodziną.

- Sev! Do cholery! Stój!

Niechętnie przystanął i poczekał, aż starszy czarodziej go dogoni.

- Te twoje długie nogi mnie kiedyś zabiją…

- Trzeba było więcej ćwiczyć.

- Niby jak i kiedy? Samemu mi się nie chciało, a ty albo wylegiwałeś się w łóżku i miałeś nieco inne ćwiczenia, albo przebywałeś w Skrzydle Szpitalnym. Także moja kondycja to twoja wina.

- Raczej mugolskiej telewizji, którą prawie cały czas oglądałeś przez ostatnich kilka lat.

- To swoją drogą. Ale nie zmieniaj tematu.

- Sądziłem, że rozmawiamy o moich zgrabnych nogach?

- Pałąkowatych, chciałeś powiedzieć. Chodzi mi jednak o moje wcześniejsze pytanie. Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?

Szach Mat! cz. 2 by mroczna88Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz