Rozdział 274

1.4K 51 3
                                    

Gabrielle była zła. Nie byłoby to nic dziwnego, w końcu bywała zła dość często, ale dotąd nigdy nie zdarzyło jej się być wściekłą z powodu zazdrości. Zwykle, gdy
uśmiechała się do mężczyzny, który już był zajęty, ten od razu porzucał swoją –
oczywiście – znacznie brzydszą od niej partnerkę i padał do jej stóp, by po jakimś czasie stać się dywanem prowadzącym do następnego chłopaka. Nie czuła się okrutna, wręcz przeciwnie. Ukazywała mężczyznom czego naprawdę pragną – prawdziwej kobiety, która by o nich dbała i którą mogliby podziwiać. A płaczące idiotki? Jeśli były na tyle głupie, by z nią walczyć, od razu przekonywały się, że są znacznie słabsze i wolniejsze ze swoją różdżką. Poza tym najwyraźniej nie zasługiwały na swoich partnerów, skoro nie potrafiły ich przy sobie zatrzymać.W wieku lat ośmiu postanowiła, że – wzorem swojej starszej siostry – jej misją będzie ratowanie biednych, przystojnych i silnych czarodziejów przed brzydkimi, głupimi i słabymi naroślami (czytaj: czarownicami). Świat Gabrielle zawalił się, gdy podziwiana przez nią Fleur powiadomiła ją, że się zakochała. A co z ich misją? Co z biednymi mężczyznami? Jednak zrozumiała swoją siostrę, gdy poznała proffesore Snape’a. To dopiero był mężczyzna! Wysoki, postawny, inteligentny i – przede wszystkim – potężny. Pikanterii dodawał fakt, że nie dopuszczał do siebie nikogo. Uznała więc, że brakuje mu
kogoś, kto zainteresowałby się jego losem i próbowała z tej strony go podejść, ale –
niestety – po raz pierwszy zawiodła. I w dodatku ktoś ją wyprzedził w biegu o serce
Mistrza Eliksirów. I kto? Nieciekawa, pyskata i kompletnie pozbawiona jakiegokolwiek
seksapilu Angielka! Owszem, Gabrielle przyznawała, że Hermiona była wyjątkowo
inteligentna – tego jej odmówić nie można było, ale i tak była wściekła. Przez pewien
czas robiła subtelne podejścia, ale najwyraźniej były one tak subtelne, że sam
zainteresowany ich nie zauważył, więc na jakiś czas przerzuciła się na Harry’ego, ale
ten również nie zwracał na nią uwagi. Gdzieś pod koniec lutego postanowiła zrobić
ostateczny krok w celu uwiedzenia mrocznego profesora, więc – ach, jaka była głupia! –podzieliła się swoim wybitnym planem z Hermioną, po to tylko, żeby utrzeć jej nosa. Zdziwiła się, gdy ta się roześmiała, po czym przyłożyła jej różdżkę do gardła i
przemówiła takim tonem, jaki później użyła wobec Gabrielle jedynie pani Tonks.

– Jeśli choć najmniejszy kawałek twojego ciała zetknie się z moim czarodziejem, to
przekonasz się, dlaczego mówi się o mnie, że jestem najzdolniejszą czarownicą od
czasów Roweny Ravenclaw. I jeśli sądzisz, że dasz sobie ze mną radę, to chciałabym cię poinformować, że nieraz pojedynkowałam się ze Śmierciożercami, a walki uczył mnie jeden z najpotężniejszych czarodziejów, Severus Snape. Radzę ci więc trzymać się z daleka, jeśli lubisz swoją twarz w takim stanie, w jakim jest obecnie. Jeśli mi nie wierzysz, to spytaj Marietty Edgecombe jaka potrafię być miła.
Gabrielle słyszała opowieści o Mariettcie już od dłuższego czasu od Fleur i często w
nocy budziła się spocona z koszmaru pełnego krost na swojej własnej, idealnej twarzy. Dlatego też groźba Hermiony spowodowała, że trzymała się z daleka od proffesore bez względu na to, jak bardzo jej się podobał. Siedząc teraz na murku i wystawiając twarz na słońce zastanowiła się poważnie nad swoją sytuacją wtedy i teraz. Nie była głupia – wiedziała, że prędzej czy później ta dwójka się rozejdzie i znów będzie miała swoją szansę. Obserwowała ich uważnie i wyraźnie notowała wszystkie zmiany w ich stosunkach. Tuż przed tym, jak trafił do Skrzydła Szpitalnego patrzyli na siebie z takim uczuciem, że aż ją skręcało z zazdrości. Och, ukrywali to naprawdę dobr ze, ale dla osoby, która się im przyglądała, było to jasne jak słońce. Jednak po Ostatniej Bitwie omal nie tańczyła z radości. Zerwali. To było pewne. Dziewczyna chodziła przybita po Norze, a Hal kilkukrotnie żalił się pani Weasley, że nie może wyciągnąć Snape’a ze swoich komnat. I wtedy właśnie Gabrielle zaczęła układać swój plan od nowa.Na lekcjach Eliksirów przestała mu się narzucać, a jedynie uśmiechała od czasu do czasu, jednocześnie rumieniąc (taki efekt jest łatwo wywołać na zamówienie –
wystarczyło jej, że przypomniała sobie jedną ze swoich nielicznych wpadek). Jej eseje
były idealne, podobnie mikstury. Później, tuż po lekcji, zawsze zostawała chwilę, by
spytać o coś. Był tym zirytowany, ale z czasem przyzwyczaił się, co samo w sobie było sukcesem. Jednak pierwsze zwycięstwo odniosła dziś – w dzień, w którym były owutemy z Eliksirów. Wyraźnie potrzebował odstresowania, bo co chwila zerkał na zegar. Podeszła i spytała o jakąś książkę, którą – wiedziała o tym – miał w swoich komnatach. Gdy poszła za nim do lochów nie protestował, tylko otworzył przed nią drzwi i zakazał dotykać czegokolwiek. A potem… Na samo wspomnienie uśmiechnęła się złośliwie, jednocześnie wachlując się dłonią. Dał jej herbatę, a gdy usiadła w fotelu, jedynie zmrużył niebezpiecznie oczy, ale nic nie powiedział. Co prawda mruknął coś o tym, że musi przestać być takim idiotą, ale to było wszystko. Porozmawiali chwilę, wzięła
książkę i wyszła – nie chciała zostawać zbyt długo, by nie miał wrażenia, że mu się narzuca.Poczucie tryumfu było jednak krótkotrwałe. Bardzo krótkotrwałe. Widziała proffesore z NIĄ. Rozmawiali, jakby wciąż byli razem – oboje mieli to spojrzenie. I to niecałe pół godziny po tym, jak był z nią, z Gabrielle! Normalnie mężczyźni po takim spotkaniu nie byli w stanie zainteresować się nawet inną wilą, a ten…! Pokręciła głową. Nie. To nie tak. On był inny. Silniejszy. Lepszy. I musiał być jej. Zacznie od… Jej myśli zostały przerwane, bo ktoś bezczelnie na nią wpadł. Akurat kiedy formowała dalszą część planu! Kto śmiał?! Obróciła się i od razu zrozumiała, że oto nadchodzi moment
poprawienia sobie humoru.

Szach Mat! cz. 2 by mroczna88Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz