Epilog cz l

1.8K 49 14
                                    

Zwykle o piątej rano w Gnieździe panowała cisza i spokój, a całe domostwo pogrążone
było we śnie. Severus, który co wieczór paranoicznie upierał się przy tym, by sprawdzić, czy bariery ochronne są bez najmniejszej nawet skazy, spał spokojnie, wtulając się (czemu żywo zaprzeczał, gdy był na nogach) w swoją żonę. Był pewien, że ryzyko ataku nie istniało. I dlatego nie usłyszał ani cichego szczęknięcia zamka w drzwiach sypialni, ani skrzypnięcia podłogi pod stopą odzianą w czarny but. Skołtunione, długie włosy koloru cynamonu opadły na wąskie, brązowe oczy mściciela. Długopalca, blada dłoń uniosła różdżkę i skierowała ją na dwójkę pogrążonych we śnie magów. Pełne usta rozciągnęły się w mściwym uśmiechu. Och, tak. Nadszedł dzień jej zemsty. Nareszcie zarówno Hermiona Granger-Snape, jak i Severus Snape poczują ból, najprawdziwszy
ból, a ona będzie stała obok i śmiała się dziko, z satysfakcją. Czekała na tę chwilę od
dawna. Nie było łatwo obejść wszystkie zabezpieczenia, a jeszcze trudniej przyszło jej przemknięcie przez cały dom i sypialnię będąc niezauważoną, ale wreszcie dokonała
tego. Severus drgnął, mruknął coś niezrozumiałego i poruszył się. Przerażona, że zaczął się budzić i uniemożliwi jej dokonanie zemsty, zrobiła szeroki zamach różdżką po kole, a następnie dźgnęła nią niczym szpadą, wypowiadając cicho:

- Gelus aquae.

Wrzask jaki wydobył się z ust zmoczonej lodowatą wodą Hermiony mógł postawić na
nogi umarłego. Severus na wpół-przytomnie sięgnął po różdżkę i skierował ją w kierunku
intruza. W tej chwili wydawałoby się, że w ogóle nie czuł chłodu, choć strumień, który
wyleciał z różdżki był temperatury bliskiej zeru. Zmarszczył brwi i kiedy się odezwał jego głos był równie ciepły, co wzięty dopiero co prysznic, a stojąca przed nim winowajczyni, uśmiechająca się od ucha do ucha, lekko zadrżała, ale nie przestała chichotać.

- Samaro, masz szlaban, a twój cholerny dom właśnie stracił dwadzieścia punktów.
Obiecuję.

Parsknęła i wzruszyła ramionami.

- Nie jesteśmy jeszcze w szkole, więc nie możesz tego zrobić, tato. Artykuł trzeci
rozdziału siódmego, podpunkt osiem be.

Severus westchnął ciężko i spojrzał ponuro na swoją żonę, która wciąż przypominała
zszokowanego, zmokłego kota.

- Nienawidzę twoich genów.

To ją otrzeźwiło.

- Moich? O, przepraszam, ale nie mam w zwyczaju cytować regulaminu!

- Oczywiście. Ona cytuje regulamin, a ty wciąż przytaczasz fragmenty z „Historii
Hogwartu", którą zdążyłem znienawidzić przez ostatnie piętnaście lat.

- Trzeba było pójść za radą Hala i wiać.
Samara przewróciła oczami i skrzywiła się.

- Moglibyście nie czulić się tak z samego rana?

- A według ciebie to jest czulenie?

- Cóż, mamo... Powiedzmy, że to wasza wersja czulenia się. Coś więcej w waszym
wykonaniu to już czysta perwersja.

Hermiona otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale w tym momencie drzwi skrzypnęły i niska, ciemnowłosa dziewczynka zajrzała do środka, choć najpierw pojawił się jej wielki, zakrzywiony nos, a dopiero potem drobna twarzyczka.

- Mamo? Czemu krzyczałaś?

Podczas gdy Hermiona ruchem dłoni przywołała do siebie dziewczynkę, Severus
obrzucił Samarę ponurym wzrokiem.

- Obudziłaś Solveig.

- Nieprawda. Mama ją obudziła swoim wrzaskiem.

- Ale ty ten wrzask spowodowałaś.

Szach Mat! cz. 2 by mroczna88Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz