Severus czuł się źle. Miał sumienie, ale biorąc pod uwagę, co dotychczas było jego profesją, rzadko dopuszczał je do głosu. A jeśli już, to po to, by zmotywować się do dalszej walki. Po śmierci Voldemorta uspokoiło się ono nieco, dając jedynie znać
o sobie w postaci koszmarów. Teraz jednak zżerało go poczucie winy względem
Minerwy. Zachował się jak świnia. Każdy miał swoje granice i wiedział, że właśnie
przekroczył swoją. Dla osób postronnych był bezwzględny i nie martwił się tym, czy
swoimi słowami doprowadzi ich do samobójstwa czy też nie, ale dla tych, którzy byli mu bliscy starał się być miły. Oczywiście z naciskiem na słowo „starał się”. Wielokrotnie zachodził Minerwie za skórę i nierzadko oberwało mu się za to, ale to wszystko były docinki żartobliwe, nawet jeśli polane sporą ilością jadu. Tym razem jednak miał na celu skrzywdzenie jej. I udało mu się, z czego wcale nie był dumny. Patrząc na to, jak Potter próbuje łączyć akonit z jahulcem (wyjdzie mu błoto) przypomniał sobie swoje pierwsze spotkanie Zakonu i pierwszy dzień w Hogwarcie, jako nauczyciel.
Dumbledore przyszedł po niego równo o osiemnastej czterdzieści pięć, tak, jak
zapowiadał.– Przeczytaj to.
Podał mu kartkę, na której znajomym pismem Dyrektora napisane było „Siedziba
Zakonu Feniksa znajduje się przy Grimmauld Place 12”. Skinął głową i spalił wiadomość. Zaklęcie Fideliusa, no tak.– Zabraniam ci mówić o tym komukolwiek, kto nie jest członkiem Zakonu.
– Nie jestem głupi.
– Czyżby?
Wymownie spojrzał na jego lewą dłoń, gdzie rok wcześniej został wypalony Mroczny
Znak. Poczuł palący wstyd. Był głupi. Bardzo, bardzo głupi. Po chwili jednak
Dumbledore uśmiechnął się lekko.– Nie martw się, drogi chłopcze. Masz drugą szansę.
– Ale nie zmienię przeszłości.
– Naucz się z tym żyć i odtąd krocz z głową podniesioną wysoko.
Młodszy czarodziej złapał swojego towarzysza za dłoń i po chwili stali przed drzwiami jakiegoś domu. Starszy mężczyzna otworzył je, wszedł do środka i ruszył w kierunku pomieszczenia, z którego dobiegały różne głosy. Severus czuł się dość niepewnie. Każda osoba znajdująca się w tym domu na pewno na jego widok wyciągnie różdżkę. Ale ich miny na wieść o tym, że jest po ich stronie mogą być bezcenne. Lekki uśmieszek pojawił się na jego ustach i z taką oto miną (powszechnie uważaną za sadystyczną) wszedł do kuchni, gdzie od razu zapadła cisza. Pierwszy, jak zwykle, zareagował Black. Wyciągnął różdżkę i wrzasnął:
– Albusie, uważaj! Snape stoi za tobą!
Zgodnym ruchem cała reszta wyciągnęła różdżki, a Potter posunął się do puszczenia klątwy w jego kierunku, której bez problemu uniknął.
– Kiepskiego masz cela, Potter. Aż dziw, że jeszcze żyjesz.
To wywołało jeszcze głośniejsze okrzyki, ale Dumbledore uciszył je podniesieniem ręki.
– Spokój! Severus Snape odtąd jest członkiem Zakonu Feniksa.
– TO ŚMIERCIOŻERCA! CO ON TU ROBI?! – zgodnie ryknęli Potter i Black. Pettigrew
wyglądał dość… nerwowo, a jego różdżka drgała. Lupin stał obok nich i przyglądał mu
się ponuro, ale Severus unikał kontaktu wzrokowego. Nie powinien odgrywać się na jego rodzinie. W końcu nie zrobili nic złego, poza posiadaniem idioty w swoim drzewie
genealogicznym. Oczywiście, jak to on, zamaskował strach, poczucie winy i niepewność tym, co zwykle – obelgami, złością i cholerną pewnością siebie. Rozsiadł się na najbliższym wolnym krześle i uśmiechnął paskudnie.– No co wy nie powiecie? Serio? Patrzcie, nie wpadłbym na to. Możliwe, że wasz iloraz inteligencji nieco się podniósł przez ten rok. A może coś nie tak z waszymi uszami?
Dumbledore wyraźnie wam powiedział dlaczego tu jestem.
CZYTASZ
Szach Mat! cz. 2 by mroczna88
Fiksi PenggemarKontynuacja Szach Mat! czyli hgss bez cukru by mroczna88