Rozdział 272

1.2K 49 3
                                    

– … a w pytaniu dwudziestym siódmym nie jestem pewna, czy dobrze napisałam o
interakcji dwóch różnych metali z zaklęciem kurczącym! Oddaj mi książkę, Ron! MUSZĘ
to sprawdzić! Jeśli się pomyliłam, to mogę się nigdzie nie dostać, bo na pewno zrobiłam więcej błędów i nie będę miała Wybitnego!

Harry przewrócił oczami.

– Powinnaś się zrelaksować, serio. To był nasz ostatni egzamin pisemny. Jeśli w takim nastroju pójdziesz na praktykę, to jak nic oblejesz.

Niestety, nie były to najlepsze słowa, by pocieszyć przyjaciółkę. Zbladła, zacisnęła dłonie na książce i zaczęła mamrotać coś o ćwiczeniu, po czym zwiała do zamku, mijając Malfoya, który praktycznie rozpłaszczył sobie nos na książce.

– Stałeś się krótkowidzem?

– Nie. Są tu cholernie małe czcionki, gdy przychodzi do przypisów. Nie jestem pewien pytania dwudziestego siódmego.

– To idź pogadaj o tym z Hermioną, bo my mamy dosyć.

Ślizgon prychnął, po czym rozwalił się na trawie.

– Dzięki, ale nie. Nie jestem aż tak zdesperowany. Dziwne, że pani Pomfrey jeszcze nie dała jej niczego na uspokojenie. A wam jak poszło?

Obaj wzruszyli ramionami, ale odpowiedział Ron.

– A czy to ważne? Obaj już zostaliśmy zakwalifikowani do szkolenia na Aurorów.

– No, to gratuluję.

– A ty?

– Wydaje mi się, że ok., ale Salem ma wysokie wymagania. Chcą same Wybitne, a
owutemów musi być przynajmniej dziesięć.

– Fiuu… Nieźle! Co zdajesz?

– Eliksiry, Transmutację, Zaklęcia, Astronomię, Starożytne Runy, Historię Magii, Zielarstwo, Obronę przed Czarną Magią, Wróżbiarstwo i Numerologię. Praktycznie to samo, co Granger, ale ona nie ma Wróżbiarstwa, za to zdaje Wstępne Uzdrowicielstwo.

– Ale nie uczęszczałeś na większość z tych zajęć – zdziwił się Harry. – Hermiona też nie brała udziału w tym Uzdrowicielstwie.

– Ale pozwolono nam w drodze wyjątku. Za mną wstawił się Snape, a za Hermioną
McGonagall. No i Minister nie wygrałby z Dumbledore’em.

Harry parsknął i rozwalił się na trawie. Był piękny, czerwcowy dzień i ogarniało go
słodkie lenistwo. Za trzy dni czekały go pierwsze egzaminy praktyczne, ale teraz chciał korzystać z tych ostatnich chwil w Hogwarcie. Ostatnie półtora miesiąca zapamięta jako jedno wielkie kucie. Wstawali wcześnie rano i przed śniadaniem szli do Biblioteki, potem na lekcje i po lekcjach znów Biblioteka. Mieli wolne jedynie przez jeden weekend, gdy Hermiona aportowała się do swoich rodziców, by poznać swojego braciszka. Wróciła rozanielona i – jak zauważył – nieco smutna. Bardzo często też dotykała swojego brzucha i wyglądała na niepocieszoną. Na jego pytanie co się dzieje, odpowiedziała tajemniczo, że zastanawia się, czy wszystkim jest dane poznać, co to pełnia szczęścia. W ogóle zachowywała się dziwnie – albo była przesadnie spokojna, albo wręcz roznosiła ją energia. Gdy wspomniał o tym przy Ronie ten jedynie wzruszył ramionami, że to pewnie ten czas. Najchętniej w ten sposób tłumaczyłby wszystkie kobiece problemy. Tonks również urodziła małego Teddy’ego, o czym poinformował ich listownie Remus,
przy okazji dodając, że na jego własne nieszczęście to kolejny metamorfomag. W ogóle zauważył, że dookoła co trzecia kobieta albo właśnie rodziła, albo miała to robić lada chwila, albo była w ciąży.

– Naturalny proces obronny większości gatunków – skomentowała sprawę Millie, gdy zauważył to pewnego dnia, siedząc nad Historią Magii. – Napłodzić jak najwięcej dzieci, żeby gatunek przetrwał. Z naturą nie wygrasz.

Szach Mat! cz. 2 by mroczna88Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz