- No, nareszcie się obudziłeś.
Severus spojrzał na Hala i westchnął ciężko. Tylko tego mu brakowało. Jego przyjaciel
miał na twarzy wypisane poczucie winy i szczęście zbitego psiaka, który odnalazł
swojego właściciela. Był beznadziejny.- Przestań się tak na mnie gapić. Nie umieram.
- Wiem, wiem. Jakbyś umierał, to siedziałbym tu ze świeczką i kiwałbym się w przód i w tył.
- Hę?
- Widziałem coś takiego w telewizji.
- Tobie powinno się zabronić oglądać jakiekolwiek programy.
- Ale to było w filmie.
- Cokolwiek. Jesteś tu w jakiejś konkretnej sprawie, czy chcesz sobie na mnie
popatrzeć?- Stęskniłem się za twoją pogodną twarzą.
- Nie wątpię.
- Dobra, dobra- mruknął, wziął go za rękę (mimo, że Severus starał się ją wyszarpnąć,
ale był na to jeszcze zbyt obolały) i spojrzał mu prosto w oczy, uśmiechając się
delikatnie. Jednym słowem- szykowało się coś złego.- Czego?! Puść mnie!
- Mam do ciebie romans.
- Jakbyś nie zauważył, to masz zostać mężem i ojcem, a ja zdecydowanie preferuję kobiety. W dodatku, na chwilę obecną, jestem zajęty.
- Łamiesz mi serce.
- I sprawia mi to dziką radość.
- Może chociaż mnie wysłuchasz?
- Nie.
- I tak powiem. Jutro chcemy się pobrać.
- Nie chcemy się pobrać. Rozwiódł bym się z tobą dzień później. Albo został wdowcem.
- Czemu miałbym zostać wdowcem?
- Ja zostałbym wdowcem, bo udusiłbym cię.
- Pewnie za mocno przyciskałbyś mnie do łóżka w chwilach namię…
- NIE KOŃCZ TEGO ZDANIA, JEŚLI CHCESZ PRZEŻYĆ!!!
- Hmmm… Taaak… Właśnie. A na poważnie- z Sybillą chcemy jutro wziąć ślub.
Powiedziała, że w ciągu najbliższych dwóch miesięcy nie będzie żadnego dogodnego
ustawienia planet i gwiazd.- A ja mam zczołgać się z łóżka i podpełznąć pod ołtarz, bo jakiejś planecie nie
zechciało się poczekać kilku dni na ustawienie się w innym miejscu? Ale skoro będzie ołtarz, to może od razu mam zostać ofiarą? Wiesz- poświęcenie się dla większego dobra. Może dzięki temu twoje małżeństwo wytrzyma nieco ponad miesiąc.- Słuchaj, ty samowolny koźle ofiarny, nie musisz pełznąć. My przyjdziemy tutaj.
- Wymarzony ślub, nie powiem. W Skrzydle Szpitalnym, w towarzystwie pół-trupa.
- Podobno nie umierasz?
- To się da załatwić, jako główną atrakcję wieczoru. I prezent ślubny dla Sybilli- brak
prawdziwej miłości jej męża.- Aha… To teraz jesteś moją prawdziwą miłością? Dobrze wiedzieć. Jeśli jednak chodzi o ślub- jaki według ciebie powinien być ten „wymarzony”?
- Znając twoje upodobania to pod rozgwieżdżonym niebem na polanie pełnej kwiatów i…
- Pytałem o twoje wyobrażenie. Swoje znam i ogranicza się ono do obecności Sybilli i
ciebie.
CZYTASZ
Szach Mat! cz. 2 by mroczna88
FanfictionKontynuacja Szach Mat! czyli hgss bez cukru by mroczna88