Rozdział 237

1.4K 60 1
                                    

Minerwa była tak zapracowana, że nawet nie zwróciła uwagi na to, że ciemność powoli
przechodzi w jasność. Rzucała niezliczone zaklęcia na każdą zbroję w zamku, każdy
portret – wszystko, co im mogło pomóc. Oczy same jej się zamykały i nawet nie
zauważyła, że usiadła na jednym z parapetów. Gdy poczuła, że głowa jej opada, pokręciła nią i ruszyła dalej. Rzucając wyjątkowo skomplikowane zaklęcie na drzwi do Wielkiej Sali, omal nie dostała zawału, gdy ktoś położył dłoń na jej ramieniu.

– Albusie! Nie strasz mnie tak!
Głos jej przełożonego był ostry i rozkazujący.

– Kończysz z drzwiami i idziesz spać. Na nic nam się nie przydasz, jeśli będziesz
przysypiać.

Nie czekając nawet na wytłumaczenia, obrócił się i poszedł gonić innych, którzy tak się skupili na swoich zadaniach, że nie zwracali uwagi na upływ czasu. Kilka zaklęć później westchnęła i przeciągnęła się. Skrzywiła się, gdy rozległo się wiele trzasków – starzała się. Owszem, do Albusa było jej daleko, ale mając partnera młodszego od siebie o tyle lat… Może zgłosi się do Flamela i poprosi go o trochę Kamienia Filozoficznego? Tylko tyle, by poczekać, aż Charlie będzie miał tyle lat, co ona. W sumie to całkiem niezły pomysł. Będzie musiała porozmawiać z Albusem, czy wciąż ma z nim kontakt.Rozejrzała się dokoła i uśmiechnęła widząc wciąż pracującą Ginewrę. Draco stał oparty
o kolumnę niedaleko i jego wzrok nieustannie za nią podążał. Wyjrzała przez drzwi wejściowe i zrobiło jej się smutno. W pierwszej wojnie walczyli sami dorośli, wszyscy powyżej dwudziestego roku życia. Tu… Dzieci. Większa część siódmej klasy, inni starsi góra o dwa lata. Śmierć Potterów była dla niej ciosem. Pamiętała to aż zbyt dobrze. Było jej szkoda młodych, którzy mieli całe życie przed sobą. Jednak oni poznali czym jest życie poza Hogwartem, czego większość z tych, którzy byli na błoniach być może nigdy nie doświadczy. Łzy zakręciły się w jej oczach, ale szybko je otarła. Jeszcze przyjdzie czas na płakanie. Ruszyła do Skrzydła Szpitalnego, by spędzić trochę czasu z Poppy – czuła się samotna,
a nie chciała być dziś sama. Nie miała pretensji do Charlie’ego – zrobił to, co musiał. Na jego miejscu zrobiłaby to samo.
W Skrzydle było cicho, jak nigdy. Zajrzała do panny Bulstrode i uśmiechnęła się –
Neville leżał koło dziewczyny, obejmował ją w pasie, głowę miał opartą na jej ramieniu i
spał. Biedak napracował się przy sadzeniu wszystkich możliwych roślin, które zjadały,
oplatały się wokół ciała, truły… Ktokolwiek próbowałby dostać się do Hogwartu tamtędy, był skazany na śmierć. To było kolejne z jej zmartwień – czy te dzieci zniosą brzemię, jakie daje odebranie komuś życia? Za każdym razem, gdy o tym myślała, zapłakana twarz Hermiony pojawiała się przed jej oczami. Dziewczyna ledwo wyszła z tej depresji i Minerwa mogła śmiało powiedzieć, że było to wyłącznie zasługą Severusa. Nie zdążyła zapukać do drzwi prowadzących do komnat przyjaciółki, gdy te otworzyły się i stanął w nich Szalonooki.

– Coś się dzieje, Minnie?

Zacisnęła mocno usta, by powstrzymać się od krzyku. Ten przeklęty dureń! Miał
tendencję do irytowania wszystkich wokół. Tonks uparcie nazywał Nimfadorą widząc, jak ją to denerwuje. Do niej zwracał się „Minnie”, co powodowało, że miała ochotę wydrapać mu oczy. Nienawidziła tego przezwiska. Używało go tylko dwóch ludzi – jeden z nich stał przed nią, a drugiego wolała nie wspominać.

– A.LA.STO.RZE. – wycedziła, starając się uspokoić, ale chyba nienajlepiej jej to
wyszło, bo jego magiczne oko, aż zawirowało z uciechy. – Ile. Razy…

– Tak, tak. Wiem. Ale i tak będę tak mówił. Możesz chyba dać staremu człowiekowi
trochę radości, co?

Nic sobie nie robił z jej karcącego wzroku i wesoło przytupywał sztuczną nogą
zakończoną pazurami. Niewielu wiedziało, że była to wyjątkowo skuteczna broń.

Szach Mat! cz. 2 by mroczna88Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz