Tymczasem mężczyźni uznali, że dość już siebie nawzajem naoglądali i ruszyli do akcji.
Perry wyprowadził kopnięcie z lewej nogi celując w lewe biodro Severusa. Ten jednak
uskoczył i uderzył prawą dłonią w kierunku głowy, a lewą w bark, jednak jego ciosy
zostały sparowane. Uderzali dłońmi, kopali i wzajemnie wyrzucali się w powietrze. Co
dziwne – obaj milczeli, skupieni. Kiedy Severus otrzymał cios w brzuch i lekko stęknął – zaczęło dziać się źle. Porzucili pozory i spokojna wymiana ciosów zaczęła być dziką bitwą. Ruchy stały się agresywne, uderzenia silne, a upadki bolesne. Każda nieuwaga była natychmiastowo wykorzystywana i kończyła się zranieniem. Obaj krwawili – jeden z rozciętej wargi, drugi z nosa. Po pewnym czasie znaleźli się na ziemi, gdzie się kotłowali. Hermiona nie mogła na to patrzeć – było to żenujące. Kiedy w końcu Perry został przygwożdżony do ziemi przez siedzącego mu na plecach Severusa, wystękał:- Wygrałeś.
Od razu jego ręce zostały puszczone z miażdżącego uścisku, a nogi uwolnione od
uciskających kościstych kolan młodszego mężczyzny. Siedzieli przez chwilę
naprzeciwko siebie ciężko oddychając, po czym tata Hermiony zadał pytanie.- Dlaczego ona wybrała właśnie ciebie?
Wzruszenie ramion.
- Nie wiem. Pewnie wrodzony idiotyzm. Twierdzi, że mnie kocha.
- A ty?
Mistrz Eliksirów zmieszał się i zaczął wstawać. Najwyraźniej nie zamierzał odpowiadać. I dlatego słowa Perry’ego zdziwiły ją.
- Dobrze. Macie moje pozwolenie. Spróbuj tylko ją skrzywdzić, a…
- Tak, tak. Domyślam się. – Widząc jednak minę swojego przyszłego teścia, nieco
złagodniał. – Mimo to… Hmmm… Cóż… Dziękuję?- To było pytanie?
- Kto wie… Może był pan ostatnią granicą pomiędzy mną, a katastrofą w postaci
małżeństwa?
-
To po cholerę się żenisz?- W sumie to sam nie wiem.
- Masochizm?
- Raczej zdrowy rozsądek. Mogłem trafić gorzej.
- Gdyby to był zdrowy rozsądek, to uciekałbyś gdzie pieprz rośnie.
- Mój zdrowy rozsądek uciekł jako pierwszy, zostawiając mnie na pastwę losu.
- To lepiej nie znajduj go do ślubu, bo będę musiał spełnić obietnicę.
- A skąd ta pewność, że wygrasz?
- Wyczułem cię. Nie jesteś taki silny, jak sądzisz.
- Tak, tłumacz się dalej. Wiadomo, że i tak bym wygrał.
- Po moim trupie.
- Da się załatwić.
Hermiona wpatrywała się w to z niedowierzaniem wielkimi oczami. Najpierw ignorowali się, obrażali, bili, a teraz rozmawiali jakby znali się od niewiadomo kiedy… Tak, zdecydowanie coś ją ominęło. Po chwili zwróciła się do chichoczącej matki.
- Od kiedy oni są na „ty” i dogryzają sobie jak starzy kumple?
- To samo stało się z Perrym i moim tatą. Najwidoczniej po tym, jak mężczyźni kilka razy dadzą sobie po gębie, to stają się sobie bliżsi.
Zastanowiła się przed chwilę.
- Może zmuszę Severusa do walki z Harrym i Ronem?
- Nie liczyłabym, że wyjdą z tego cali i zdrowi.
CZYTASZ
Szach Mat! cz. 2 by mroczna88
FanfictionKontynuacja Szach Mat! czyli hgss bez cukru by mroczna88