Harry nie był pewien, czy chce przepraszać Hermionę. Z jednej strony powinien, ale z
drugiej… To był Snape. SNAPE! Czy ona kompletnie oszalała?! Dziś był ostatni dzień, by to zrobić. Spojrzał na Rona, który wpatrywał się w planszę i obmyślał sposób obrony Hogwartu. Wybraniec nie wiedział czemu, ale jego przyjaciel miał najlepsze pomysły podczas gry w szachy. Rudy podniósł głowę i uśmiechnął się, choć był to uśmiech wymuszony.– Widzę, że nie tylko ja mogę się skupić.
– Myślę o Hermionie.
– Ja też. Sądzisz, że powinniśmy ją przeprosić?
– Cóż… Trochę tak.
– Byliśmy wredni, nie? I chamscy. No… Dobra. Ja byłem. Malfoy miał rację. Hanna by mnie zabiła, gdyby wiedziała jak się
odezwałem do Hermiony.Dziewczyna, o której mówili, w tym momencie pojawiła się w Pokoju Wspólnym schodząc ze swojego dormitorium. Szła szybko i mocno dyszała.
– Hermiono, my…
– Nie teraz, Harry. Później.
Otworzyła przejście i wskoczyła do niego, biegnąc przed siebie. Ron powiedział to, co
Harry pomyślał.– Coś jest nie tak.
– Powinniśmy za nią iść?
Przez chwilę się zastanawiał, a potem skinął głową. Harry pobiegł do dormitorium,
wyciągnął Mapę Huncwotów i znaleźli dziewczynę w gabinecie dyrektora. Oprócz niej były tam kropki oznaczające Malfoya, Hala, panią Pomfrey, McGonagall i Dumbledore’a. Dziwne zbiegowisko. Ruszyli do chimer i podali hasło („lody bakaliowe”). Z gabinetu dobiegały krzyki, które brzmiały, jak źle dobrany chór. Jeśli słuch go nie zawodził, to słyszał wszystkich obecnych, jak krzyczą na Dumbledore’a, który jako jedyny milczał. Słów nie dało się rozróżnić. Zapukali, weszli i Ron jęknął widząc ich miny.– Coś okropnego się dzieje, nie?
McGonagall pierwsza odzyskała rezon.– Będzie się działo, jeśli mi nie wytłumaczycie co tu robicie!
– Hermiona nas zaniepokoiła i odkryliśmy, że jest tu. – Harry pospieszył przyjacielowi na pomoc. Wskazał dłonią na wszystkich zebranych. – Coś się stało? Ktoś został
zaatakowany?Dumbledore uśmiechnął się szeroko i pokręcił głową.
– Nie, drogi chłopcze. Profesor Friedrich, profesor McGonagall, pani Pomfrey, panna
Granger i pan Malfoy są po prostu niezadowoleni z faktu, że zezwoliłem Severusowi odpowiedzieć na wezwanie Voldemorta.– Zezwoliłem?! – Hal był wściekle czerwony i wymachiwał różdżką, choć Harry
podejrzewał, że było to bezwiedne działanie.– Ty go zaszantażowałeś!!!
– A on nie jest w odpowiednim stanie do takich ekscesów!
Pani Pomfrey i McGonagall krzyknęły razem, po czym spojrzały na siebie i skinęły
głowami.– Pan nawet nie ma najmniejszego pojęcia co się dzieje na tych spotkaniach, prawda?
Draco założył dłonie na piersi i mierzył starszego czarodzieja ponurym wzrokiem.
Harry podrapał się po głowie i postanowił dodać coś od siebie.– Ale nie poszedłby tam, gdyby nie chciał, nie?
Szydercze prychnięcie Hermiony przerwało mu dalszą część zdania, która miała
brzmieć: „Więc jeśli coś mu się stanie, to jego wina”. Może i dobrze, że nie powiedział tego.
CZYTASZ
Szach Mat! cz. 2 by mroczna88
FanfictionKontynuacja Szach Mat! czyli hgss bez cukru by mroczna88