- Ale dlaczego rozwaliłeś cały dom?
- Nie cały, tylko jego większą część. No i uratowałem co ciekawsze meble, artefakty
magiczne, wiele ksiąg i mnóstwo kociołków, ale sam dom był w wyjątkowo złym guście.
Wszędzie makabryczne freski i zdobienia, w kilku pokojach ilość złota wręcz oślepiała, a
do tego portrety poprzednich właścicieli, przy których mamuśka Blacka to całkiem
przemiła osóbka. Oczywiście wszystko nie do usunięcia, więc jedynym wyjściem było
spalenie.- A ta przybudówka ile ma miejsca?
- Dość sporo, choć na to nie wygląda. Przede wszystkim ma na górze osobny pokój
przeznaczony na bibliotekę. Hal przewrócił oczami.- Idę o zakład, że Hermiona była wniebowzięta, jeśli to widziała.
- Widziała. I wyciągnięcie jej stamtąd graniczyło z cudem.
- A pokoi ile?
- Siedem. Pięć na pierwszym piętrze i dwa na parterze. Na dole mieści się też kuchnia,
łazienka i coś w rodzaju salonu. O, i jest jeszcze jedna łazienka na pię trze.- Podziemia?
Severus uśmiechnął się paskudnie.- Są, są. Będę miał tam laboratorium.
Nie dodał, że te podziemia było połączone tajnym przejściem z podziemiami Wielce
Szanownego itd., których nie spalił. Miał niejasne przeczucie, że w przyszłości będzie
potrzebował tych cel z wiszącymi łańcuchami - choćby po to, żeby zaprowadzić tam na rozmowę potencjalnych kawalerów swoich córek. Jeśli, rzecz jasna, może mieć dzieci. Rzucił na siebie kilka zaklęć sprawdzających, ale dały one dość niejasną odpowiedź. W jednej książce znalazł nawet całkiem pocieszające zdanie, które brzmiało: „Jeśli zaklęcie nie zadziałało oznacza to, że jest poważna przeszkoda magiczna, ale nie wyklucza ona płodności. W takim przypadku zaleca się próbowanie do skutku.". Nie, żeby narzekał. W razie gdyby Hermiona protestowała zawsze może pokazać jej odpowiedni akapit - tak w
ramach motywacji. A przeszkoda magiczna? Nawet wiedział, jaka - zostało na niego
rzuconych wiele zaklęć i większości z nich nawet już nie pamiętał. Czy też raczej nie chciał pamiętać, bo znał je aż za dobrze.- Czyli nie tak źle.
- A spodziewałeś się czegoś gorszego?
- Prawdę mówiąc byłem pewien, że zostaniecie w zamku albo pójdziecie na Spinner's End.
- Wiesz dobrze, że nigdy nie planowałem zostawać tam na dłużej, niż godzinę czy dwie. Nienawidzę tego miejsca.
- Wiem, wiem. A zamek?
- Żeby szczeniaki dyskutowały o moim życiu prywatnym? Wielkie dzięki, ale nie. Mam w
kominku bezpośrednie połączenie do gabinetu Dumbledore'a, twojego, Minerwy i
swojego, a dodatkowo alarm. Będę wiedział czy ktoś dobija się do moich drzwi i w
każdej chwili będę mógł się tam znaleźć.- Sprytne.
- W końcu ja to wymyśliłem.
- A kiedy zdążyłeś połączyć się z moim kominkiem?
- Wczoraj.
- Niby jak?
- Sybilla się zgodziła.
- I nic mi nie mówiła?
- Prawdę mówiąc prosiłem ją, żeby tego nie robiła. Miałem w planach poczekać, aż będziecie mieli... ciekawy wieczór i wejść ot tak w środku waszego randez vous.
- Jesteś okropny.
- Wiem.
- A czy to działa w drugą stronę?
CZYTASZ
Szach Mat! cz. 2 by mroczna88
FanfictionKontynuacja Szach Mat! czyli hgss bez cukru by mroczna88