Rozdział 298

1.3K 43 1
                                    

Kilka godzin później Hermiona była bliska rzucania klątw na każdego, kto do niej
zagada. Chciała do domu! Uwielbiała tych ludzi, naprawdę, ale miała ich dosyć! Severus najwyraźniej myślał to samo, bo na każdego, kto śmiał się zbliżyć na odległość ramienia, spoglądał tak, że tamten zwiewał. Ona jednak nie miała tego typu spojrzeń w swoim repertuarze, więc uśmiechała się cierpiętniczo do każdego, kto chciał z nią
porozmawiać. A takich było pełno. Po jakichś trzech godzinach od ceremonii ludziom przeszedł strach, więc zaczęli zwalać się jej na głowę. Właśnie stała z Fleur, która podziwiała jej suknię. Jakby tego potrzebowała! To znaczy – cieszyła się, że jej się podobała, ale… Westchnęła i potarła oczy. Coś czuła, że z nocy poślubnej będą nici. Aportują się do Gniazda i padną na łóżko, żeby spać przez najbliższy rok.

– To nie jest uszyta suknia, Fleur.

– Ni? A skąd?

– Przypadkiem natknęłam się na nią w sklepie z antykami.

Dosyć miała tłumaczeń, że prawie każda rzecz, którą na sobie nosiła była kiedyś
własnością Eileen. Ta suknia również. Matka Eileen brała w niej ślub, podobnie jej
córka. A Hermiona zakochała się w niej, gdy tylko ją znalazła pomiędzy stosami ubrań,
które wykopała z kufra należącego do jej teściowej. Chwała Merlinowi, że były podobnej postury.

– Och, jaki szkoda… Ostatni ‘Ermiona ma taki ładni sukni! Chciałabi taki, bo też byłobi
mi ładni.

– Mogę ci je pożyczyć, żebyś zaniosła do Madame Malkin. Wzorując się na nich
powinna zrobić identyczne.

Była pewna, że to się Fleur nie spodoba. Z tego co wiedziała, to ta lubiła się wyróżniać i
w życiu nie założyłaby niczego, co inna kobieta nosiła.

– To wspaniali! Tylko inni kolori zrobi! Niebieski i błękitni! Dziękui!

Była tak uradowana, jakby niewiadomo co się stało! Hermiona zaczęła szczerze wątpić
w to, czy kiedykolwiek zrozumie Fleur. Miała właśnie jej powiedzieć, że nie ma
problemu, gdy niedaleko nich rozległ się kobiecy wrzask. Odruchowo obie wyciągnęłyróżdżki i – sama nie wiedziała kiedy – przed nią pojawił się Severus, również gotowy do ataku/bronienia/robienia-co-tam-trzeba.

– Zasłaniasz mi widok – warknęła, odpychając go lekko na bok i ruszając do przodu.

– Nigdzie beze mnie nie idziesz.

– Jestem dużą dziewczynką, Severusie.

– To co? Mam paść trupem, bo nie dajesz mi wypełnić przysiąg?

Miała paskudne przeczucie, że to zdanie będzie jednym z najczęściej przez niego
powtarzanych. Obróciła się, mając mu zamiar powiedzieć, że taki Bill nie zachowuje się jak kwoka wobec Fleur, gdy zauważyła, że… Fleur właśnie przeprowadza podobną
rozmowę pomiędzy sobą a swoim mężem. Mężczyźni! Co one, biedne, bezbronne by
bez nich zrobiły? Ich zdaniem zapewne zabiłyby się przy pierwszej okazji.
Tymczasem niedaleko miejsca, w którym ktoś krzyknął rozgorzała właśnie kłótnia. W
samym jej centrum znajdowała się – cóż za niespodzianka – Gabrielle razem z Hanną i
Ronem. Wrzeszczała, oczywiście, Gabrielle.

– … i wchodzi mi pod nogi! Czy ty nigdy się nie nauczysz?!

– Ale… – próbowała wtrącić Puchonka, niepewnie spoglądając na dziwnie bladego
Rona.

– Ile razy mam ci powtarzać?! Jesteś nikt!

Dalej posypały się równie niemiłe słowa i widząc łzy w oczach Hanny Hermiona ruszyła do przodu, ale wyciągnięta ręką Severusa przytrzymała ją.

Szach Mat! cz. 2 by mroczna88Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz