Była wściekła. Była absolutnie wkurzona na samą siebie za ten wybuch. Z
psychologicznego punktu widzenia miała do tego pełne prawo – dopiero co skończyła
po raz dwusetny wyobrażać sobie co powie Neville’owi, jeśli jego rodzice nie odzyskają
rozumu i tak się zamyśliła, że nie zauważyła Snape’a, który wychodził zza rogu. Gdy podskoczyła i ryknęła nawet nie wiedziała, że to on. Jednak kiedy próbował odebrać jej punkty, pięć ostatnich dni i jakieś sto punktów odjętych za największe głupoty, zabrane książki i wszystkie paskudne teksty przypomniały jej się i w efekcie wydarła się na niego, tym razem z pełną premedytacją. Była też zła na Hala – chciała wspomnieć, jaka głupia była, że kiedykolwiek uważała Snape’a za człowieka, który ma choć trochę honoru i poczucia przyzwoitości, a ten ją uciszył! Sądząc po jego minie, uważał – i to ją bolało najbardziej – że wspomni o tym, co kiedyś łączyło ją z Mistrzem Eliksirów. Jakby była aż tak zaślepiona złością! Uspokój się. Uspokój – przekonywała samą siebie całą drogę do lochów. Nie mogła stanąć naprzeciwko niego zdenerwowana – tylko by to wykorzystał. A miała dosyć bycia wykorzystywaną. Nie, żeby kiedykolwiek próbował, bo cały czas uświadamiał jej kim jest, ale myśląc w ten sposób, czuła się lepiej. Owszem, niekiedy było jej głupio, że ucieka się do zwalania winy na niego, ale jeśli miała przeskoczyć nad tym wszystkim, to musiała znaleźć na to jakiś sposób. Jedynie Millie o tym wiedziała i stwierdziła, że Hermiona jedynie się oszukuje i to się źle na niej odbije.– Jeśli zaakceptujesz, że zrobiłaś to z własnej woli i z własnej woli to skończyłaś, to szybciej nad tym przeskoczysz do porządku dziennego. A w tej chwili usiłujesz przekonać samą siebie, że to jego wina i w efekcie nie myślisz o nikim innym.
Cóż, nawet jeśli próbowała myśleć o kimś innym, to miała w perspektywie Neville’a i
jego rodziców. Z dwojga złego nie wiedziała, co jest gorsze. Gdy zeszli do lochów od
razu się uspokoiła. W jakiś dziwny sposób to miejsce działało na nią kojąco. Nawet
gabinet nie wzbudził w niej strachu. Dopiero, gdy zauważyła, że otwiera drzwi do
swojego salonu poczuła się niepewnie. Jeśli chciał na nią nawrzeszczeć jako profesor,
to chyba powinien to zrobić w gabinecie, prawda? Dlaczego więc wskazał jej dłonią
fotel, w którym zwykła siadać? Niepewnie usiadła i rozejrzała się dookoła. Praktycznie nic się nie zmieniło. Zdziwiła się jednak widząc polowe łóżko stojące w kącie. Po co mu to?– Zdajesz sobie sprawę z tego, że jesteś mi coś winna?
Spojrzała na niego spokojnie (a przynajmniej miała taką nadzieję) i zamiast
nawrzeszczeć na niego, jak miała ochotę, spokojnie odpowiedziała.– Za to, że na pana nakrzyczałam, panie profesorze? Jest mi z tego powodu przykro. To się nie powtórzy.
– Na pewno, ale nie chodzi mi o to. Ja spłaciłem swoją część ceny za eliksir na efekty uboczne Cruciatusa. Mieliśmy umowę, jeśli sobie przypominasz.
Wiedziała, że w tej chwili nie wygląda zbyt inteligentnie.
– To była cena za pańskie wyzdrowienie, panie profesorze.
– W takim razie oddaj mi resztkę eliksru.
– A rodzice Neville’a?
– Niech oni spłacają dług.
– A jak niby mam spłacić swoją część ceny, profesorze?
Widząc jego uniesioną brew wysiliła swoją pamięć, która chwilowo była znieczulona
wściekłością. I gdy sobie przypomniała omal nie spadła z krzesła.– Świetnie. Zrobię to, ale pod jednym, jedynym warunkiem.
– Jakim?
– Ty zrobisz to samo dla mnie.
CZYTASZ
Szach Mat! cz. 2 by mroczna88
FanficKontynuacja Szach Mat! czyli hgss bez cukru by mroczna88