Rozdział 248

1.2K 55 13
                                    

Drzwi zamknęły się z zaledwie lekkim kliknięciem. Coś, czego się nie spodziewał. Nie obrócił się jednak i wszedł do salonu, po czym zajął jeden z foteli. Hermiona zamknęła za sobą drzwi i stanęła przy nich.

– Może usiądziesz?

– Cóż, po tym pokazie męskiej władczości, zaciągnięciu mnie prawie za włosy do
jaskini, czekam, aż zaczniesz uderzać maczetą w tarczę i wydawać dzikie dźwięki, jakie wydaje każdy zadowolony z siebie samiec. Musiałeś pokazać, że jesteś górą, prawda?

Leniwy uśmieszek pojawił się na jego ustach.

– Ja zawsze jestem górą. Zapamiętaj to sobie.

– Tak? Przypominam sobie wiele sytuacji, w których wręcz błagałeś, bym to ja była
górą. Wtedy jakoś ci to nie przeszkadzało.

Westchnął i ucisnął nasadę nosa. Nie zamierzała mu niczego ułatwić. Starał się nie myśleć o momentach, w których – jak to nazwała – była górą. Zwłaszcza, że kilka z nich działo się w fotelu, w którym właśnie siedział.

– To był seks, Hermiono. Nic więcej.

– Wiem.

Podniósł głowę, zdziwiony jej słowami. Prychnęła szyderczo – i coś w tym prychnięciu spowodowało, że poczuł się winny jak wszyscy diabli. Rzadkie uczucie – czuć się winnym bez powodu.

– Czyżby? Wiesz, że to koniec dla nas?

Zaśmiała się gorzko i pokręciła głową, jakby go wyśmiewała.

– Oczywiście, że tak! Widzisz, do dzisiaj łudziłam się, że może coś dla ciebie znaczę.
Serio. Dlaczego byłam taka głupia, to nie mam pojęcia, ale byłam pewna, że coś do
mnie czujesz. Najwyraźniej się myliłam.

– Najwyraźniej.

Patrzyli przez chwilę na siebie, jakby chcieli się zapamiętać. Severus czuł, że musi
zadać pewne pytanie.

– A co cię do tego przekonało?

– Pomyślmy… Ciekawe czy ta część, w której poprzedniej nocy kochałeś… o, przepraszam, pomyłka, pieprzyłeś się ze mną, jakbym była najważniejsza na świecie, a rankiem nawet się do mnie nie odezwałeś? – Zignorowała jego ściągnięcie brwi, gdy użyła słowa „pieprzenie”. – Czy może ta, w której wybrałeś Hala, patrząc na to, jak pewna wampirzyca za ułamek sekundy rozerwie mi gardło? Nie. Może to chodzi o tę część, w której kompletnie zapomniałeś o moim istnieniu i biegłeś przed siebie, jakby nic
innego cię nie obchodziło? Z drugiej strony może to był fakt, że trupy, które za sobą
zostawiałeś, uprzejmie rzucałeś w moją twarz. Wpływ na to mogło mieć również to, że w momencie gdy upadłam, łamiąc sobie kostkę i przejechałam twarzą po żwirze – tu
wskazała na swoją twarz, która już nigdy nie miała być gładka i idealna – ty biegłeś
dalej, nawet nie oglądając się, czy żyję. A krzyknęłam z bólu dość głośno, więc
powinieneś mnie słyszeć. Gdyby nie Katie, to już byłabym martwa. W sumie ciężko mi
wybrać coś z tych sytuacji, ale sądzę, że głównym powodem jest to, że jesteś
egoistycznym, sadystycznym, narcystycznym, paranoicznym, kłamliwym, podstępnym i zwodniczym skurwysynem, który ma skłonności do tyranii. Jeszcze rok, może dwa, takiego zachowania i będziemy niedługo mówić do ciebie „Mój Panie”. Mam tego dosyć. Może za długo byłam wobec ciebie delikatna, bo sądziłam, że nie trzeba dodawać ci dodatkowych kłopotów, skoro wygląda na to, że jest ci przykro. Nie powtórzę tego błędu. Chcesz prawdy? Brzydzę się tobą. Brzydzę się tym, że tak łatwo o mnie zapomniałeś. No żesz cholera! Durny Rookwood – ROOKWOOD, NA MIŁOŚĆ MERLINA!!! – był przy
Lunie cały czas, upewniając się, że nic jej nie jest! A nawet z nią nie sypiał! Nie
wymagałabym od ciebie aż takiej uwagi, ale zwykłe obejrzenie się przez ramię by cię nie
zabiło! – Wzięła głęboki oddech i uspokoiła się. Swoją drogą ciekawe skąd wiedziała o
Augiem i Lovegood? – Do tego zachowałeś się obrzydliwie wobec Ginny, która
przechodzi trudne chwile. Kiedy oberwałeś, i to całkiem słusznie, użyłeś wobec mnie
przemocy. Nie jestem masochistką. Nie będę znosić takiego traktowania. Mam do siebie szacunek. I choćby za to brzydzę się tobą i nie mogę na ciebie patrzeć. To koniec, panie profesorze. Życzę miłego wieczoru.

Wyszła, a drzwi nawet lekko nie trzasnęły. Severus siedział tępo wpatrując się w
podłogę. Każde jej słowo było zatrutą strzałą wbijającą się w jego ciało. Każde „brzydzę się” rozdzierało jego serce na strzępki. Jednak to dwa ostatnie zdania spowodowały, że poczuł się naprawdę źle. Ten formalny ton. Taki… bezosobowy. Pokręcił głową. Może wsączyła w niego truciznę, ale był świetny sposób na to, żeby się jej pozbyć. Śmierciożercy często to robili, ale on nigdy nie czuł takiej potrzeby. Przeniósł się ze swojego kominka do Trzech Mioteł, a stamtąd aportował się do Domu Rozkoszy Madame Carrey. Miał pieniądze, więc mógł pozwolić sobie na najlepszą z kobiet. Fakt, że miała czarne, gładkie włosy, hebanową skórę, wąskie oczy o kolorze bezchmurnego nieba, duży nos i nabrzmiałe usta był tylko miłym dodatkiem. W niczym nie przypominała Hermiony Granger. Niestety, nie przypominała jej również w łóżku. Gdy dwie godziny później leżał na kanapie w swoim salonie zastanowił się, dlaczego ta wytresowana kurtyzana ledwie była w stanie go podniecić, gdy jemu wystarczył widok Hermiony oblizującej usta i już miał bolesną erekcję. Nie. Nie będzie o tym myślał. Przecież to było to, czego chciał – między nimi wszystko było skończone.
Tylko dlaczego czuł się z tym tak źle?

_______________________________

Autorka: mroczna88

Szach Mat! cz. 2 by mroczna88Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz