Rozdział 222

1.4K 53 10
                                    

Ron razem z Halem siedzieli nad planszą przedstawiającą Hogwart i starali się ustalić dokładny gryplan.

- Tu powinny zaatakować smoki. - Starszy czarodziej wskazał różdżką miejsce blisko
błoni. Ron pokręcił głową.

- Za blisko naszych. Powinny zaatakować przy bramie, gdzie wciąż będą w zgranej
kupie. Na błoniach rozejdą się w różne strony i wtedy smoki mogą być nieprzydatne.

- Zawsze mają pazury i ogony. Do tego Charlie mówił, że ostatnio wynaleźli osłony na oczy, żeby nikt ich nie zaatakował, także możemy być spokojni. Więc smoki przy
bramie... - Wyczarował dwa smoki latające nad pomniejszoną bramą. - Najpierw
ostrzał i... Czekaj, co się stanie, jeśli znajdą jakieś tylnie wejście?

- W sumie Glizdogon je zna. Na wszelki wypadek ustawimy kilku ludzi przy Wierzbie
Bijącej albo zawalimy przejście. Jak sądzisz, co jest lepsze?

- Wydaje mi się, że zawalenie. Nie mamy tylu ludzi. Ewentualnie można postawić tam czujkę.

- Czujkę?

- Jest takie zaklęcie... Jeśli ktoś przejdzie tamtędy, to będę wiedział.

- A jeśli tobie coś się stanie? To co wtedy?

- Wtedy zaklęcie da znać tobie. Jak nie tobie, to Dumbledore'owi, a następnie Minerwie. Sev mówi, że Voldemort nie zamierza zaatakować od tyłu, ale zaniepokoiło mnie to, co powiedział Rosmercie. Poza tym, jeśli kogoś podejrzewa, to może nie mówić
wszystkiego Sevowi, albo zmieni w ostatniej chwili plany.

Siedzieli tak prawie do drugiej w nocy i gdy wszystko było już ustalone Hal skinął głową.

- Świetna robota, Ron. Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Praktycznie większa część tego to twoje pomysły!

Chłopak zaczerwienił się i zaczął dukać, że wcale nie, że on też pomógł i...

- Dobra, dobra. Nie bądź taki skromny. Ja aportuję się do domu Andromedy, żeby ten
wieczór spędzić z Sybillą. Dobranoc i... Do zobaczenia jutro.

Ron odetchnął i spojrzał jeszcze raz na całą planszę. Zapowiadała się krwawa jatka,
jeśli ktoś chciałby znać jego zdanie. Oby jak najmniej krwi polało się po stronie Zakonu.
Zerknął na listę nazwisk, którą kilka minut temu przyniósł mu Dumbledore, by wyszukać te, które zna.

BRAMA
Friedrich Hal
Granger Hermiona
Weasley Fred
Weasley Bill
Weasley Fleur
Weasley Charlie
Lovegood Luna
McLaggen Cormac
(...)

BŁONIA
Moody Alastor
Snape Severus
Potter Harry
Weasley Ronald
Weasley George
Weasley Molly
Weasley, Ginewra
Weasley Artur
Malfoy Draco
(...)

SZKOŁA
Dumbledore Albus
McGonagall Minerwa
Longbottom Neville
Lupin Remus
Johnson Angelina
Bell Katie
McMillan Ernie
Bones Susan
Chang Cho
(...)

PUNKT MEDYCZNY
Pomfrey Poppy
Goldstein Anthony
Finch-Fletchey Justin
Boot Terry
Brocklehurst Mandy
(...)

Hermiona przy bramie razem z jego trzema braćmi. Obawiał się tego - to właśnie tam
Zakonowi będzie najciężej. Na błoniach większa część jego rodziny i Harry... Na
szczęście Hanna będzie w zamku i jeśli Śmierciożercom nie uda się wedrzeć do środka, to powinna być w miarę bezpieczna. Oczywiście stwierdzenie „w miarę" nie było
najlepsze, gdy mówiło się o wojnie. Podrapał się po szyi i wyszedł z gabinetu Dyrektora, by poszukać swojej dziewczyny. Jeśli się nie mylił, to mówiła, że będzie pomagać pani Pomfrey przy urządzaniu punktu medycznego. Ruszył w tamtym kierunku i uśmiechnął się widząc, jak pracuje przy układaniu pościeli. Punkt medyczny znajdował się zaraz przy zejściu do lochów ze względu na dużą ilość przestrzeni i łatwość w ukryciu jej przed
uczniami, a także jednocześnie nie za dużą i nie za małą odległość od miejsca, w
którym miały znajdować się grupy „hogwardzkie", jak nazywał je Ron. Puchonka machnęła różdżką i dwa łóżka zasłały się od razu. Zobaczyła go i podeszła się przytulić.

Szach Mat! cz. 2 by mroczna88Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz