Powozy powoli ruszyły, testrale dopiero musiały nabrać prędkości i Hal wiedział, że to jest ostatnia chwila, w której coś może być zrobione. To nie powinno tak być. Hermiona nie powinna odjeżdżać. Powinna zostać w zamku, z Sevem. Spojrzał na swojego przyjaciela, który z nieodgadnionym wyrazem twarzy beznamiętnie wpatrywał się przed siebie. Wyglądał, jakby cała ta sprawa dotyczyła kogoś innego, a nie jego samego. I dlatego zrobił pierwszą rzecz, jaka przyszła mu na myśl – zdzielił Mistrza Eliksirów przez głowę, po czym dramatycznym ruchem wskazał dłonią kierunek, w którym toczyły się powozy.
– Czemu nic nie robisz?! Dlaczego za nią nie pobiegniesz?!
Młodszy mężczyzna masował sobie tył głowy, jednocześnie najwyraźniej poważnie
rozważając morderstwo, więc kiedy się odezwał jego ton był daleki od przyjemnego, choć dość spokojny.– A jakby to wyglądało? Przecież to moja uczennica, a ja nie jestem jakimś bohaterem tanich romansów. Do tego nie chcę mieć przyczepionej łatki pedofila.
– Ona ma osiemnaście lat!
– A ja trzydzieści siedem. Mógłbym być jej ojcem.
– Ale nie jesteś! I co? Zamierzasz stać tu cały dzień jako mierna imitacja słupa?!
– Nie.
No, to przykuło jego uwagę.– Nie?
– Nie. Zamierzam udać się do lochów, żeby wziąć się za traktat magiczny, który
pożyczył mi Alexander. Jest dość kapryśny, więc nie wiem kiedy mi go zabierze, a
chciałbym go przeczytać. Po czym najnormalniej w świecie obrócił się na pięcie i ruszył do zamku, zostawiając Hala z uchylonymi ustami i ręką uniesioną w geście protestu. Ten szczeniak kompletnie
zidiociał – nie było innego wytłumaczenia. Jego zachowanie było kompletnie nielogiczne – nawet jak na niego, a to coś mówiło. Najpierw stracił dla niej kompletnie głowę i Hal był pewien, że Sev znalazł swoją połówkę. Potem ją odpychał. Potem znów byli razem i było cudownie. Potem przyszła Bitwa i kompletnie ją olał, po czym został rzucony. Potem się umartwiał. Potem wyzywał ją na każdym kroku. Potem był dla niej uprzejmy na tyle, na ile mógł. Potem ją ignorował. Potem zaczął odstawiać jakąś dziwną szopkę z Gabrielle, a przynajmniej tak powiedziała mu Millie, gdy spytał dlaczego zabiera Hermionie różdżkę. Potem była Uczta i patrzył na nią tak, jakby jednak rezygnował. A teraz odpuszcza kompletnie. Albo to Hal był głupi, albo czegoś w tym wszystkim brakowało (poza sprawą oczywistą, czyli sensem). Przez chwilę zastanawiał się czy by nie pójść do Sybilli, żeby powiedziała mu czy widzi coś dla tej dwójki, ale doszedł do wniosku, że miałaby Dzień Dziecka i wypominała mu to do końca życia (i zapewne poinformowałaby o tym Seva przy pierwszej możliwej okazji, co skończyłoby się tym, że szybko zostałaby wdową). Miał się więcej nie wtrącać w życie swojego przyjaciela, a przynajmniej to postanowił jakiś czas temu. Jednak teraz było mu z tym znacznie ciężej. Tak naprawdę Mistrz Eliksirów zaczął się dziwnie zachowywać po otrzymaniu prezentu świątecznego od niego, od Hala. Dopiero wtedy zaczął zmieniać decyzję co pięć minut i ogólnie humory miał równie zmienne, co statystyczna czarownica w ciąży. Hal nie wiedział, co było w albumie, który mu dał. Dwa dni przed rozpoczęciem roku szkolnego, gdy pakował się do Hogwartu, przyszła do niego paczka od jednego z trojga ludzi, którzy zawsze wiedzieli gdzie jest. Lori Almavaro był jednym z jego szkolnych kolegów –jedynym, który go lubił (z jakiegoś powodu wszyscy mężczyźni w Hogwarcie go nie znosili i uznawali za wroga publicznego numer jeden) i dość znanym ze swojej
ekscentrycznej natury. Przy nim Sybilla wydawała się być okazem zdrowia
psychicznego. Zdziwił się, gdy trzy lata po ukończeniu szkoły usłyszał, że Lori został
Niewymownym. Był pewien, że chłopak najdalej może zajść na oddział pozaklęciowy w Mungu, a tu proszę – Niewymowny. Utrzymywali kontakt listowny i z niewielkich strzępków informacji, jakie ten przesyłał, Hal wywnioskował, że Lori ma coś wspólnego z Czasem. Było to jednak jedynie przypuszczenie, przynajmniej dopóki nie dostał paczki. Do paczki dołączony był list, który został zniszczony w kilka minut po przeczytaniu.Friedrich,
nie pytaj skąd, jak i gdzie, bo i tak nie odpowiem. Powiedzmy, że dostałem to od
naszego wspólnego przyjaciela, choć mój jest nieco starszy od Twojego. Oskalpuje
mnie, jeśli Ci tego nie przekażę – i nie jest to figura stylistyczna. Nie zaglądaj do środka,
bo to i tak bezcelowe – nic nie zobaczysz. Masz to dać Severusowi Snape’owi na święta Bożego Narodzenia tego roku. KONIECZNIE mu to daj, jednocześnie nigdy nie wymawiając mojego imienia i nazwiska. Nie pytaj go, co było w środku, bo i tak Ci nie powie. Nie próbuj zobaczyć tego podstępem. Od tego, czy to zrobisz, będzie zależało istnienie czterech osób – i to również nie jest figura stylistyczna.
Nie zawiedź.Lori
Jak na niego, był to całkiem rozsądny list, choć Hal praktycznie nic z niego nie rozumiał poza faktem, że nigdy się nie dowie, co takiego dał Sevowi. Cokolwiek to było, musiało mocno nim wstrząsnąć, bo jego zachowanie było dalekie od normy. I przez to czuł się winny. Może jednak nie powinien mu tego dawać? Cóż, tak czy owak, ta dwójka i tak spotka się na śniadaniu u Molly, więc nie ma szans na to, żeby unikali się do końca życia. Może nawet coś z tego wyjdzie?
___________________________________
Autorka: mroczna88
CZYTASZ
Szach Mat! cz. 2 by mroczna88
FanficKontynuacja Szach Mat! czyli hgss bez cukru by mroczna88