Kręciło jej się w głowie. Dotąd nigdy nawet nie myślała o tym, że może kogoś takiego
znaleźć. Rany, nawet nie myślała o tym! Harry jej się podobał, ale to była po prostu
fascynacja. O miłości myślała tylko wtedy, gdy miała na myśli swoich rodziców. A już na pewno nie wpadłaby na to, że jej połówką będzie Śmierciożerca… Siedziała, tępo
wpatrując się w biurko Snape’a i nie widziała zmartwionej miny, która na chwilę pojawiła
się na jego obliczu.– Lovegood. – Próbował ją zawołać, ale wydawała się być niemalże w śpiączce. W
sumie nie wiedział nawet jakie miała obrażenia. A jeśli nagle dostanie wylewu?
Podszedł do niej i potrząsnął ją za ramiona.– Lovegood! – Nic. Siedziała wpatrując się
przed siebie i powoli łzy pojawiły się w jej oczach. Dobra, było źle. Nabrał powietrza, by ryknąć, ale w tym momencie otworzyła dłoń i spojrzała na wisiorek, który widział przez
siedem lat swojej nauki w Hogwarcie u jednego ze swoich współlokatorów i jedynego człowieka, którego w tamtym czasie mógł nazwać przyjacielem. I wtedy naraz przypomniała mu się pewna sytuacja i połączył ją z pytaniem siedzącej przed nim dziewczyny, która miała medalik jedyny w swoim rodzaju. Było tylko jedno słowo, które przyszło mu na myśl i wypowiedział je z emfazą. – O, kurwa…I dopiero to wyrwało Lunę z letargu. Snape przeklina? Przeniosła wzrok ze swojej dłoni
na bladą jak płótno twarz Mistrza Eliksirów. Widząc jego nieme pytanie skinęła głową.
Opanował się, ale wciąż było widać, że jest poruszony. Oparł głowę na dłoni i przemówił tonem, który był tak rozkazujący, że nawet nie pomyślała, że może odmówić.– Opowiadaj.
Słuchał jej uważnie, ze spokojem i tylko raz zmarszczył czoło, gdy powiedziała, że miała wrażenie, że Rookwood znał jej imię, zanim się przedstawiła.
– … i tak znalazłam ten wisiorek. Nie wiem co z nim zrobić. Przyszłam do pana, panie
profesorze, żeby sprawdził pan co to takiego.Wyciągnął dłoń i przyjrzał się z bliska czemuś, co i tak znał na pamięć. Zawsze
zazdrościł Augustusowi (w skrócie nazywanemu Augie, bo na jego imieniu można było sobie język połamać, a było całkowicie nie do wymówienia podczas nawoływania) tego medalika i często mu się przyglądał. Był to wyjątkowo stary przedmiot – datowany na trzecią erę przed Chrystusem – i pochodził z Rzymu, skąd oryginalnie rodzina Rookwooda się wywodziła. Zawieszka była srebrna i układała się w przeróżne symbole, w większości już zapomniane. Na samym dole, w samym środku okręgu ze srebra, była kulka, która przypominała księżyc, i zmieniała swój kolor od intensywnego błękitu do mglistej bieli w zależności od fazy księżyca.– To nie jest zwykły wisiorek, Lovegood. To potężny przedmiot magiczny, choć na to nie wygląda.
– Taki jak mumbliasty czur?
– Czy mogłabyś choć przez chwilę udawać, że masz wszystkie klepki?! – I to by było na
tyle, jeśli chodzi o spokojne podejście do sprawy. – Nie do końca znane są jego
możliwości, ale ten medalion jest jedyną znaną pozostałością kultu lunarnego. Ten
kamień, z którego jest wykonana kulka, to selenit. Rozumiesz? Kult lunarny, selenit…
Luna. Tak, Lovegood, chodzi o ciebie. Nie gap się na mnie, jakbyś nigdy w życiu nie
wiedziała, co oznacza twoje imię. Augustus mówił, że dzięki temu ma opiekę rzymskiej
bogini księżyca, Luny. Swoją drogą, że nikt, prócz mnie, mu w to nie wierzył. A ja i tak
sądziłem, że zawsze przesadza z tą boginią. Niewątpliwie jednak, dzięki niemu jest się odpornym na fizyczne rany. Gdyby, załóżmy, ktoś chciał cię uderzyć, to nie udałoby mu
się – zawsze by spudłował. Gdy nosiła go babka Rookwooda pewien czarodziej chciał ją sobie wziąć i próbował ją zgwałcić. Nie udało mu się nawet jej dotknąć. Gdybym miał zgadywać, to spróbowałbym wziąć pod uwagę opcję, że w tym medalionie jest silne zaklęcie ochronne. Ma pewnie wiele innych celów, ale ten jeden udało nam się odkryć.
To musiał być naprawdę potężny przedmiot, skoro Mistrz Eliksirów wpatrywał się w
niego z fascynacją, a w jego głosie słychać było podniecenie.
CZYTASZ
Szach Mat! cz. 2 by mroczna88
FanfictionKontynuacja Szach Mat! czyli hgss bez cukru by mroczna88