ROZDZIAŁ 55

2.1K 96 2
                                    

Przepraszam za błędy. Nie wiem czy będzie się wam podobać....


Dni do walentynek mijały bardzo szybko, co mnie cieszyło. Nie mogłam się już doczekać. Ubrałam sukienkę, a do tego kozaczki na koturnach. Pomalowałam się i wyprostowałam włosy. Spakowałam torbę z rzeczami na jutro i zeszłam na dół.

-Mamo, jadę do Hazzy. Mogę zabrać samochód?- zapytałam.

-Tak, córcia. Po mnie zaraz będzie Anne, więc go nie potrzebuję.- usłyszałyśmy pukanie do drzwi.

-Dzień dobry, pani Anne.- przywitałam się z mamą Hazzy, która właśnie przyjechała.

-Witaj. Hazz już na Ciebie czeka.- zaśmiała się.

-Do zobaczenia jutro. Do widzenia.- pożegnałam się i otworzyłam drzwi.

-Bądźcie grzeczni.- zaśmiały się i pomyślałam, że na pewno będziemy.

Zamknęłam drzwi i napisałam do Hazzy, że za chwilę będę. Wyjechałam szybko na drogę i równie szybko byłam u Harry'ego. Wysiadłam z auta, zabierając torbę. Zapukałam do drzwi.

-Witaj, kochanie.- otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka.- Szczęśliwych walentynek.

-Hej. Najlepszego! Tęskniłam.- pocałowałam go bardzo mocno.

-Chcesz coś zjeść, bo mam pyszny deser.- zapytał ciągnąc mnie do kuchni.

-Możemy zjeść.- odparłam z uśmiechem.

Nie mogłam się doczekać, co jeszcze się wydarzy. Jeśli inicjatywa nie wyjdzie od Harry'ego to ja przejmę kontrolę. Na deser zaserwował lody, babeczki i truskawki oraz szampana. Jedząc rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Nie mogłam już się doczekać. Byłam mega podkręcona, żeby stało się coś więcej. Hazz wstał od stołu, odkładając talerze do zmywarki. Ja również wstałam i zaczęłam całować go po szyj na co mruknął. Przekręcił się do mnie przodem, całowaliśmy się zachłannie. Podniósł mnie, a ja oplotłam go nogami w pasie. Chwilę później poczułam na plecach ścianę. Oparł mnie o nią i pocałunkami zjechał na moją szyję, czym wywołał moje mruknięcie. Zaczął rozpinać zamek w mojej sukience, a ja zdjęłam jego koszulkę. Rękami zjechałam na jego klatę, uwielbiałam jej dotykać. Jego ręce był u dołu moich plecach, a chwilę później były na moim tyłku. Tym razem nie przeszkadzało mi to, bo bardzo tego chciałam.

-Harry.- wyszeptałam.- Chodźmy na górę.

-Moja sypialnia czy łazienka? – zapytał między pocałunkami.

-Łóżko.- wymruczałam wprost do jego ucha.- Pospiesz się.

-Spokojnie, kochanie. Wiem, że chcesz tak jak ja.- zaśmiał się.

W ekspresowym tempie znaleźliśmy się na górze. Otworzył drzwi i przyparł mnie do ściany. Zdjął moją sukienkę, dotykając całego mojego ciała, nie pomijał ani milimetra. Ja zabrałam się za pasek od jego spodni. Po chwili byliśmy przed sobą w samej bieliźnie. Błądził pocałunkami po moim dekolcie, co wywoływało moje jęknięcia. Po chwili pozbył się mojego stanika i położył nas na łóżku. Leżałam pod nim, a on całował mój brzuch. Zębami zahaczył o moją dolną bieliznę i ją zdjął.  Chcąc się pośpieszyć zdjęłam jego bokserki, więc on był już nagi. Wzrokiem pożeraliśmy siebie nawzajem.

-Jesteś piękna. Kocham Cię.- powiedział błądząc wzrokiem.

-Jesteś idealny. Kocham Cię.- odparłam.- Nie baw się mną. Zrób to teraz.

-Jesteś pewna?- zapytał, a ja przewróciłam oczami.

-Przestań gadać i weź się do roboty Styles.- powiedziałam i przyciągnęłam bliżej siebie.

-Poczekaj chwilę.- złożył pocałunek na moich ustach i wstał z łóżka.

Podszedł do leżących na podłodze spodni i wyjął z nich małą paczuszkę. Rozerwał folię i zębami ją otworzył. Nałożył ją na swojego kolegę. Wrócił na swoje poprzednie miejsce, znów mnie całując. Wplotłam palce w jego włosy, a on swoje położył na moich biodrach. Popatrzył mi w oczy i wszedł we mnie mocno, co wywołało moje jeszcze większe mruknięcie. Całował mnie cały czas i nie odrywał wzroku od mojej twarzy. Zaczął się poruszać coraz szybciej, co skutkowało moimi i jego jęknięciami. Zapomniałam już jakie to uczucie. Był naprawdę w tym świetny. Po czole Hazzy leciały małe kropelki potu. Czułam, że jestem już blisko. Chcą go poczuć bardziej, pociągnęłam go ku sobie. Położyłam dłonie na jego plecach i w ostatni momencie wbiłam paznokcie w jego plecy i przejechałam nimi wzdłuż. Krzyknęłam jego imię, kiedy doszłam. Poruszał się jeszcze chwilę i sam osiągnął szczyt również krzycząc moje imię. Z wysiłku opadł na mnie. Jego głowa leżała na moim dekolcie i nadal mnie tam całował. Rękami oplatał moją talię.

-Byłaś świetna. Kochanie musimy częściej to robić.- wychrypiał.

-Dziękuję, ty też byłeś rewelacyjny. Jestem za powtórką jutro rano.- powiedziałam.

-Zobaczymy czy się będziesz ruszać.- zaśmiał się, przytulając się do mnie.

-Bardzo śmieszne.- pocałowałam go.

Nakrył nas kołdrą i obrócił mnie przodem do niego. Miałam ochotę na więcej. Całując jego szyję zrobiłam mu malinkę. Usiadłam na jego udach i pocałunkami wyznaczałam ścieżkę od szyi w dół. Kiedy zaczęłam go dotykać jęknął, co dało mi jeszcze większą motywację do działania. Teraz ja chciałam sprawić mu przyjemność. Miał zamknięte oczy i widziałam, że był zadowolony z moich zachowań. Poruszałam ręką co raz szybciej, a on głośniej jęczał. W pewnym momencie, chwycił moją dłoń i pociągnął mnie do góry.

-Teraz ty się mną nie baw.- wyjąkał.- Usiądź na mnie, wtedy sprawisz większą przyjemność.

Wykonałam jego polecenie i zaczęłam się na nim poruszać. Widziałam, że było mu dobrze, mi też. Chcą doprowadzić go do szaleństwa, zwiększyłam tempo. Byliśmy już blisko. Hazz doszedł razem ze mną. Opadłam na niego. Pogłaskał moje plecy i przytulił do siebie.

-Harry, kocham Cię.- pocałowałam go.

-Ja ciebie też.- odparł, ale nie patrzył na mnie, tylko w sufit. Pociągnęłam jego podbródek, aby na mnie spojrzał.

-Kochanie, co jest? Zrobiłam coś nie tak?- zapytałam.

-Nie, ale mam pytanie.- skinęłam, aby mówił dalej.- Bierzesz tabletki?

-A co jeśli nie?- odpowiedziałam sprawdzając go.

-Nie zabezpieczyliśmy się, więc możemy być za 9 miesięcy rodzicami.- powiedział poważnie, a ja się zaśmiałam.- Co Cię tak śmieszy?- oburzył się.

-Twoje przerażenie. Spokojnie, biorę, a co byś zrobił, gdybym nie brała?

-Nic.- wzruszył ramionami.- Jeśli zaszłabyś w ciążę, dalibyśmy sobie radę, bo cię kocham.

-Chcesz mieć dziecko?- zadałam kolejne pytanie.

-Nie wiem. Gdyby się trafiło to tak. Uwielbiam dzieci.- głaskał moje plecy i tyłek.- A ty?- bawiłam się jego loczkami, zawijając je na palce.

-Tak samo. Ile chciałbyś mieć w przyszłości? Ja trójkę.- odparłam.

-Dużo, najlepiej całą drużynę piłkarską.- zaśmiałam się na jego słowa.- Co Cię śmieszy?

-Współczuję sama sobie, jeśli to ja miałabym być ich mamą.- powiedziałam.

-Dlaczego?- spytał.

-Bo ty byś ich nie urodził.- powiedziałam patrząc na jego twarz.

-Miałbym pretekst do zaciągania cię do łóżka.- mrugnął.

-Nie musisz mieć pretekstu.- zaśmiałam się.- Jestem zmęczona, chodźmy spać. Dobranoc, kochanie.

-Dobranoc, kochanie.

Zasnęliśmy wtuleni w siebie. Stwierdzam, że dzisiejszy wieczór był super, chętnie powtórzę to rano.

Naucz mnie kochać (Harry Styles)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz