ROZDZIAŁ 66

1.5K 87 1
                                    

Następne kilka dni minęło bez zmian. Dzisiaj jest piątek. Po szkole ma do mnie przyjechać Hazz. Podobno ma dla mnie jaką niespodziankę. Może ma to związek z moimi jutrzejszymi urodzinami? Nie wiem. Dowiem się za chwilę. Wsiadamy do samochodu i jedziemy do mnie. Harry jest troszkę zdenerwowany. Nie mam pojęcia czym. Właśnie zaparkował na moim podjeździe. Mojej mamy nie ma, więc idziemy od razu do mnie na górę.

-Kochanie, pakuj się.- powiedział siadając na łóżku.

-O co chodzi?- zapytałam zdezorientowana.

-Weź walizkę i się spakuj. Chyba wiesz jak.- zaśmiał się.

-Ale po co?- spytałam nie rozumiejąc o co chodzi.

-Lecimy na weekend. Mam niespodziankę.- wstał i wyciągnął moją walizkę z szafy.- Zabierz jakąś sukienkę.- dodał z uśmiechem całując mój policzek.

-Gdzie lecimy?- zapytałam wykonując jego polecenie.

-To niespodzianka. Skup się na pakowaniu, bo o 20 mamy samolot.- powiedział.

-To znaczy, że mam tylko 4 godziny na spakowanie się?- spytałam.

-Nie chcę cię martwić, ale jakieś 3.- dodał.

-Ty jesteś już spakowany?- podniosłam głowę znad walizki.

-Od wczoraj.- wzruszył ramionami.

-Nie mogłeś mi powiedzieć wcześniej?- jęknęłam niezadowolona.

-Nie, bo byś mnie wypytywała, a ja bym ci uległ i powiedział, a wtedy to nie byłaby niespodzianka.

Nie odezwałam się już nic. Pakowałam ciuchy. Harry mi pomógł. Kiedy prawie kończyłam do pokoju weszła moja mama.

-Cześć dzieci.- przywitała się z nami.

-Hej.- odpowiedziałam siłując się z walizką.

-Spakowana już?- zapytała.

-Skąd wiesz?- spytałam

-Po pierwsze to masz przed sobą walizkę, a po drugiej to wiem o tej niespodziance.- dodała.

-Dlaczego ja się zawsze dowiaduję na końcu?- zadałam pytanie sama sobie.- Kotek zapnij mi walizkę.

-Nie wiem czy się zmieści. Wyjmij coś i przełożymy do mojej, bo tam jest luźniej.- dodał.

-Ok.- wyjęłam kilka ciuchów i Hazz zaniósł je do swojej torby.

Zeszliśmy na dół i wspólnie z moją mamą zjedliśmy taką obiadokolację. Pożegnałam się z mamą. Punktualnie o 18:30 wyjechaliśmy z domu na lotnisko, żeby się nie spóźnić.

-Powiedz mi, gdzie lecimy, proszę.- poprosiłam go , a on się zaśmiał.

-Nie, kochanie. Dowiesz się na miejscu.

Nie odzywałam się już do niego. Po zaparkowaniu wysiedliśmy z auta. Harry wyjął nasze walizki i każdy ciągnął swoją. Kiedy kolejny raz przepadłam, Hazz zabrał mi walizkę i ciągnął dwie głośno się śmiejąc.

-Przestań się śmiać.- walnęłam go w ramię.

-Już skończyłem.- powiedział poważnie.

Poszliśmy odebrać bilety. Harry nie pokazał mi ich. Ja nie pytałam już. Usłyszeliśmy komunikat, że każdy kto leci do Paryża powinien już iść do odprawy. Nie zareagowałam.

-Kochanie, idziemy.- wstał i podał mi rękę.

-Lecimy do Paryża?- zapytałam.

-Może.- dodał i się zaśmiał.

-To moje ukochane miasto.- powiedziałam.

Już za chwilę siedzieliśmy w samolocie. Lot minął nam świetnie. Odebraliśmy bagaże i wyszliśmy z lotniska.

Naucz mnie kochać (Harry Styles)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz