95#-Wybaczenie tego co złe?

44 3 7
                                    

(Z Perspektywy Fi'i)

Druga połowa dobiegała końca a wynik był 2 - 3 dla nas. Musimy strzelić dwie bramki jeszcze aby wygrać ten mecz. Lecz zauważyłam że gra drużyny się poprawiła. Może dlatego, że się do wszystkiego przyznałam. Ale czy oni nadal będą mi ufać, czy raczej będą pamiętać to co złego zrobiłam?

Najważniejsze jest to że Jude z Markiem się pogodzili. Moje krzyki kosztowały moje gardło. Będę musiała zrobić sobie mleka z czosnkiem abym była w stanie mówić inaczej stracę głos. Biegłam z piłką kierując się na bramkę. Jednak nie było to zbyt łatwe. Kryształowi wzmocnili obronę. Kurcze! Nie mam jak podać!

-Do mnie! - machał ręką Kevin jak był niekryty. Pokiwałam zrozumiale głową i wykopałam piłkę w powietrze do niego.
Przejął ją i biegł przed siebie. Tamci ruszyli za nim byle go zablokować.

-Zatrzymajcie go! - nakazał Walter do swoich zawodników. Był pod presją. A czas leciał. Mamy ostatnie 25 minut na strzelenie dwóch bramek. .....huh? Czy mi się wydaje, czy każdy jest zdenerwowany. Mark, Jude i reszta. No tak. W końcu to kluczowy mecz. Musimy go wygrać.

-Dawajcie chłopaki! - motywował nas Mark z bramki. On to wszystko zrobi dla wygranej. Ten jego głos i uśmiech...ej! Ogarnij się dziewczyno!

-Spróbuj mnie przejść - zastawiła Kevinowi drogę białowłosa. Chyba ma nazwisko Lunasteam. Dość nie typowo. Zaczęła gestykulować rękami i robić piruet a nad głową chłopaka pojawiła się chmura z której spadały kulki śniegu. Kiedy opadły na ziemię spod murawy zaczęły wyrastać sople tworząc klatkę.

-Co jest?! - wkurzył się i musiał znów do mnie podać. Byłam coraz bliżej bramki. Mam szansę.

-Płomienna Armata! - strzeliłam bramkę bez największego problemu.

-Goool! Flames wyrównuje! Jest 3 - 3 dla Raimona! - wykrzyczał komentator.

-Świetnie Fia! Tak trzymaj - pogratulował Bobby podchodząc do mnie z Nathanem.

-To prawda. To była świetna Akcja - przyznał Swift z ręką na biodrze i lekkim uśmiechem. Poczułam się miło słysząc takie słowa. Nadal jest mi głupio że tak źle ich potraktowałam. Ale wybaczyli mi. A przynajmniej mam taką nadzieję.

-Ostatnie minuty do gwizdka będą decydujące o tym czy zagramy w ćwierć finale - upomniał Jude poważnym tonem w głosie. Jak to on zwykle.

-Dajmy z siebie wszystko. Chce utrzeć im nosa - podekscytował się Kevin. Westchnęłam jedynie i wróciliśmy na pozycje. Wzięłam wdech i sędzia zagwizdał. Przed ostatni raz w tym meczu. Dalej!

Kopnęłam piłkę do różowo włosego, po czym ten ruszył pędem do przodu zawzięty i napalony jak nigdy. Bardziej od Marka nawet. Z jednej strony dobrze a z drugiej nie bardzo bo jak ktoś go wkurzy to uhu nie chce być w skórze tej osoby. Obrona przeciwników ledwo co dawała zareagować na atak naszego kolegi. Kevin strzelił bramkę, taaaaaaaaak!

-GOOOOOOOL! DRAGONFLY W OSTATNICH MINUTACH STRZELA DECYDUJĄCĄ BRAMKĘ! ( sędzia zagwizdał) Koniec meczu. Z przewagą jednego punktu gimnazjum Raimona przechodzi do ćwierć finału Turnieju Księżycowej Poświaty na etapie regionalnym! - wygłosił komentator.

Padłam na plecy padnięta dysząc z rękami na boki. To...było męczące. Nie mam na nic sił. Zamknęłam oczy aby słońce mnie zbytnio nie oślepiało. Chłopaki również leżeli wykończeni.

-Gratulacje - usłyszałam pochwałę. A głos dobiegał zza mojej osoby. Otworzyłam powoli powieki i ujrzałam dziewczynę naszych rywali. Stała i przypatrywała mi się z rękami na biodrach. Uśmiechnęła się a ja do niej. Wyciągnęła rękę i z jej pomocą wstałam na nogi.

Kwiatowa Napastniczka z tajemnicą II Inazuma Eleven (POPRAWKI)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz