86#-Ból rozpaczy,próba.

44 2 17
                                    

Jakiś czas później

(Z Perspektywy Flory)

Na samą myśl o Akademii robi mi się smutno i przykro. Tyle się zadziało w tym czasie a ja czuje że to wszystko moja wina. Sprowadziłam na swoich przyjaciół tyle nieszczęść, a nie zasłużyli na to. Najbardziej boli mnie że nie ma przy mnie Axela. Mojego ukochanego. Chciałabym się móc w jego ramię wypłakać i tulić. Tak mi go brakuje.

Przebrałam się z piżamy na białą bawełnianą bluzę z kapturem. Ciemne dopasowane dżinsy. Czarne skarpetki za kostkę i białe sneakersy na podwyższonej podeszwie a włosy...Włosy związałam w wysoką kitkę i w takim stroju opuściłam swój pokój. zeszłam po schodach do holu i od razu zaczęłam wypatrywać Jordana albo Philipa trzymając się balustrady.

Czysto. Musieli gdzieś sobie iść. Nie zbyt mnie to obchodzi tym bardziej że Mam zdarte kolano przez tych dwóch idiotów. Niby lokaj i ochroniarz, a nie umieją się odezwać kiedy muszą.

Zeszłam do holu i przeszłam dyskretnym i szybkim krokiem do jadalni. Na stole leżało moje śniadanie. Usiadłam przy nim i zabrałam się za spożycie posiłku. Zajęło mi ono jakieś pół półgodziny.

Eirwyn sobie poczeka nie mam obowiązku być o konkretnej godzinie. Wolałabym być teraz nad rzeką trenować z Markiem ale to się raczej prędko nie stanie.

Zabrałam naczynia brudne do kuchni i włożyłam je od razu do zmywarki, po czym poszłam do salonu gdzie miałam swoją torbę na trening którą zniosłam wcześniej przed śniadaniem. Usłyszałam wibracje w pierwszej przegrodzie. Otworzyłam zamek i sprawdziłam kto się do mnie dobija. Huh? Jakiś obcy numer.

-*Halo?* - odebrałam zdziwiona.

-*Ile będę na Ciebie czekał? Ja już wybieram się po Akademię księżniczko. Za 10 minut chcę Cię widzieć przebraną i gotową do trenowania* - No trzymajcie mnie bo to się nie dzieje naprawdę prawda?! Eirwyn?! Skąd ten debil ma mój numer?!

-*Skąd masz mój numer? * - olałam jego wcześniejsze słowa.

-*Nie ważne skąd. Ważne że mam. Lepiej się pospiesz * - poganiał mnie. Myśli że mi tak śpieszno do głupiego treningu z nim i to jeszcze w sobotę? No chyba nie!

-*Już wychodzę *- rzuciłam z ironią i się rozłączyłam. Co za palant. Spakowałam telefon do torby i wybiegłam z domu zabierając w biegu pilot do bramy. Otworzyłam ją i się rozsunęła i ruszyłam biegiem w kierunku Akademii.

Na ulicach były prawie pustki. Bo normalni ludzie śpią w sobotę jak nie chodzą do pracy ale się do nich nie zaliczam a tym bardziej ten de..debil?! huh? Usłyszałam za sobą trąbienie w połowie drogi. Przystanęłam na chodniku i nerwowo przekręciłam głowę na prawo. Otworzyłam szeroko oczy.

Obok mnie zatrzymała się srebrna limuzyna. Po czym odsunęła się w dół przednia szyba. No trzymajcie mnie. Ujrzałam chłopaka z moich koszmarów. Biało-szare włosy i znajomy mundur. Wychylił głowę zza szybę.

-Będziesz się mi tak przyglądać czy jak? - zagadnął Eirwyn patrząc na moje zaskoczenie na jego osobę. Otworzyłam lekko buzie i zmarszczyłam brwi i zgięłam rękę w łokciu i zacisnęłam pięść w dłoni z całej siły. Eirwyn uniósł lekko brew do góry zniesmaczony.

-Wsiadasz czy nie? - dopytał zniecierpliwiony. Byłam oszołomiona jego propozycją. Pokiwałam twardo ale nerwowo głową.

-Hem. To wsiadaj - westchnął znudzony. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Było wolne miejsce obok niego. Wsiadać czy olać go? Na chwilę się zamyśliłam. Patrzyłam na niego w osłupieniu. Jaką mam pewność że coś mi nie zrobi albo nie powie? No w sumie żadną. Ale z drugiej strony. yhm. No dobra wsiadam. Muszę się uodpornić na jego gadki.

Kwiatowa Napastniczka z tajemnicą II Inazuma Eleven (POPRAWKI)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz