Rozdział 101: Lenistwo

16 2 1
                                    

~ James Potter ~

1 dzień

Odkąd zniknęli Liv i Syriusz minęło parę godzin. Nie wiem gdzie są ani co robią, istna pustka. Siedziałem w pokoju przez ten cały czas, ale chyba pora się z niego wynurzyć. Do McGonagall i jej psiapsiółki nie pójdę, na dół też raczej nie zejdę, z wiadomych przyczyn, co mi pozostało...no cóż...nic.

Wziąłem moje dwukierunkowe lusterko i powiedziałem do niego imię Syriusza, tego zdrajcy, który zabrał moją siostrę niewiadomo dokąd.

Po chwili zobaczyłem w nim jego szczęśliwą twarz.
- No słucham, jakie masz wytłumaczenie? - chcę wiedzieć.
- Oj, Rogasiu. Nie przejmuj się tak. Poszliśmy tylko na plażę. - zaśmiał się pod nosem.
- Ta, na pewno. - gdzieś jest haczyk.
- Nie wzięliśmy cię, bo byłeś niegrzeczny, musisz odbyć swoją karę w naszej norze. - mówi poważnie.
- To nie jest śmieszne, Syriusz. Co jeśli rodzice tu przyjdą, a was nie będzie? - pytam, także bardzo poważnie.
- Powiesz im jaka prawda jest, co nie?
Albo przyjdź do nas...!
- O nie, nie będę się sam szlajał po Liverpoolu. Macie być w hotelu przed północą, albo doniosę na was. - rozłączyłem się.

To jakieś kpiny są. Poszli sobie na plażę i to beze mnie! To zachowanie jest karalne, jutro się z nimi policzę, jak wrócą. A teraz zero użalania się nad sobą, schodzę do kuchni, może będzie ten dziad, to sobie pogawędzimy. Naprawdę, głęboko to mnie zabolało.

Zszedłem na dół. Pusto. Drzwi tego faceta zamknięte, muszę się zapytać jak się nazywa, żeby nie nazywać go tym starym dziadem.

Zadzwoniłem jeszcze raz do Blacka.
Odebrał zirytowany.
- Co znowu?
- Właśnie, James, my mamy, co robić. - dopowiedziała moja siostra. Chociaż wiem, że żyje i ma się dobrze, nie uprowadził jej wbrew jej woli.
- Chcę was tylko poinformować, że ja także mam, co robić. Właśnie idę na dół i mam chęć pogadania ze staruszkiem. - mówię pewnie.
- James, broń Merlinie, nie idź do niego! Nie możesz...- krzyczeli, nie wiadomo po co...rozłączyłem się bez żadnych wyrzutów sumienia.

Otworzyłem lodówkę i wyciągnąłem sobie coś do zjedzenia, oczywiście z naszej reklamówki, nie wziąłbym nic nie swojego. Usiadłem przy stole.

Parę minut później do pomieszczenia weszła mała osobka. Nie zwracając na mnie uwagi, zaczęła robić herbatę.
Nie zostawię tego tak. Mnie nie można od tak ignorować.

- Mieszkasz tu? - palnąłem pierwsze, co mi ślina na język przyniosła. Odwróciła się z czajnikiem i spojrzała na mnie, jak na debila. Pokiwała głową i oznajmiła:
- Tak, inaczej by mnie tu nie było. - odwróciła się spowrotem. Ale się wygłupiłem, jestem mistrzem w robieniu sobie żartów.
Wstałem, postanawiam naprawić sytuację.
- Wybacz, jestem trochę głupi. - powiedziałem. Nie mam, co robić, dlatego robię wszystko, co tylko się da.
- Trochę, to mało powiedziane. - zalała herbatę i w końcu na mnie spojrzała.
- Jestem Meredith Vang. - podała mi rękę. Przyjąłem ją z radością. Iskierki przez nas przeszły.
- James Potter. - zabrała rękę, pesząc się. - Przez ile czasu tu będziesz? - pytam.
- Jeszcze przez tydzień.
- Wielka szkoda, bo my jedziemy przez dwa.
- No cóż. A "my" to znaczy? Kto jest  jeszcze z tobą? - pyta ciekawa, wpatrujac się we mnie. Usiedliśmy na ławce przy stole.
- Moja siostra bliźniaczka Liv i brato-przyjaciel Syriusz, ale jak w końcu wrócą, to ich poznasz. Dzisiaj już na to nie licz.
- A gdzie są? - pyta, patrząc na moją zirytowaną twarz i się śmieje.
- Kto to wie...ale mówią, że na plaży. Nie wiem czy im wierzyć, oni są tacy nieodpowiedzialni i bezmyślni...
- Nie mogę się doczekać aż ich poznam. - zaśmiewała się ze mnie.
- Meredith, to nie jest śmieszne. Oni nie znają miasta, w nocy kręcą się niebezpieczne typy, a...i jeszcze nie znają drogi powrotnej.
- Hmm... to idź po nich?
- Nie chcę mi się. Mają problem, a jak mają problem, to nie będę im przecież pomagał, oni mi nie pomogli zanieść tego jedzenia do lodówki, to czemu ja miałbym coś dla nich robić...? Są tacy głupi, jak Filch po zmroku. Widać podobieństwo jak nic... - gadam jak najęty. nie jestem pewien czy rozumie mój punkt widzenia, ale no cóż.
- Nie chcę ci przerywać, ale muszę już iść. Rodzice chcą jeszcze się przejść po mieście, a ja z nimi. Więc wybacz, ale możemy się zobaczyć wieczorem.
- No jasne. Natomiast ja będę czekał w swoim pokoju na te dwie zguby. Do później. - pomachała i wyszła.

Posiedziałem jeszcze trochę i już miałem wychodzić, gdy główne drzwi się otworzyły i wyszedł przez nie "Stary". Lecz nie wyglądał tak samo, miał chyba złamany nos. Czy przed tym mnie ostrzgali w lusterku???

Zobaczył mnie i popędził w moim kierunku. Cofnąłem się, żeby nie zderzyć się z tym wariatem.
- Co się Panu stało?
- Jeszcze się pytasz, mały gnojku! Ten huligan mi przywalił. Poszedłem się poskarżyć właścicielowi, ale go nie było. Jak tylko wróci...to pożałuję, że się urodził...
- Ballester? - spytałem głupio. Nic nie rozumiem z tego, co on mówi.
- Nie, ten czarny. - odparł.
- A była może z nim taka też czarna dziewczyna? - muszę potwierdzić swoje przypuszczenia.
- Pewnie. Goła dupa.
- Jak pan może wogóle tak mówić? Poza tym to był strój kąpielowy. - wykrzyknąłem zły. Jeszcze chwila i sam mu przyłożę.
- Czy to wielka różnica? Na jedno wychodzi. Pytałem się czy zechce mi zatańczyć, ale szczeniak się uruchomił. - słucham tego tylko dlatego, że chcę się dowiedzieć, co zaszło. Ale najwidoczniej nie jest mi to dane.
- Nie mogę tego słuchać. Jest Pan najokropniejszą osobą, jaką kiedykolwiek spotykałem. - rzekłem i wyszedłem z kuchni.
- To wyglądało jakby ją szczuł...- powiedział jeszcze do siebie, zignorowałem jego durne komentarze.

Zapukałem do pokoju dwóch przyjaciółek. Otworzyła mi prof. McGonagall, zrobiła minę jakby chciała się mnie pozbyć za wszelką cenę. Nie tym razem, marzenia każdy ma, ale ich spełnienie nie zawsze jest możliwe.

- Potter.
- Pani profesor, bo ja mam problem. - mówię od razu.
- Kibel zapchałeś? - pyta, wprawiając mnie w osłupienie.
- Że co?
- Nie? to nie przeszkadzaj. - powiedziała surowo.
- Pani profesor na tych wakacjach zrobiła się wyjątkowo...niemiła.
- Och, czyżby? Może dlatego, że muszę was znosić jeszcze tutaj. Nie dość, że prześladujecie mnie w Hogwarcie, to jeszcze pojechaliście za mną do Liverpoolu!! - wyznała.
- Proszę nie krzyczeć. Wcale nie pojechaliśmy za panią...! My też mieliśmy takie plany, żeby wybrać się do tego miasta. A to, że pani również tu jest, to zwykły przypadek, zbieg okoliczności.
- Nie wierzę w to. - rzekła.
- To już nie mój problem. Ale rzecz w tym, że ja naprawdę pani teraz potrzebuję. - mówię z rozpaczą.

Westchnęła, zignorowała mój wybuch wybuch i zapytała w czym rzecz. Pokrótce jej opowiedziałem całą historię z dziadem, o naszym pierwszym spotkaniu, i o drugim, ale nie zapomniałem wspomnieć także i o bójce. Spodziewałem się, że wyda reprymendę, ale nie, siedziała długo cicho.

- Gdzie są wasi rodzice, na Merlina?! - zapomniałem dodać, że weszliśmy do jej pokoju, żeby nie robic zbiegowiska na korytarzu.
- U znajomych, właściwie tam mieszkają, kiedy my musimy być tutaj. Skandal, prawda?
- Czuję się za was odpowiedzialna.
- Pani profesor, bo się wzruszę.

- Minerwo, wróciłam! - weszła do pokoju Amaya Harper z zakupami. - Ooo, masz gościa.
- Witam ponownie. - powiedziałem do niej. - Co ja mam zrobić? Syriusz mu przywalił. - zwróciłem się ponownie do nauczycielki transmutacji. Westchnęła po raz setny.
- Co ja mogę ci poradzić, Potter... Jedynie możesz go unikać i nie schodzić na dół. - ale rada.
- Kiedy ja musze tam schodzić, w końcu tam jest nasze jedzenie. On sobie chce przywłaszczyć całą lodówkę, rozumie to pani? Bo ja nie. On jest psychiczny i irracjonalny. - tłumaczę. Westchnęła.
- Przynieś jedzenie tutaj. Przecież się nie zepsuje. - wtrąciła się przyjaciółka McGonagall.
- Jak Black tylko wróci to go...- pod surowym spojrzeniem mojej opiekunki zmieniłem ton. - ...to go okrzyczę.
- Daj spokój. - rozszerzyłem oczy. - Należało się temu facetowi. - może ma rację. Ale sam kazałem iść Liv do niego, i na nieszczęście się spełniło.

- Dobrze, to ja już nie będę panią przeszkadzać. - rzekłem i wstałem.
- Ależ nie ma problemu, żebyś został dłużej...chłopcze.
- Naprawdę muszę iść. Dziękuję za rozmowę. - McGonagall kiwnęła mi  głową.

Co mogę teraz robić...zobaczmy na wszystkie możliwe opcje.

1. Poczekać na Meredith.
2. Iść do rodziców.
3. Pójść na plażę do tych sierot.
4. Znowu skonfrontować się z dziadem.
5. Zwiedzić Liverpool.

            Którą opcje wybiorę???

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: 7 days ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Siostra Jamesa Pottera Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz