Rozdział 99: Hotel pełen niespodzianek

17 1 0
                                    

~ James Potter ~

Dzień wyjazdu

Ziewnąłem, założyłem okulary i wstałem. Na zegarku widniała godzina 9³⁷. Wyjeżdżamy o 11³⁰. Mamy jeszcze sporo czasu. Zszedłem na śniadanie. Rodzice siedzieli przy stole w kuchni i jedli tosty.
- Cześć, skarbie. Usiądź i zjedz. - powiedziała mama.
Siadłem na wolnym miejscu.
- Gdzie Liv i Syriusz? Jeszcze śpią? - pytam.
- Skąd, poszli się umyć. - zastygłem z tostem w ręku.
- Razem?
- No co ty, Jamie, osobno, do swoich toalet. - rodzice dziwnie na mnie spojrzeli.
- Czy my o czymś nie wiemy?
- Nie, oczywiście, że nie. Wszystko jest dobrze, ja już też pójdę się uszykować, w końcu zaraz wyjeżdżamy. - wszedłem spowrotem na górę. Ale palnąłem głupstwo. Co za dureń ze mnie.

Postanowiłem na chwilę wstąpić do pokoju Liv. Otworzyłem drzwi bez pukania.
- James, już wstałeś. Spakowany? - pyta.
- Nie do końca. Ubierasz się? - też pytam.
- Jak widać. - założyła spodnenki dresowe. - Rodzice zdecydowali, że jednak się teleportujemy. Wiesz, tak będzie szybciej i lepiej.
- A mi nawet nie pisnęli choćby o tym słówka!
- No widzisz, to może oznaczać tylko jedno, kochają mnie bardziej. - pokazała mi język.

Zaczęła się wojna na poduszki.
Skończyła się dopiero wtedy, gdy przyszła mama i nas rozdzieliła.
- Pakujcie się lepiej, bo za godzinę się przenosimy.
- Co? Czemu tak wcześnie? Wczoraj mówiłaś, że o 11³⁰.
- Wyjedziemy pół godziny wcześniej, im szybciej, tym lepiej. Poza tym musimy jeszcze was odstawić do hotelu. - mówi, siadając obok nas na łóżku.
- Jasne. - mówimy zgodnie.
- Bądźcie gotowi z Syriuszem za pół godziny na dole. - pokiwaliśmy głowami.

Wyszła, a my poszliśmy do pokoju Łapy.
- Cześć, bracie. - przywitaliśmy się.
Livie usiadła na łóżku i popatrzyła na jego walizki.
- Przecież jedziemy na aż dwa tygodnie. - mówi Liv.
- No i co z tego? To wystarczy.
- Serio? TO?! Jedna mała torba. Okej, nie oceniam. Ale ja mam cały kufer z zaklęciem zmniejszająco - zwiększajcym.
- Bierzecie różdżki? - pyta szatyn.
- Się wie. Przecież jesteśmy czarodziejami. - odparłem.
- Nie wiemy co się tam wydarzy, musimy być uzbrojeni na wszelki wypadek. - dokańczam.

- DZIECI, JUŻ CZAS. - kilkanaście minut później tata nas zawołał.

Zeszliśmy na dół i wszyscy się teleportowaliśmy wraz z naszymi bagażami, Livka trzymała nas, stała pomiędzy nami. Wylądowaliśmy w jakimś obskurnym, ciemnym miejscu, żeby oczywiście mugole nas nie zauważyli. Wzięliśmy kufry i udaliśmy się przed siebie, a raczej w stronę hotelu.

- Chłopcy...- zaczęła mama. Skierowaliśmy na nią całą naszą uwagę. - Proszę was, tylko zachowujcie się przyzwoicie w hotelu i w towarzystwie waszej siostry.
- Tak jest. - oznajmiliśmy, kryjąc swoje uśmiechy. Wszyscy doskonale wiemy, że nie będziemy się zachowując tak, jak powinniśmy, a może nawet jeszcze gorzej niż w Hogwarcie, ale moja siostra musi to przetrwać, pomimo wszystko.

Pół godziny później staliśmy przed wejściem do hotelu. Wokół niego rosły rośliny typu róże, tulipany i tym podobne. Żeby wejść do środka naszego skromnego hoteliku, trzeba pomaszerować po kilku schodkach do góry.
Aktualnie wtargaliśmy nasze kufry i czekamy na niewiadomo co.

- Możemy w końcu wejść do środka? - pyta brunetka. trzymając walizki.
- Poczekamy tutaj na właściciela. - naprawdę, chce wam się...?
- A może... wejdziemy? - pytam i otwieram drzwi. Co za niespodzianka...otwarte.
- Ooo! - weszliśmy z Syriuszem.
- James, Syriusz, nie pozwoliłam wam! - krzyknęła mama, goniąc nas.
- No to wchodzimy! - też weszła, uśmiechając się od ucha do ucha.
Tata przewrócił oczami i podążył za nią.

Wszyscy znaleźliśmy się w małej kuchni. Był duży stół w rogu pokoju, zlew w drugim, okno, szafki z jakimiś przyrządami, lodówka, i wiele innych noży i kubków.

Siostra Jamesa Pottera Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz