Tymczasem w sali od eliksirów
~ Liv Potter ~
James wyszedł z Lily, którą niósł na rękach, z pracowni.
Co się tam wydarzyło, można się tylko domyślać.
Spojrzałam na Syriusza, do którego się przesiadłam, gdy Lily mnie opuściła. Black też potrzebował pary, gdyż ten eliksir mieliśmy robić w dwójkach, a zważając, że jego partner także się ulotnił, połączyliśmy się.- Spójrz na Snape'a. - przeniósł wzrok ze mnie na wyżej wspomnianego.
- Nie może znieść, że Lilka wyszła z Jamesem. - dodaję.
- Zazdrosny Smarkerusek. Śmiechu warte. Ma minę jakby narobił w gacie.
- Syriusz. - ostrzegł go Lunio, on z Pet'em mieli stanowisko pracy tuż obok nas.
- Co ty znowu ode mnie chcesz, Remusie?
- Żebyś zachowywał się, jak na ucznia przystało i nie używał brzydkich słów. - odparł, mieszając w kociołku.
- Dobry Merlinie, ale tylko na niego spójrz, nie można inaczej. - Lupin podążył wzrokiem tam, gdzie my wszyscy.
- Pomimo wszystko, bądź kulturalny, chociaż na zajęciach.
- Dobrze, tatusiu. - po tej ripoście zielonooki już się nie odezwał, tylko się zaczerwienił i wrócił do tłumaczenia Glizdogonowi, co ma robić.- Co teraz? - spojrzałam do książki.
- Trzeba wrzucić to...- pokazuję mu nasz kolejny składnik, który beztrosko leży na blacie.
- To w czym problem? Wrzuć go. - oburzyłam się.
- Dlaczego ja? Ty tu jesteś od brudnej roboty. - rzekłam.
- Ja? Kto tak powiedział? - pyta pretensjonalnie.
- Bardzo możliwe, że ja. - przyznaję się.
- W takim razie za karę musisz to wrzucić, nie masz wyjścia.
- Jeśli będziemy się kłócić pół godziny nad tym, kto będzie wrzucał składniki do eliksiru, dostaniemy Trolla, wiesz o tym.
- No to go wrzuć.
- Merlinie, nie. Dlaczego ja...? - trwałam przy swoim.- A jak u was? - Slughorn, który do nas właśnie podszedł, zagląda nam do kociołka. - Niedobrze, oj, niedobrze. - i polazł dalej.
- I widzisz, ktetynie, co narobiłeś?
- Okej, zróbmy tak...
- Jak...? - dopytuje po niedoczekaniu się odpowiedzi.
- Nie mam bladego pojęcia. Dostaniemy T. - mówi na spokojnie, jakby go to nie obchodziło, go w ogóle nic nigdy nie obchodzi, jest bezuczuciowy.
- To wogóle jest na ocenę? - pytam ślepo.
- Każda taka rzecz jest na ocenę, idiotko.Przełamując się, wzięłam ten ohydny, obślizgły składnik i wrzuciłam do kotła.
- Zadowolony? - spytałam, wycierając dłonie o szatę.
- Cholernie.
- Co teraz...? - zaczęliśmy dokańczać miksturę.Pół godziny później
Cali zadyszani, spoceni i wyczerpani ukończyliśmy ten diabelski eliksir.
Slughorn podszedł do nas, coś tam pomarkocił i zapisał nam w zeszycie Z. Nie jest tak źle, to lepsze od Trolla. Przybiliśmy piątki.Kiedy zaraz miał wybić dzwonek, do klasy wszedł Rogacz.
- Witam pana ponownie, panie profesorze. Przyszedłem powiedzieć, że panna Evans jest już cała zabandażowana...- Co?! Co, u licha, ona sobie znowu zrobiła? - I jest bezpieczna w swoim dormitorium. Dziękuję za uwagę! - dokończył. Slughorn go przywołał i dlatego Jimi podszedł do niego. Ja z Syriuszem też się przybliżyliśmy, żeby lepiej ich słyszeć.
- Zdajesz sobie sprawę, że będziesz musiał zaliczyć ten eliksir. - mówi Horacy.
- Niestety, ale tak. - odparł.
- Więc, kiedy Panna Evans wydobrzeje, przyjdziecie do mnie i wyznaczę wam termin realizacji go.
- Naturalnie, ale zanim Evans wróci do sił, to minie sporo czasu. - rzekł.
- Poczekam. A wogóle co się stało? - spytał martwiącym głosem.
- Jakby to ładnie powiedzieć...kopnęła karton z kociołkami.
- Na brodę Merlina...dlaczego? - ale ciekawski.
- Zezłościła się. - odpowiada Rogaś. Profesor wydymał usta i rzekł z poważną miną:
- W każdym razie, będę was oczekiwał.
Pożegnali się i dołączył do nas. Dzwonek już zadzwonił, dlatego udaliśmy się na przerwę.
![](https://img.wattpad.com/cover/365419872-288-k118642.jpg)
CZYTASZ
Siostra Jamesa Pottera
FanfictionLiv Potter to 15-letnia dziewczyna, która do czasu uczy się w Beauxbatons. Lecz później przenosi się do Hogwartu, gdzie odnawia relacje z bratem i poznaje jego przyjaciół. Czy ich polubi? Czy może się w którymś zakocha? Zobaczcie sami.