Rozdział 7

10.6K 625 128
                                    

Alex:

W Walii jest zawsze zimno. Zawsze. Jak jest ładna pogoda, to ludzie mogliby chodzić nadzy, ponieważ gdy jest dziesięć stopni, oni już chodzą w krótkich spodenkach i samych podkoszulkach. Dziś jest dwadzieścia. Ludzie dostaną szału! Idealna pogoda na spacery i wyjścia z domu.

Chcę pójść na spacer, już zaczynam się przebierać. Ubieram biały podkoszulek z uśmiechniętą buźką i napisem „Smile?". No i szorty, takiej okazji nie można przegapić.

Chcę już wychodzić z domu, gdy słyszę pukanie do drzwi. Idę do drzwi wejściowych, ponieważ tak jakoś się przyjęło, że zawsze wychodzimy tylnymi.

W drzwiach stoi Leo. Jedną rękę trzyma za plecami. Że ja też nie pomyślałam, żeby po niego zadzwonić.

-Cześć-wita się.-Mam coś dla ciebie.

-O Boże, znowu? Boję się.

Leo się śmieje i wyciąga rękę zza pleców. Trzyma w niej coś czarnego, przypominającego etui. Etui na okulary.

Odsuwam się od niego.

-Nie kupiłeś mi okularów, prawda?-pytam. Jak miałabym mu się odwdzięczyć za okulary? Na myśl przychodzi mi coś nie ładnego. Fuj.

-Kupiłem, ale nie jestem pewny, czy z dobrą wadą. Optyk mówił, że skoro słabo widzisz bez okularów, to możesz mieć wadę nawet minus trzynaście, ale gdy powiedziałem mu, że masz piętnaście lat, to powiedział, że minus osiem będą świetne.

Nie świetne. Idealne.

Opieram się o framugę drzwi.

-Nie wezmę ich, wiesz o tym prawda?

-Ty chyba nie wiesz, że je weźmiesz.

Biedny mnie nie zna.

-A jeśli znowu je rozwalisz?

-Więc masz zamiar znowu mnie pocałować?

O nie. Onienienienie.

Co robię ze swoim życiem?

-Przecież to ty mnie pocałowałeś.

-Więc odpowiedź brzmi tak, mam zamiar znowu cię pocałować.

Od razu robi mi się gorąco i wyciągam rękę po etui z okularami, na co on uśmiecha się triumfalnie.

-Gdzie idziemy?-pyta.-Chyba nie przegapimy tak pięknej pogody?

-Wiesz, muszę wypróbować okulary, więc możemy gdzieś iść. Tylko najpierw muszę ściągnąć soczewki, więc poczekaj w salonie.

Leo kiwa głową, a ja idę szybko do łazienki, ściągam soczewki i zakładam okulary. Nie wiem, czy on je wybierał, ale są całe czarne, czyli takie, jakie chciałam i bardzo mi się podobają.

Schodzę na dół.

-RiverDee, tylko tam, gdzie jest smok walijski?-pyta, a ja się zgadzam.

Wychodzimy z domu.

Przez chwilę idziemy w ciszy, ale, kurde, w słowniku Leo nie ma słowa „cisza".

-Także co, jak mi podziękujesz za tę okulary?-pyta z uśmiechem.

-I tak miałeś mi je kupić, więc wystarczy, jak powiem dziękuję. Dziękuję-odpowiadam.

-Ale ja tak bardzo chciałem nagrodę-oburza się. Pochylam się i delikatnie całuję go w policzek.

-Dziękuję-poprawiam się z uśmiechem.

-Dobrze, ale mogło być lepiej.

Przewracam oczami.

be my queen • bamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz