Rozdział 11/cz.2

5.2K 371 92
                                    

Alex:

Minęło już pięć dni od urodzin Leo i Maddie, i wszystko wraca do normalności.

Codziennie się spotykamy. Oni chodzą do szkoły, więc ja przez cały ten czas próbuję przypomnieć sobie rzeczy z „tamtego życia" w dosyć opłakanych skutkach, ponieważ mi to nie wychodzi. Chociaż wierzę, że mi się uda. No musi, tak łatwo się nie poddaję.

Ogólnie to sny z Leo dalej się pojawiają, ale już nie są takie straszne, jak były. Można powiedzieć, że się już do nich przyzwyczaiłam.

Jeśli chodzi o inne rzeczy, to dalej ich nie pamiętam. Bardziej pamiętam rzeczy sprzed wakacji, niżeli te w trakcie, a te najbardziej chcę są przypomnieć. Ale dam radę, nawet coś mi już świta.

Nie wiem, dlaczego wydaję mi się, że chodziłam z Leo. To nie ma kompletnego sensu. Kiedy się na tym skupiam, widzę scenę z okularami. Później jest jeszcze kilka wspomnień, na przykład z Polski, ale one nic mi nie mówią. Mam nadzieję, że za niedługo do mojej głowy wpłynie coś sensownego. Jestem cierpliwa... albo staram się być cierpliwa, to brzmi lepiej.

Jest już 4pm, czyli najwyższa pora, żeby iść do Charlotte. Nie będę chyba siedziała cały dzień w domu, prawda? A zwłaszcza, że jest 4pm, a ja dalej jestem w piżamie... Serio, muszę zacząć chodzić do szkoły.

Ubieram czarne jeansy z dziurami na kolanach-czyli moją miłość-i szary podkoszulek z napisem „I'm yours". Miałam podobny, tylko inny kolor, ale jakoś wyparował... Ubieram się, myję zęby i robię wszystkie inne ważne rzeczy i w ogóle.

Już mam wychodzić z domu, kiedy orientuję się, że na dworze jest zbyt ziemno, żeby iść w samym podkoszulku, więc wracam się do pokoju i biorę jedną męską bluzę ze swojego pokoju. Pytałam się o nie kiedyś Leo, ale przyznał się tylko do jednej. To jest możliwe, zawsze lubiłam brać bluzy chłopakom. Zakładam ją na siebie i wychodzę z domu. Faktycznie jest zimno i w ogóle źle, i życie nie ma sensu i tak dalej. Moje nastawienie do wszystkiego ostatnio mnie przeraża.

Kiedy jestem koło domu Charlie, jest już 5pm. Widzę, że długo muszę się zbierać do funkcjonowania. Wchodzę do środka, bez pukania i ku mojemu zdziwieniu u Charlotte są wszyscy i do tego się kłócą.

-...to jest nie w porządku, ze względu na Alex...-mówi Charlotte, ale jej przerywam, wchodząc do pokoju, bo nie chce, żeby wyszło, że podsłuchuję.

Wszyscy siedzą na jednej kanapie. Charlie'owie obok siebie, a Maddie siedzi na kolanach Leo.

-Co ja?-pytam.-Co nie w porządku?

-Nic-odpowiada szybko Maddie, schodząc z kolan Leo i siadając na fotelu.

-Słyszałam...-Teraz Charlotte mi przerywa.

-Co słyszałaś?

-Swoje imię, a to mi wystarczy-tłumaczę.

Nagle zaczyna mnie boleć głowa, jak zawsze, kiedy przychodzi do mnie jakieś wspomnienie. Łapię się za nią, zamykam oczy i opieram się o ścianę.

-I'm faded... I'm faded, so lost-szepczę.

Ktoś łapie mnie za rękę.

-Wszystko w porządku?-pyta, o dziwo Leo.

Chcę pokiwać głową, ale wtedy zaczęłoby mnie jeszcze bardziej boleć, więc ani nie otwieram oczu, ani nie kiwam.

-Zaraz będzie-szepczę.

Ból jak zawsze przechodzi szybko. Otwieram oczy i widzę przed sobą Leo, a reszta patrzy się na mnie.

-Jakaś piosenka mi się przypomniała-przyznaję. Leo wraca na miejsce, a ja siadam obok niego.-Coś z faded-dodaję.

be my queen • bamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz