Rozdział 12

11.1K 557 155
                                    

Charlotte:

Budzę się. Dalej jesteśmy u Leo. Nie no, Charlie, przenieśli cię w nocy. Ta.

Chyba pójdę do domu, bo i tak muszę iść na zakupy do Flintu, a później do pracy mamy, żeby jej powiedzieć, że lecę z Alex do Londynu.

Zazdrości ktoś przyjaciółki?

No wiem, moja mama wydaje się taką cudowną matką. Tylko w niedziele jest w domu, choć czasem również wtedy jej nie ma. Ja się zachowuję trochę jak matka Izzy, jestem ciekawa, kto się nią opiekował, gdy ja mieszkałam w Polsce. Może sama sobie radziła? No bo przecież nie tata, prawda?

Ja tu narzekam na mamę, a swojego ojca nigdy nie widziałam. Czasami się zastanawiam, czy nie polecieć do tej Ameryki tylko po to, żeby go zobaczyć. Nie rozwiódł się ze mamą, czyli musi przyjeżdżać do Walii. Ale dlaczego ja nigdy go nie widziałam? Z Izzy chyba mieszkał, ale nie mam pewności.

Siadam na łóżku. Jestem ciekawa, jak wszyscy zmieściliśmy się w tym pokoju Leo. Nie jest taki mały, ale nie, żeby zmieściły się w nim cztery osoby. Ja i Alex śpimy na łóżku, a chłopaki na ziemi. Uparli się, że musi nam być wygodnie, więc dali nam łóżko.

Schodzę z łóżka i sięgam po ciuchy, które wczoraj ze sobą zabrałam. Idę do łazienki i ubieram się w jasne jeansy i białą bluzę, którą pożyczyłam kiedyś od Alex, ale nie oddałam jej, więc została już moja. Alex jakoś nie narzeka.

Wchodzę znowu po ciuchy do pokoju i piszę do nich coś na kształt listu.

Alex, Charlie, Leo,

poszłam do Flintu, muszę powiedzieć mamie o Londynie i zrobić zakupy. Jeszcze Izzy jest u Sophie...

No dobra! 143,

Charlie :*

---

Jestem już w połowie drogi, kiedy orientuję się, że jest trochę za cicho. Nie wzięłam sobie słuchawek, więc nie mogę słuchać muzyki. Kurde, przecież ja sama umiem sobie robić muzykę!

It doesn't matter if you're not the smartest.

Who cares if your really not the coolest, anyway.

It doesn't matter anyway .I follow my dreams and believe in the target, friends and family cause home is where the heart is, everyday.

I see you everyday.

Oczywiście, jak zawsze, gdy śpiewam uśmiecham się i obracam, jak idiotka, nie za bardzo przeszkadzają mi ludzie.

W pewnym momencie, kiedy się obracam widzę uśmiechniętego Charliego. Od razu przestaję śpiewać.

-Czemu przestałaś, miałem już dołączyć do twojego fandomu!-krzyczy i się do mnie przytula.

-Ile za mną idziesz?-pytam, próbując się nie zaśmiać.

-Krótko, już miałem się odezwać, ale zaczęłaś śpiewać, więc sobie odpuściłem.

Uderzam go lekko w rękę.

-Gdybym wiedziała, że za mną idziesz, to nie zaczęłabym śpiewać! Było za cicho, nie lubię ciszy-przyznaję.

-To teraz już na pewno nie będzie cicho-zapewnia.-Ogólnie czemu mnie nie obudziłaś? A jak się czegoś przestraszysz, to kto cię uratuje?

-No wiesz, nie mogę się od ciebie uzależnić-wyjaśniam.

-Ja ci pozwalam.-Uśmiecha się.

Odwzajemniam jego uśmiech. Idziemy przez chwile w ciszy.

be my queen • bamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz