Rozdział 33

7.4K 398 96
                                    

+18, Gizia chciała dedykację, więc ten rozdział jest dla niej, stanie się rzeczywistością już w czwartek.

Charlotte:

Kurde, że też muszę się zachowywać przy ludziach, jak chora psychicznie! Prawie dostałam ataku paniki przy tej Sylwii. Zazdrość nie radość, co nie?

Przynajmniej nie ma teraz, a my z Charlie'm wchodzimy do „mojego" domu. Ciocia gada zawsze ze mną po angielsku, więc nie powinno być problemu.

-Ey, tak w ogóle to gdzie jest Kuba?-pyta Charlie. No tak, nie wytłumaczyłam im tego.

-Miał inny lot, w nocy. Trochę słabo to przewidzieliśmy-mówię. On kiwa głową, a zaraz potem przychodzi ciocia.

Przytula się do mnie i wita z Charlie'm.

-Czekaj, to nie jest ten, na którego byliśmy koncercie?-pyta.

-Charlie, byłaś na moim koncercie?-pyta, tym razem Charlie.

-Za dużo pytań. Zaraz dostanę epilepsji.

-Co to jest epilepsja, Charlotte?-Ciocia się na mnie patrzy, jak na idiotkę.

Przewracam oczami.

-Padaczka. Zaraz odpowiem na wasze pytania, ale tabletki mnie wzywają.

-Jakie..?-zaczyna ciocia, ale chyba się orientuje.-Dobra, wiem. Twój przyjaciel, kolega, chłopaka, czy kto to tam jest wie, że masz...-nie kończy.

-Tak, wie o wszystkim, włącznie z próbą samobójczą. Gdzie są te tabletki?-krzyczę z kuchni.-No i to mój chłopak.

-Szafka nad piekarnikiem.-Ciocia magicznie pojawia się w kuchni.-Mamy trochę do nadrobienia, Charlie, wiem, że masz matkę, ale...

-Nie mów nic!-Śpiewam tę słowa do jakiejś wymyślonej melodii.-Zaraz o tym pogadamy, czy co tam chcesz robić.

Ona kiwa głową i chyba idzie do salonu.

Ja biorę wodę, wyciągam jedno gówno, które trzyma mnie przy życiu, i je zażywam. No i idę do nich do salonu.

Słyszę rozmowę, więc na chwilę staję w miejscu.

-...nigdy nie sądziłam, że powie to komuś bez wymuszania tego na niej. Chyba musi cię naprawdę kochać.

-Nie ładnie tak kogoś obgadywać-mówię. Na dźwięk mojego głosu się odwracają.

-Lottie, mała dziewczynko-zwraca się do mnie Annabelle. Ta, ciocia ma na imię Annabelle.-Jak tam w Walii? Powiedziałaś coś o swoim życiu swojej cudownej matce?

Wzdycham.

-Wie o depresji, o samobójstwie nie. Izzy chciała mi wmówić, że Marek nie jest moim ojcem. W ogóle byłam tam trzy tygodnie, a działo się chyba więcej, niż przez całe moje życie. No i teraz mogę odpowiedzieć na wasze pytania. Tak, Ana, Charlie jest z Bars and Melody. Tak, Charlie, byłam na twoim koncercie w marcu.

-O kurde!-krzyczy ciocia.-To ja chcę twój autograf! Też jestem tą kredką... Bambino!

Charlie się śmieję.

-No to świetnie.

Ciocia zaczyna mieć jakiś potok słów. Widać, że to rodzinne.

-Gdybyś widział, ile mnie nudziła o ten koncert! Powiedziała, że wywiezie mnie w lutym do Liverpoolu, jak nie pojedziemy w marcu. No to się zgodziłam, a później miały jeszcze jechać Alex i Maddie, ale Alex magicznie stała się chora, a Maddie poleciała do Walii. Wiesz, od tamtego momentu jestem waszą fanką, mam nawet wasze plakaty, ale są w pokoju Charlotte...

be my queen • bamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz