31 grudnia 2025
Alex:
Budzię się o 9am i orientuję się, że dziś są moje urodziny. A nic nie zaplanowałam. Kończe dziś 25 lat. No i przy okazji jest Sylwester, a my z Leo nie mamy żadnych planów. Apropos Leo... Nie ma go w łóżku. Od roku mieszkamy razem, a on nigdy nie obudził się wcześniej, niż ja. Może przygotował dla mnie jakiś prezent? To by było słodkie. Zaspana schodzę na dół i liczę na to, że zobaczę swojego chłopaka, ale zamiast tego spotykam syf. Jakby po prostu ktoś wziął kosz na śmieci i wyrzucił jego zawartość na ziemię. Przy okazji widzę porozrzucane poduszki, wylany sok na ziemię... Chyba było jakieś włamanie. Serio.
Nie, żebym się bała, ale postanawiam zadzwonić do Leo, który nie odbiera. No Jezu... Dzwonie do Charliego. Lenehany nie mieszkają tak daleko, a ja potrzebuję jakiegoś faceta. Który akurt odbierze, a Charlie odbiera.
-Co się stało, Alex?-pyta.
-Nie włamał mi się nikt do domu?-pyta go.
-Ah... Nie wiem, ale nie mam teraz czasu. Kto mógłby się włamać do domu Derviesa? Proszę cię.
Ał. Zabolało. To trochę chamskie. Nie chce mi pomóc? W moje urodziny? Mój najlepszy przyjaciel?
-Hmm... A co robi Charlotte?-pytam.
-Śpi-odpowiada bez zastanowienia Charlie.
Ta, na pewno. Śpi. O 9am z tymi bestiami, które nazywają się jej dziećmi? Jestem tak na niego zdenerwowana, że po prostu się rozłączam i uderzam telefonem o ziemię. O kurde. Szybko biorę go w ręce. Tak, Leo kupuje mi teraz telefony ze stali.
Zdenerwowana wracam do pokoju i ubieram się szybko w zwykłe ciuchy. Zauważam, że w łazience też jest syf! Zabiję Leo. On już nie żyje. Gówno z tego, że przez niego spotkałam się z Seleną Gomez i mam z nią duet w jednej piosence! Robię koka, myję zęby i sprzątanie zaczynam od dołu. W kuchni też syf; otwarte szafi, z których wysypuje się jedzenie. Międzyczasie dzwonię milion razy do Leo, ale on nie odbiera! Po prostu!
O 3pm wykończona siadam przed telewizorem. Nawet bracia, ani mama nie przyszli. Od 2016 roku się ich trochę wyprodukowło-jeden jest nawet rudy. Nie, żebym miała coś do rudych, ale zastanawiam się, z kim do cholery śpi moja mama. Oglądam telewizor przez pół godziny, kiedy słyszę dzwonek do drzwi. I liczę, że to Leo. Jestem tak okropnie zmęczona, że nie miałby siły kłócić się z nim, no prostu chcę się do niego przytulić. I mi smutno, bo nikt o mnie nie pamięta. Idę do drzwi, ale zamiast Leo widzę przed sobą dwie bestie-czyli Kylie i Kyle'a.
-Powiedzcie, że wasza matka wie, że tu przyszliście?-proszę dzieci. Pomimo tego, że mają 8 lat, a ja mieszkam 10 minut drogi stąd, Charlotte ma delikatne spięcia. Trudno jej się dziwić. Maddie robi różne dziwne rzeczy z tymi dziećmi.
-Tak, wie-mówi Kylie, uśmiecha się i razem z Kylem wchodzą do domu.
Przez następne dwie godziny skaczą po mnie, chodzą, molestują mnie i uważają to za zabawę. Zabawa! Ale o 5pm dają mi godzinę na ładne ubranie się. A ja nie wiem, czego powinnam się spodziewać. Nie ubieram się jakoś powalająco-rozpuszczam włosy i zmieniam cichy na ładniejsze. Kyle i Kylie ciągną mnie za ręce z domu i prowadzą do swojego. Choć nie mam ochoty tam iść, chcę spać. I pójdę. Zaraz. Ludzie gówno mnie obchodzą.
Wchodzimy do domu, w którym jest ciemno. Ale kiedy pojawiamy się w salonie, światło się zapala, a zgromadzeni krzyczą:
-Wszystkiego najlepszego, Alex!
Są tam Leo, Charlie'owie, moja mama i czwórka mojego rodzeństwa, Maddie i Dom. Tak, chodzą ze sobą.
Ja, zamiast się cieszyć, kładę się na kanapie.
-Nie cieszysz się, ciociu?-pyta zdziwiona Kylie.
-Cieszę się-mamroczę.-Ale zabijcie wujka Leo, za nim ja to zrobię.
Słyszę śmiech chłopaka, a później on siada obok mnie na kanapie.
-Przepraszam, kochanie-mówi i kładzie rękę na moich plecach.-Chciałem, żebyś miała niespodziankę.
Odwracam się w jego stronę.
-Myślałam, że nikt mnie nie kocha!-krzyczę.-A ty nie odbierałeś telefonów! Martwiłam się, Leo! I...-Chłopak zamyka mi usta szybkim pocałunkiem.
-Zamknij się, później cię się odwdzięczę.-Uśmiecha się do mnie, a ja w tym momencie postanawiam mu wybaczyć.
Po północy, czyli po rozpoczęciu nowego roku jestem już tak zmęczona, że proszę Leo, żeby zabrał mnie do domu, a on się zgadza. Tylko nie zabiera mnie do domu-idziemy nad RiverDee, do smoka walijskiego.
Uśmiecha się do mnie i bierze za rękę.
-Nie oszukujmy się, że to miejsce powoduje wiele wspomnień-oznajmia.-Dziewięć lat temu ciągle tu przebywaliśmy. Jesteśmy razem dziewięć lat. Jestem dobry w przemowach, dobrze o tym wiesz, ale nawet gdybym chciał ci powiedzieć, jak bardzo jesteś cudowna i jak bardzo cię kocham, to nie dałby rady, bo nie ma tak doskonałych słów, żeby to powiedzieć. No to wiesz, nie przedłużając i tak dalej...-Śmieje się cicho. Klęka na jedno kolano i wyciąga coś z kieszeni.-Czy chcesz zmienić swoje okropne nazwysko na Devries, zniszczyć sobie życie do końca i być moją żoną? To znaczy na razie narzeczoną.-Znowu się śmieje.
-Wiesz, co Dervies-zaczynam i klękam na przeciwko niego.-Jesteś zbyt pewny siebie. Jesteś też pewny odpowiedzi i masz racje. Ale dziś przegiełeś, zdajesz sobie z tego sprawę. Więc poczekamy do ślubu z seksem. Będziemy pobożni. Niby trochę za późno. Ale tak, zostanę twoją żoną.
Bierze moją rękę w swoją i zakłada mi pierścionek.
-Nie wytrzymasz-komentuje. Przyciąga mnie do siebie i całuje. Wkładam mu place we włosy. Delikatnie się od niego oduswam.
-Wytrzymam, a ty o tym wiesz-szpeczę, śmieję się, a później ciągnę go za rękę i wracamy do domu.
-Już zaraz nie wyrzymasz-mówi cicho.
Ta, chyba mnie nie znasz.
---
Dobra, kto się cieszy? XD
Zaraz będą jeszcze jedne podziękowania i później informacje, spokojnie, poczekajcie. XDDDDDDDD
60K?! Serio? JAK? Kocham Was! Za to macie ten rozdział! Jeśli tak dalej pójdzie, możecie spodziewać się czegoś takiego częściej.
W mediach Beautiful. 😁
Love Ya,
Klarissa xx
CZYTASZ
be my queen • bam
FanfictionGwiazda muzyki i jego fanka razem? Nie można? Ah, tak? Alex, Charlotte, Maddie. Trzy przyjaciółki. Trzy największe fanki Bars and Melody. To znaczy, Alex i Charlotte. Maddie jakoś bardzo nie rozumie tej miłości, ale bardzo lubi chłopaków i słucha ic...