Rozdział 30

8.2K 459 120
                                    

Dodałam na grupie Banany Klary na Facebooku mega ważnego posta, prosiłabym o przeczytanie go. Nie jesteś w Bananach Klary, ale chcesz dołączyć? Napisz do mnie na priv-Klara Kozioł-a ja dodam Cię na grupę. Nie zapraszaj do znajomych-po prostu napisz.

Alex:

Po jakiś dwóch godzinach, Charlie'owie poszli. Chyba Charlie miała spać wtedy u niego. No może pobawią się w Leo i we mnie? Właściwie to nie mógł być takie zły pomysł.

Leo poszedł do siebie do domu, zaraz po ich wyjściu. Mama i Mike wrócili godzinę później.

Oczywiście moja matka pytała się, co mi się stało w szyję, więc powiedziałam jej, że chyba powinna wiedzieć, co. Ona, że ma nadzieję, że bawiłam się z Leo w wampiry, a Mike zaczął się śmiać. Wyjaśniłam jej, że poziom mojej krwi jest taki sam, ale bawiliśmy się trochę w wampiry. Powiedziała, że nie chce znać pomysłów TAKICH nastolatków, jak my.

Widzę, że wystarczył jej raz, gdy nas przyłapała na złych rzeczach i już myśli, że urodziła zboczeńca. Nie myli się, swoją drogą.

Co dziwne, mama nie idzie jutro do szkoły, a Mike'owi skończył się rok szkolny. Tylko z tego, co pamiętam, rok szkolny w Walii trwa do połowy lipca, a nie do końca... no nie ważne.

Powinnam teraz spać, ale oczywiście budzi mnie mój telefon. Dzwoni Charlie, ale ten męski, tym razem.

-Alex, co się stało z Charlotte?-pyta.

-Też miło cię słyszeć, Charlie-mówię, wzdychając.-A co się z nią miało stać?

-Nie odbiera-wyjaśnia. Słychać, że jest zdenerwowany.

-Była przed chwilą na Facebooku. Gdy do niej napisałem, to ona odczytała wiadomość i później się wylogowała. No to do niej dzwoniłem, ale ona nie odbiera.

Sama teraz zaczynam się martwić.

-Hmm...-Przeciągam się na łóżku. Sposób na szybkie rozbudzenie mnie-coś się dzieję z Charlotte.-Dobra, zaraz do niej pójdę, ale na pewno nic jej nie jest, zapewniam cię...

-Wiem o jej depresji-przerywa mi chłopak.

Dziwię się.

-Powiedziała ci? Nie spodziewałabym się. No, ale okay. Tak w ogóle, to nie powinno u niej być teraz Kuby?-pytam.

Na pewno jest jeszcze w Walii, bo mamy z nim lecieć do Polski za dwa dni. On nawet o tym nie wie, ale mamy już wszystko załatwione. W sumie najbardziej boję się o chłopaków. W Polsce jest dużo tych Bambino. Nawet bardzo dużo.

-Niby tak, ale chyba go nie ma.

-Okay, to ja już tam idę-mówię.

-Ja też-informuję mnie chłopak, a później się rozłącza.

Zaczynam się ubierać. Międzyczasie piszę SMSa do Maddie.

Ja: Bądź pod moim domem za pięć minut. Charlie need us! Wierzę w Ciebie, zrób kilka salt i tu będziesz xx

Myję jeszcze szybko zęby. Przecież nie mogę wyjść z tym śmiercionośnym jadem z domu, prawda?

Mówię mamie, że idę do Charlotte, bo ona chyba się źle czuję. Mama się pyta, czy nie poprosić Lulu, żeby mnie zawiozła, ale odmawiam. Lepiej będzie, jak pójdę tam na piechotę.

Maddie już stoi przed moim domem. Uśmiecham się do niej i przytulam.

-Refleks-mówię do niej.

-Zawsze! Będę mogła kogoś pobić?-pyta, cały czas się uśmiechając.

-Miejmy nadzieję, że nie, Madison.

be my queen • bamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz