[16]

1.7K 81 4
                                    

KAROLINA

Byłam zdeterminowana, że gdy wrócę do hotelu, natychmiast złożę skargę na zarząd Apple, że w kryzysowym dla mnie momencie, ich sprzęt zawiódł, rozładowując się.

Nie miałam bladego pojęcia, która mogła być godzina, ale było już ciemno, niebo wyścielone było gwiazdami, jednak przydrożne lampy wciąż świeciły. Nie miałam już sił, by pedałować, dlatego prowadziłam rower, rozglądając się na boki w razie, gdyby ktoś niespodziewanie chciał mnie zaatakować. Chociaż byłam pierwszy raz we Francji, to doskonale znałam z różnych opowieści narodowości, które osiedliły się na terenie trójkolorowych. I nie można było twierdzić, że jest tutaj bezpiecznie, ponieważ wcale nie było.

Jedyny żal, jaki mogłam mieć, to tylko do siebie. Gdybym nie uniosła się dumą i gdyby nie kierowała mną złość, pewnie byłabym już w swoim pokoju, wylegując się na łożu z laptopem na kolanach, oglądając kolejny odcinek Słodkich Kłamstewek. Mogłabym to nawet robić z Robertem, ponieważ czułam, że byłam gotowa na kolejny krok, ale to moje paskudne, wewnętrzne 'ja' psuło wszystko, co tylko udało mi się zacząć. Zdając sobie z tego sprawy, że moja dusza nie była scaloną jednością, a dwoma różnymi personami, czułam się, jak gdybym... ciężko to określić, ale wiedziałam, że nie poradzę sobie z tym sama. Moja empatia, a z drugiej strony nieufność i uprzedzenie na każdym kroku walczyły ze sobą, prowadząc mnie od jednej skrajności w drugą. Dopóki jednak byłam we Francji, musiałam stawić czoła swoim demonom sama, ale przysięgłam, że nie stłumię w sobie tego. Nie tym razem.

— Jestem taka beznadziejna — opadłam na ławkę, odrzucając rower na ziemię z hukiem. Byłam przekonana, że krążę po centrum miasta, jednak zawiłość tych uliczek, których na domiar nie znałam sprawiała, że traciłam orientację i wydawało mi się, że poruszam się po jednym i tym samym obszarze zupełnie, jakbym była w labiryncie. Ulice właściwie opustoszały, bo gdybym kogoś spotkała, to z pewnością poprosiłabym go o pomoc. Znałam tylko pisemną nazwę naszego resortu, ale dobry rydz niż nic. Jednak ulice świeciły pustkami, co było na swój sposób przerażające.

Przystanęłam w końcu na placu, który w Polsce nazwalibyśmy z pewnością rynkiem. Miał on pomnik nieznajomego mi faceta w kapeluszu i okularach Harrego Pottera i nie brakowało także fontanny, z której sączyła się woda. Była ona podświetlana, dlatego pomyślałam, że powinnam obok niej usiąść, zamiast czaić się w ciemnościach. Posadziłam swoje cztery litery na ławce nieopodal, a mój wzrok skupiony był na rowerze, który leżał przede mną. Z punktu widzenia osoby trzeciej ( o ile takowa by się znalazła) wyglądałam niczym obłąkana i o matko, byłaby to prawda. Moje włosy stały pewnie dębem ze strachu, a dodatkowo pocierane były poplątane i tłuste. Byłam także lekko posiniaczona, a na moich nogach można było zauważyć pręgi, które były efektem mojego nieumiejętnego stawiania stóp na pedałach.

By nie zasnąć, tworzyłam w głowie najróżniejsze scenariusze, które zupełnie nie miały prawa wydarzyć się w realnym życiu, a mimo to, czułam smutek, że nie może być to istotnym faktem. Choćby to, że w moich popieprzonych myślach Robert nie był tylko przyjacielem, a kimś, kogo moja dusza kochała i pragnęła, by był przy mnie. Nawet, jeśli dostałam obsesji na jego punkcie, to nie było to coś niezdrowego, co mogło wprawiać przede wszystkim jego w zakłopotanie czy nerwy. Co więcej, byłam subtelna, o czym miałam świadomość. Rzekłabym nawet, że friendzonowałam go na każdym kroku, ale tylko z obawy, by on nie zrobił tego ze mną jako pierwszy. Tak naprawdę to nie obawa przed wstydem sprawiała, że nie chciałam być odrzuconą. W rzeczywistości nie miałam pewności, jak zareaguję na wieść, że facet, którego podświadomie kocham, nie jest mną zainteresowany tak, jakbym chciała i, jak sądziłam, że jest. I samo w sobie nie jest to niczym niewłaściwym, ale te wszystkie myśli, które nas dosięgają sprawiają nam największy ból i właśnie tego chciałabym uniknąć, choć wiem, że było to niemożliwe, a przynajmniej w moim przypadku.

I hate you? Don't. I love you. ||rl9      W TRAKCIE KOREKTYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz