98

938 68 3
                                    

https://www.wattpad.com/story/103690417-freunde-a-wellinger --> NOWA KSIĄŻKA




Pov.Robert.

Po tym jak mama poinformowała mnie, że właśnie rodzi mi się dziecko nie wiedziałem czy śmiać się czy płakać ?

- Co się stało Robert? – spytał Pazdan podchodząc do mnie. I nagle wielkie buum! Tak jakby mnie piorun trafił. Biegałem i krzyczałem, że zostałem ojcem. Nawet nie wiem kiedy się popłakałem. Moja euforia nie mogła umknął trenerowi oraz prezesowi, ale nie mogłem im tego wytłumaczyć gdyż z zachwytu nie mogłem wypowiedzieć słowa.

- Dziecko mu się urodziło szefie. – wyręczył mnie Grzesiu.

- O gratulację! Ale co ty tu jeszcze robisz? Pakuj się i leć do Karoliny!

Biegłem jak oszalały. Byłem tak szczęśliwy, że momentami nie myślałem o niczym tylko o tym czego przed chwilą dowiedziałem. Na szczęście nie zdążyłem się jeszcze zupełnie rozpakować, więc pakowanie nie zajęło mi więcej niż dziesięć minut.

Wybiegając przed ośrodek czekał na mnie helikopter – ten sam, którym przyleciałem wraz z Milikiem, Peszką i Fabiańskim.

- Naprawdę jeszcze raz bardzo dziękuję. – powiedziałem wsiadając do latającej maszyny.

Godzinę później byliśmy na prywatnym lotnisku w pobliżu PGE Narodowego. Stamtąd od razu taksówką pojechałem do szpitala. Droga dłużyła mi się niemiłosiernie, ale kiedy winda otwarła się na ostatnim piętrze czułem jak moje ciało robi się z gumy. Z jednej strony byłem wniebowzięty, a z drugiej miałem pewne obawy. Przez szklany drzwi zauważyłem dosyć sporą grupkę osób, to zapewne moja rodzina. Z walizką, treningowym strojem zdobyłem się na odwagę i podszedłem do nich.

- Robert? Co ty tutaj robisz? – spytała moja mama.

- Sama do mnie dzwoniłaś. – mruknąłem.

Z tego co powiedziała mi Lena, akcja 'nasze dziecko' się jeszcze nie skończyła . Miałem wielokrotnie propozycję wejścia na salę porodową, ale nie wytrzymałbym tego stresu. To zdecydowanie nie dla mnie. Chwilę siedzieliśmy w ciszy, a gdy usłyszeliśmy wrzask dziecka wszyscy skakaliśmy płacząc. W końcu mam to o czym zawsze marzyłem, - prawdziwą rodzinę.

Dziecko zobaczyłem przelotnie, i muszę powiedzieć, że ten mały skrzatek na pewno nie jest chłopaczkiem. Chciałem dowiedzieć się czegoś więcej, ale nie zobaczyłem Karoliny, a lekarka spławiła nas wszystkich twierdząc, że maleństwo i moja żona potrzebują teraz ciszy i spokoju.

Do domu zabrałem się z Leną, gdyż mieszkała ona tymczasowo u nas. Po drodze wstąpiliśmy do sklepu przeznaczonego tylko i wyłącznie dla dzieci. Chciałem kupić jakieś 'fajne' ubranko, ale blondynka sprytnie mi to wybiła z głowy. Kupiłem największego misia jaki był w sklepie i dopiero w tedy pojechaliśmy prościutko do domu.

- Pomożesz mi spakować kilka rzeczy Karolinie? – spytała Lena krzycząc z góry. Ruszyłem się z kanapy i poszedłem na samą górę. Wchodząc do sypialni o mało co się nie przewróciłem. Kto do jasnej cholery kupił wózek i łóżeczko? Nim zdążyłem przemyśleć sprawę, żona Milika zaczęła mi opowiadać o wszystkim co się działo pod moją nieobecność. Z tego wynika, że ten czas był bardzo ekscytujący i pełen wrażeń.

I hate you? Don't. I love you. ||rl9      W TRAKCIE KOREKTYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz