Tego dnia wszyscy mieli wolne, łącznie z nami. Czułam się źle i nie miałam najmniejszej ochoty gdziekolwiek iść. Baa! W ogóle nie miałam siły iść.
- Co ci jest, mała ? – zapytał Robert siadając obok mnie.
- Źle się czuję. – odparłam.
- Biedactwo moje kochane.- zaśmiał się. Gdy Lewandowski poszedł do łazienki, ja w tym czasie próbowałam wstać. Już przy pierwszym kroku zakręciło mi się w głowie i upadłam na ziemię.
Pov.Robert.
Gdy tylko wszedłem do łazienki, już po chwili usłyszałem huk. Wybiegłem z łazienki i zobaczyłem Karolinę, która siedziała na ziemi.
- Nic ci się nie stało ? – spytałem pomagając jej usiąść na łóżku.
- Trochę mi słabo , ale prześpię się i mi przejdzie. – powiedziała. Położyłem się obok niej i przytuliłem. Po chwili jej oddech się unormował co oznaczało, że zasnęła. Nie utrwało nawet dziesięć minut, a ktoś zapukał do drzwi. Była to Lena .
- Gdzie je... - powiedziała dosyć głośno więc zatkałem jej usta ręką.
- Śpi. – szepnąłem.
- No to ją obudź, w czym problem ?
- W tym problem, że źle się czuje. – powiedziałem. Blondynka zatkała sobie ręką usta i wyszła z pokoju.
Usiadłem na krześle obok łóżka i sam zasnąłem.
Pov.Lena.
Po wyjściu z pokoju Karoliny od razu pobiegłam do Arka, który najprawdopodobniej jest na hali.
- Arek! Oni muszą być razem! – powiedziałam.
-Brawo geniuszu! – zaśmiał się całując mnie w policzek.
- Czy ty chociaż raz nie możesz być poważny?! To sprawa życia i śmierci, a ty zachowujesz się jak skończony kretyn! – warknęłam.
- Oj nie złość się już kotek.No proszę cię.
Pov.Karolina.
Wieczorem, gdy byłam już wypoczęta mogłabym góry przenosić, ale jest coś co mnie blokuje, a raczej ktoś. Moja nowa mama o imieniu Robert Lewandowski.
- Robert no! – jęknęłam.
- Koniec kropka! Musisz odpocząć. – powiedział nieugięty.
- Mama się znalazła. - mruknęłam siadając na swoim łóżku.
Po pewnym czasie znudziło mi się bezczynne siedzenie, więc postanowiłam po mimo później pory pójść na krótki spacer.
- A gdzie ty się wybierasz ? – zapytał szatyn.
- Idę na spacer. – powiedziałam wolno. – Przeliterować?
- Wieczorem?!
- Tak, przeszkadza ci to? – zapytałam.
- Nie ma mowy! Nie pójdziesz sama! A jeśli coś ci się stanie?!
- Chodź ze mną. – powiedziałam przewracając oczami. Robert wziął swoją bluzę, a po chwili oboje spacerowaliśmy wśród potężnych drzew jednego z parków. Podczas naszej rozmowy zadzwonił mój telefon, a na wyświetlaczu widniał napis 'Amelia'
Odebrałam i nim zdążyłam powiedzieć 'cześć', ona zaczęła gadać o jakimś dziecku. Po czasie wywnioskowałam, że chodzi o jej syna, Maksa.
[Ja]: No ale co ja mam wspólnego z Maksem?
[Amelia]: Jak to co?! My z Adamem jedziemy nad morze i ktoś musi przypilnować Maksyma, prawda?
[Ja]: I padło na mnie ? O nie.Po pierwsze nie ma mnie w kraju, a po drugie co mnie obchodzą wasze wakacje? Ja jak cię potrzebowałam to przecież nie dałaś rady.Weź wynajmij niańkę, a nie mi głowę zawracaj. Pa. – powiedziałam i nie czekając na jej reakcję wcisnęłam czerwony przycisk i schowałam telefon do kieszeni od bluzy.
- Kto cię tak wkurzył?
- Wyobraź sobie moja kochana kuzyneczka odezwała się do mnie po roku czasu tylko dlatego abym popilnowała jej syna podczas gdy ona pojedzie sobie na wakacje.
-Masz rację. Też byłbym zły. – powiedział.
Około dwudziestej pierwszej wróciliśmy do hotelu .
CZYTASZ
I hate you? Don't. I love you. ||rl9 W TRAKCIE KOREKTY
FanfictionW TRAKCIE KOREKTY; fabuła może ulec małej zmianie 2017© Ona. - dwudziestoletnia brunetka , o błękitnych oczach. Zaradna , miła , twardo stąpająca po ziemi dziewczyna z dużymi ambicjami. Studentka oraz asystentka w dobrze prosperującej kancelarii s...