KAROLINA
Jeszcze wczoraj nie sądziłam, że dzisiejszy dzień już od samego rana przyprawi nas o zawrót głowy. Luźna gadka o ponownym swataniu Milika i Więckiej zamieniła się w skrupulatny plan połączenia ich nie zważywszy nawet na ich uczucia, co wywołało u mnie nie małe zdziwienie. Ja jednak twardo stałam przy swoim, że nie zrobię niczego, czego moja przyjaciółka by nie chciała i nie miałam zamiaru zmienić zdania nawet, gdyby stado facetów paradowałoby przy mnie nago, zwodząc mnie na pokuszenie.
Nadszedł jednak piątek — dziesiąty dzień czerwca, a to znaczyło, że dzisiejszego wieczoru dojdzie do oficjalnego otwarcia Mistrzostw Europy. Czułam podekscytowanie na samą myśl o tym wydarzeniu, jednak natłok obowiązków sprawiał, że najchętniej wszystkie wieczory spędziłabym w swoim łóżku, przygotowując się na kolejny dzień męczącej pracy. Choć miałam za sobą już połowę punktów, o które poprosił mnie wujek, ta druga połówka sprawiała wrażenie nieosiągalnej. Archiwiści nie chcieli ze mną rozmawiać twierdząc, że nikt ich wcześniej o tym nie uprzedził i przy tym także dali odczuć, że nawet, jeśli ich obowiązkiem jej dopuszczenie mnie do tego z woli prezesa, to nie byli chętni do pomocy, a co więcej, byli temu nade miar przeciwni. To już wzbudziło we mnie podejrzenia, jakoby mogło dojść za ich kadencji do nadużyć, a czego nie chcieli przekazać światu, będąc w tym zamieszanym. Bądź co bądź, zdobyłam wszystkie potrzebne dokumenty, chłonąc każdą literę ze skupieniem mimo prężącego się w mojej głowie bólu. Zatrzymałam się dłużej przy roku dwutysięcznym jedenastym, gdzie dostrzegłam najwięcej sprzeczności, nie wspominając nawet o paradoksach i ciekawych notatkach, które tytułowano tak samo; "Zagubiono w trakcie transportu". Parafka przy notatce również się nie zmieniała, a co znaczyło, że wystawiającą osobą był jeden i ten sam mężczyzna, do którego tożsamości musiałam dojść. Jedno było pewne — ktoś dopuścił się defraudacji, a to znaczyło, że wyprowadził potężne sumy ze związku na konta zagraniczne, których epicentrum był Cypr. Byłam zdumiona, że zdołałam odkryć tak poważną sprawę, jednak wiedziałam, że zanim przedstawię raporty wujkowi, muszę mieć wszystko czarne na białym. Dlatego zabrałam się za tworzenie notatek, opisując każde znalezisko i tłumacząc pisemnie nieprawidłowości, które na pierwszy rzut oka były nie widocznie. Jak chociażby salda końcowe z bieżącego roku, które były nieadekwatnie niskie w stosunku do przypływów, a więc stanu faktycznego konta.
Była to dla mnie taka rewelacja, że nie mogłam powstrzymać się, by nie powiedzieć o tym przyjaciółce. Wiedziałam, że również ciężko pracuje, ale i tak chwyciłam za swój telefon i odnalazłam jej kontakt, chwilę później czekając na połączenie.
— Mam urwanie głowy — przywitała mnie przeciągłym westchnięciem. — Ale co jest?
— Gruba sprawa — odparłam jej tym samym. — Ktoś notorycznie kradł pieniądze, ale nie doszłam jeszcze do tego, do którego roku.
— Wow... — usłyszałam po drugiej stronie. — Defraudacja?
— Zgadza się — przytaknęłam. — A tobie jak idzie?
— Jest ciężko — znów westchnęła. — Ale mam coś, co właściwie mogłoby ci się przydać.
— Więc?
— W dwutysięcznym dziewiątym związek zatrudnił nowego kucharza, a w adnotacjach wpisany był catering na dość pokaźną sumę. Jednak odnalazłam pierwszą umowę tego kucharza i tam wypisana była stawka godzinowa, która w przeliczeniu nie dawała nawet połowy tej kwoty. Wszystko trwało do dwutysięcznego czternastego, a później zatrudniono Tomka Leśniaka, kończąc te machloje.
— Jak gdyby pompowali na swoje konta tę różnicę... — mruknęłam pod nosem. — To bardzo przydatne, wielkie dzięki!
— Będziemy w kontakcie, całuski!
CZYTASZ
I hate you? Don't. I love you. ||rl9 W TRAKCIE KOREKTY
Hayran KurguW TRAKCIE KOREKTY; fabuła może ulec małej zmianie 2017© Ona. - dwudziestoletnia brunetka , o błękitnych oczach. Zaradna , miła , twardo stąpająca po ziemi dziewczyna z dużymi ambicjami. Studentka oraz asystentka w dobrze prosperującej kancelarii s...