Kolejne dni były już nie co spokojniejsze ? Chyba tak to mogę określić. Nie czułam się źle, ale dobrze również. Dziś po treningu zlekceważyłam pogodę i żeby tylko poczuć się lepiej wyszłam z ośrodka. Co raz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że ten obóz to nie był najlepszy pomysł. Jednak nie dałam nic po sobie poznać i jak na co dzień dodałam kolejne zdjęcie na mój profil. Kilka minut później dostałam wiadomość od Roberta. Aż tak bardzo się stęsknił?
Robert: Jak się czujesz ?
Ja: A jak mam się czuć ? Normalnie.
Robert: Lena mówiła , że wczoraj miałaś jakieś problemy. Może powinnaś zrezygnować ?
Ja: Czy ty siebie słyszysz ?
Robert: Wyobraź sobie , że tak! Tu chodzi o twoje zdrowie i naszego dziecka!
Ja: Chyba wiem kiedy przestać !?
Robert: No coś mi się ostatnio nie wydaje...
Ja: Wiesz co ?! Mam w głębokim poważaniu to co myślisz i mówisz! Najlepiej idź zagrać mecz! To ci najlepiej wychodzi! Chociaż nie... Tobie nic nie wychodzi!
Oczywiście, że tak nie myślę. Po prostu za dużo mówię w tym wypadku piszę, a mało myślę. Poczułam się już znacznie lepiej, więc z przyklejonym uśmiechem wróciłam do naszego ośrodka.
- Dziś ja prowadzę trening. – zaśmiałam się widząc roześmianą Leną.
- Dzięki Bogu. – jęknęła.
Podczas treningu czułam się bardziej zmotywowana. Tyle, że czym ? Kłótnią z Robertem, a może to wynika z lepszego dnia? Może lepiej, że nie wiem.
Pov.Robert.
Baby są wredne. Szczególnie te w ciąży. Miało być tak pięknie. Najcudowniejsze dziewięć miesięcy mojego życia, a później całe życie z naszym małym maleństwem. Ale kurwa nikt nie wspomniał o ciągłych kłótniach, wielu wyrzeczeń i tych codziennych rozmyśleń „jak dalej będzie?"! Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nie dam rady. Że nie dam psychicznie rady.
Jesteś jednym wielkim egoistą. Pomyślałeś kiedykolwiek co czuje twoja żona? Co musi przechodzić? Myślisz, że ciągłe wymioty i złe samopoczucie jest czymś miłym Weź się chłopie w garść bo to, że jesteś piłkarzem nie świadczy, że jesteś najwspanialszy na świecie.
Praca, a rodzina to dwie inne sprawy. Na boisku jestem Robertem Lewandowskim, a w domu przede wszystkim sobą. I nikt nie ma prawa mi zarzucać, że coś robię źle! Fakt, jestem egoistą ale kto w dzisiejszych czasach nim nie jest?
Dzisiaj bardzo ważny mecz kolejnej kolejki Bundesligi. Co ja bym bez niej zrobił? Tylko ona potrafi poprawić mi humor, gdy między mną, a Karoliną jest coś nie halo.
W szatni przed meczem była bardzo napięta atmosfera, co idzie wyczuć na kilometr. Jedynie Mueller starał się ratować sytuację, ale na marne. Omal, że nie doszło przy tym wszystkim do bójki.
- Chłopaki ogarnijmy się! – wykrzyczał Lahm. Co jak co, ale on zawsze ma rację.
- Musimy współpracować inaczej nic z tego nie wyjdzie. – wtrąciłem się patrząc w kierunku Robbena, który nie świadomie pił wodę. Niech się chuj nią zadławi. Będzie święty spokój.

CZYTASZ
I hate you? Don't. I love you. ||rl9 W TRAKCIE KOREKTY
FanficW TRAKCIE KOREKTY; fabuła może ulec małej zmianie 2017© Ona. - dwudziestoletnia brunetka , o błękitnych oczach. Zaradna , miła , twardo stąpająca po ziemi dziewczyna z dużymi ambicjami. Studentka oraz asystentka w dobrze prosperującej kancelarii s...