Nadszedł kolejny mecz, tym razem z Ukrainą. Mam nadzieję, że wygramy i dużym dorobkiem punktowym wyjdziemy z grupy. Jak zawsze w dzień meczowy zaraz po śniadaniu piłkarze poszli na siłownię, a kilka godzin przed meczem wylecieliśmy do Marsylii. Dzisiaj najważniejsza jest wygrana i wyjście z grupy.
Piętnaście minut przed rozpoczęciem meczu wszyscy zeszli z boiska do szatni.
Równo o godzinie 18:00, na stadionie Stade Velodrome odśpiewano hymn Polski oraz Ukraiński i się zaczęło. Zaczęła się walka.
Pierwsza połowa była moim zdaniem taka sobie. Mieliśmy trochę akcji, lecz żadnych nie wykorzystaliśmy.
Druga połowa z początku również nie była za ciekawa, ale w 59 minucie po podaniu Milika, Kuba wbił bramkę która na tamten moment dawała nam zwycięstwo.
Ostatni gwizdek i.... Mamy 1:0 dla Polski!
Po powrocie do La Baule, wszyscy mieli wspaniałe humory więc za pozwoleniem wujka Bońka , wraz z Leną wybrałyśmy się na imprezę. Tym razem postanowiłyśmy nie przesadzać z alkoholem.
👯👯👯
Już grubo po dwunastej, a my ciągle się bawiłyśmy. Nie byłyśmy super pijane i reagowałyśmy gdy ktoś nas zaczepiał. W pewnym momencie zauważyłam mężczyznę, który wyglądał identycznie jak Robert.
Bo to jest Robert
Rozmawiał z jakimś rudzielcem, który ewidentnie go podrywał.
Jesteś zazdrosna Karolina
Wcale, że nie!
I po co się ze mną kłócisz ? Dobrze wiesz jaka jest prawda. Przed miłością nie uciekniesz.
Pierwszy raz od bardzo dawna zgodzę się z moją podświadomością. Zagotowało się we mnie. Myśl o tym, że to ona z nim rozmawia i w każdej chwili może zasmakować jego ust jest dla mnie jak rana, która coraz mocniej krwawi. W mojej głowie układały się już różnorodne scenariusze. Gdybym zrobiła mu awanturę, mógłby pomyśleć, że mi na nim zależy, a przecież miał nigdy się o tym nie dowiedzieć. Gdybym się rozpłakała, a później na niego obraziła, z pewnością pomyślałby, że jestem nienormalna, bądź, że mam okres. Zależało mi na tym, aby poczuł to samo co czuję ja, widząc go z tą dziewczyną.
Od razu zabrałam się do roboty. Wypiłam duszkiem całego drinka i zaczęłam tańczyć z przypadkowym chłopakiem dosyć odważnie. Nie interesowało mnie to, że ręka chłopaka zjeżdża coraz niżej. Ważne było to, żeby pokazać Robertowi co właśnie stracił.
Pov.Robert.
Właśnie dziś popełniłem największy błąd mojego życia. Wpakowałem się w coś z czego nie umiałem w żaden sposób wybrnąć. Jakaś laska, której imienia nie pamiętam, chociaż powtarzała go ze sto razy, przykleiła się do mnie i nie ma zamiaru odkleić.
Po pewnym czasie zauważyłem parę. Ta dziewczyna bardzo mi kogoś przypominała.Niestety nie mogłem zobaczyć kto to, ponieważ stali do mnie tyłem. Przez cały ten czas bacznie im się przyglądałem, a gdy dziewczyna się odwróciła o mało co nie zemdlałem. Przecież to Karolina! Miałem ochotę przywalić temu kolesiowi, ale gdyby prasa się o tym dowiedziała zniszczyła by mnie. Zerwałem się na proste nogi i natychmiast odepchnąłem tego chłopaka i prawie, że siłą wyciągnąłem z klubu brunetkę.
- Co ty wyprawiasz?! – wykrzyczała.
- Co ja wyprawiam?! Co ty wyprawiasz?!
- Dobrze się bawiłam! – jej ton ciągle pozostawał bez zmian co trochę mnie już irytowało.
- Dobrze się bawiłaś? Weź mnie nie rozśmieszaj!
- Pragnę ci przypomnieć, że ty też miałeś znakomite towarzystwo i dziwię się, że jeszcze jej nie przeleciałeś. – powiedziała z pogardą. Odeszła, a ja stałem tam jak sparaliżowany.
Pov.Karolina.
Brawo, 1:0 dla mnie. Może trochę przesadziłam, ale należało mu się.
Droga do hotelu zajęła mi nieco ponad pół godziny, nie licząc dwóch małych postojów, aby moje nogi trochę odpoczęły. Gdy tylko wróciłam do swojego pokoju przebrałam się w piżamę i pomimo późnej godziny poszłam do swojego brata.
W środku zostałam mojego brata,Bartka oraz Mariusza którzy grali w fife.
- A kogóż to moje piękne oczy widzą. – zadrwił Konrad.
- Daruj sobie, okej ?
- Co ty taka zła ? – spytał Mariusz.
- Wole nie zdradzać szczegółów.
Przez całą noc wspólnie świetnie się bawiliśmy, a cząstka alkoholu wyparowała ze mnie w przeciągu kilku godzin.
Gdy skończyliśmy grać było już po szóstej rano. Wzięłam prysznic i postanowiłam przespać się przynajmniej przez tą godzinę.
Punkt 7:30 zadzwonił mój budzik. Zerwałam się na równe nogi i jak najszybciej wykonałam poranną toaletę. Przebrałam się w kolorowe, postrzępione szorty, niebieską, nieco prześwitującą koszulkę oraz czarne roshe run'y. Włosy związałam w kucyka. Na twarz nałożyłam trochę podkładu, na oczy tusz do rzęs. Na nos nałożyłam okrągłe okulary. Szybko spryskałam się granatowymi perfumami i udałam się na śniadanie. Nie patrząc na Roberta usiadłam obok Leny i jak gdyby nigdy nic zaczęłam spożywać posiłek.
- O co wam poszło z Robertem? – zapytała dyskretnie blondynka.
- A musiało o coś pójść?
- Gadaj! - krzyknęła. Wszystkie pary oczu były skierowane w tym momencie na nas. Aby nie robić większego przypału uśmiechnęłam się i przeprosiłam za nagły wybuch Leny.
Po śniadaniu, gdy wszyscy byli na siłowni, ja z Leną ponownie rozłożyłyśmy siatkę i przy grze opowiedziałam jej o wszystkim. Nie była zbytnio zachwycona moim zachowaniem, ale nie była również zachwycona zachowaniem Roberta.
Całą grę mruczała coś pod nosem, a gdy zapytałam o co jej chodzi nic nie odpowiadała tylko sztucznie się uśmiechała.

CZYTASZ
I hate you? Don't. I love you. ||rl9 W TRAKCIE KOREKTY
FanfictionW TRAKCIE KOREKTY; fabuła może ulec małej zmianie 2017© Ona. - dwudziestoletnia brunetka , o błękitnych oczach. Zaradna , miła , twardo stąpająca po ziemi dziewczyna z dużymi ambicjami. Studentka oraz asystentka w dobrze prosperującej kancelarii s...