75

970 67 3
                                    



Pov.Karolina

Dziś szczęśliwy 31 grudnia. Od samego ranka w centrum Zakopanego trwają przygotowania na największą w Polsce imprezę. Pojedziemy tam, ale dopiero wieczorem. Na razie czekają na nas moje ulubione narty.

- Nie bój się Robert. – powiedziałam chwytając go za rękę. – To w cale nie takie trudne.

- Mam nadzieję, że mi pomożesz. – zaśmiał się szatyn dopinając ostatnią nartę. Bardzo chciałam, żeby Robert nauczył się jeździć na nartach . Wiem, że denerwuje się gdy coś mu nie wychodzi. Chcę po prostu, aby się nie denerwował, bo gdy on jest zły to ja automatycznie też. Lena również zabrała się za Arka, a Kapi i Klaudia jeździli.

Momentami miałam ochotę zostawić to wszystko i iść napić się pi... pigwowego soku. Ale obiecałam sobie, że nauczę go chodź bym miała już dziś urodzić. Mój mąż ma trudny charakter, ale jak czegoś bardzo chce to musi to mieć.

- Wiedziałam, że w końcu ci się uda. – powiedziałam radośnie, gdy Robert po raz pierwszy sam zjechał na sam dół bez żadnej niespodzianki.

- Dzięki mojej żonie. –zaśmiał się przytulając mnie.

Calutkie przed południe spędziliśmy na stoku. Bawiliśmy się nie źle. Najlepszym momentem była „beka z Milika", jak to nazwała Lena. Arek jest nierozgarniętym dzieckiem. Jak można nie umieć stać na nartach? To nawet trzy letnie dziecko potrafi! Ale jednak rozumiem go. I nawet mu trochę współczuję, bo jak ma się nauczyć gdy własna żona go wyśmiewa?

- Ja wracam do hotelu. – powiedział smutny, biorąc narty i schodząc na dół. Lena nie reagowała więc ja zajęłam się sprawą.

- Idę z nim. – szepnęłam Robertowi na ucho. W pośpiechu zdjęłam narty i pobiegłam za nim.

- Dlaczego idziesz za mną? –spytał.

- Bo jesteś moim przyjacielem, a przyjaciołom się pomaga. To oczywiste. – odparłam.

- Ta jasne. – mruknął.

- Wiem, że ci smutno ale uszy do góry! Ja nauczyłam Roberta to i ciebie nauczę!

Milik nie chętni , ale się zgodził. Gdy zeszliśmy na sam dół zaczęliśmy od podstaw. Śmiem twierdzić iż Arek to bardzo inteligentny chłopak chociaż jest nieogarnięty. Po nie całej godzinie Areczek śmigał lepiej niż Lena.

- Idziesz na górę? – spytałam.

- Nie. Wolę na razie się do nich nie odzywać. – uśmiechnął się.

- Wiesz co? Zostaję z tobą.

Do godziny trzynastej świetnie bawiliśmy się z Arkiem. Później poszliśmy do ośrodka skąd pieszo poszliśmy do centrum Zakopanego. Mieliśmy najlepszą miejscówkę, bo aż pod sceną.

I hate you? Don't. I love you. ||rl9      W TRAKCIE KOREKTYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz