[11]

2K 93 4
                                    

Moim jedynym ukojeniem był sen — bo kiedy spałam, nie byłam ani smutna, ani zła. Nie byłam samotna, ani w żaden sposób rozżalona. Dlatego wielbiłam spanie i do każdego łóżka przywiązywałam się znacznie szybciej niż do którejkolwiek osoby. Tak było też tego poranka, gdy jęknęłam wiedząc, że to już pora aby wstać. Nie liczyłam, że mój brat mając pod nosem stos piłkarzy wybierze akurat mnie i wspólne śniadanie ze mną, jednak miło mnie zaskoczył, kiedy wychodząc ze swojego pokoju spotkałam go na korytarzu. Teraz byłam już pewna, że ten gówniarz wiedział więcej niż mogłabym się po nim tego spodziewać. Jednak mieliśmy to we krwi, że nadstawialiśmy uszu tam, gdzie pewne słowa nie powinny były być nawet wypowiedziane.

Zjedliśmy śniadanie w samotności i to dosłownie. Cały hol restauracyjny był pusty, jednak jedzenie w bufecie było wybrakowane, a to był niepodważalny dowód, że piłkarze i cały sztab byli już po pierwszym posiłku.

— Jakie masz plany? — zagaiłam, wpychając plaster zielonego sera prosto do buzi. — Bo chyba nie masz zamiaru się mnie trzymać, jak rzep psiego ogona.

— Chciałbym spędzić z nimi większość swojego czasu — spojrzał. — Sama rozumiesz, że nigdy już nie dostanę takiej szansy.

— Racja — przyznałam. — Pamiętaj, że jesteś pod moją opieką i nie chciałabym, żeby coś ci się stało, jasne?

Przytaknął, chociaż jestem pewna, że w jego głowie powstała myśl, że to on pilnuje tutaj mnie, a nie odwrotnie. Ale to miłe z jego strony, że nie skomentował tego w żaden sposób przyjmując to tak, jak to ujęłam.

— Gdybyś jednak chciał zobaczyć okolicę, bądź czegoś potrzebował, to chętnie z tobą gdzieś pojadę.

Sama miałam w planach odwiedzenia kilka strategicznych miejsc w okolicy, a jeśli Konradowi znudziłoby się w którymś momencie bycie obserwatorem na boisku, to zawsze miał miejsce w moim samochodzie.

Nie marnując czasu, zaraz po śniadaniu znalazłam siłownię. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie, bo była świetnie wyposażona nawet, jeśli miałam świadomość, że w większości sprzęt pochodzi z Polski. Chociaż przyszłam tutaj w zamiarze treningu dołu, to nie mogłam odpuścić podciągania, które u mnie wyglądały katastrofą i kończyły się po drugim podciągnięciu, a ja później nie czułam rąk przez kolejne trzy dni. Paradoksalnie, miałam sporą siłę w rękach — przyjmowałam na siebie naprawdę niebotycznie mocne zagrywki, a pokonał mnie drążek, który nawet się nie rusza.

Dzisiaj pobiłam jednak swój rekord, robiąc pełne trzy podciągnięcia i, gdyby nie to, że nie byłam w najlepszej formie, ucieszyłabym się z tego. Tymczasem oczekiwałam od siebie czegoś więcej, co patrząc prawdzie w oczy, nie miało prawa zaistnieć, bo moja forma daleka była od tej prawdziwie sportowej.

Zrobiłam kilka rundek ze sztangami — moje pośladki i uda płonęły, ale to był znak, że trening był owocny. Zegarek na mojej ręce nie tylko mi to uzmysłowił, ale także dał znać, że zdecydowanie przeciągnęłam granicę godziny do godziny i trzydziestu siedmiu minut, co było absurdalne, ponieważ nie zrobiłam tak wielu powtórzeń. Tak czy inaczej, mój czas był przyzwoity, ale żeby zabić ten dłużący się czas do obiadu wpadłam na pomysł, że mogłabym poznać trochę przybrzeżne miasteczko, jakim było La Baule. Zdecydowanie był to dobry pomysł zważywszy, że naprawdę chciałam zabić jakoś czas. Zanim jednak opuściłam hotel, wróciłam do swojego pokoju, aby zmyć z siebie zapach potu i pozbyć się przepoconych rzeczy. Może nie sprawiałam takiego wrażenia, ale naprawdę lubiłam się stroić. Sprawiało mi to w swego rodzaju satysfakcję, a poza tym nic nie cieszyło mnie własne odbicie w lustrze i myśl; 'Wow... wyglądasz dobrze'. Być może było to dość kontrowersyjne, jednak nie miałam problemu z docenieniem siebie, bo jeśli potrafiłam się krytykować, wytykać błędy i wskazywać niedoskonałości, to dlaczego nie mogłabym dostrzegać pozytywów, które również się pojawiały. Moje ciało nie było idealne, o nie! Byłam niska, miałam szerokie biodra i duże uda, a mój brzuch był wystający i to w cale nie tak mało. Chociaż, gdy ubierałam jeansy, a wysoki ich stan zasłaniał wszystkie fałdki, czułam się dobrze, to w zwykłych dresach czy materiałowych spodniach także czułam się nieźle. Moje piersi także były nieproporcjonalne do reszty ciała, ale nie narzekałam na nie, bo mnie się podobały. Wychodziłam z założenia i mocno wierzyłam w to, że każdy z nas jest piękny na swój, wyjątkowy sposób i tego twardo się trzymałam, a sprośne komentarze, czy negatywna ocena mojego wyglądu spływały po mnie, jak deszczówka po rynnie.

I hate you? Don't. I love you. ||rl9      W TRAKCIE KOREKTYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz