Każdego dnia, przez pięć dni Lena przychodziła do mnie o tej samej porze i siedziała cały dzień. Byłam jej bardzo, ale to bardzo wdzięczna. Gdyby nie ona to zapewne pierwszego dnia bym tu umarła z głodu. Niby profesjonalna klinika, a dają jedzenie gorsze niż w KFC.
Dzisiejszego dnia czułam, że coś jest nie tak. Od samego rana nie wolno mi było iść do toalety, miałam wykonywane masę badań, a każde moje pytanie było ignorowane. Ostatnia rzecz która wydała mi się bardzo podejrzana to fakt iż Lena nie mogła do mnie wejść.
Po badaniu EKG do sali weszła moja pani doktor ze stosem papierków.
- Co mi jest? - spytałam.
- Proszę się nie przejmować, to tylko badania. – odparła uśmiechając się. Ta, bo akurat uwierzę. Kiedy pielęgniarki odłączyły mnie od wszystkich sprzętów w końcu mogłam wyjść z tej sali i pójść najzwyklej do toalety. Od tego leżenia aż mnie plecy zaczęły boleć.
- Termin minął, więc może będą wywoływać ciąże. – zasugerowała blondynka dojadając swoją sałatkę z bufetu.
- Być może, ale przecież bym o tym wiedziała.
Długo rozmawiałyśmy na tematy, które raczej w naszym wieku są bardzo... dziwne? Zawsze lubiłyśmy udawać dorosłe, ale dziś wyjątkowo przesadziłyśmy.
Kompletnie nie spodziewałam się odwiedzin mojej rodziny. Zarówno moich rodziców jak i mamy Roberta miało nie być co najmniej jeszcze tydzień w kraju, a tu proszę! Wszyscy razem przenieśliśmy się do mojej sali bo tam jedynie było pusto i na spokojnie mogliśmy porozmawiać. Przyszli dziadkowie znów nie zawiedli. Mimo iż prosiłam aby nic nie kupowali to oni i tak mieli to wszystko w nosie. Moi rodzice zainwestowali w prześliczny wielofunkcyjny wózek, a zaś moja teściowa postanowiła kupić białe łóżeczko z śliczną szarą pościelą. Jednocześnie byłam na nich zła i szczęśliwa.
Kiedy wszyscy na prośbę pielęgniarki wychodzili z sali nagle złapał mnie straszny skurcz.
Pov.Robert.
Od samego rana ostro trenowaliśmy. Zostały jeszcze trzy dni i musimy je jak najlepiej wykorzystać. Gorsza forma Krychowiaka doprowadziła do tego, że musieliśmy trenować dwa razy dłużej. Nie ma bata aby jeden z nas był na niższym poziomie. Tym razem trener Nawałka w zupełności powierzył mi pałeczkę i to ja dziś dyrygowałem. Niektórzy byli na mnie źli, ale ja po prostu chciałem jak najlepiej. Starałem się prowadzić trening tak jak to robimy zazwyczaj w Bayernie. Nie był intensywny, ale długi i bardzo ofensywny. Oczywiście jak zawsze śmieszek Jędza napędzał akcje razem z Grosickim i Milikiem, tak więc posunąłem się do kar.
- Trzy kółka Jędza! – krzyknąłem. Wtem rozległ się po całym boisku dzwonek mojego telefonu. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie mojej mamy, więc z uśmiechem odebrałem.
[Mama]: Robert , Karolina rodzi.
[Ja]: Że co ?!
--->
ZAPRASZAM !
https://www.wattpad.com/story/103690417-freunde-a-wellinger
CZYTASZ
I hate you? Don't. I love you. ||rl9 W TRAKCIE KOREKTY
FanficW TRAKCIE KOREKTY; fabuła może ulec małej zmianie 2017© Ona. - dwudziestoletnia brunetka , o błękitnych oczach. Zaradna , miła , twardo stąpająca po ziemi dziewczyna z dużymi ambicjami. Studentka oraz asystentka w dobrze prosperującej kancelarii s...