Dziś czternasty luty. Dla singli zwykły dzień, a dla zakochanych tzw „walentynki". Jednak i tutaj nie miałam okazji do świętowania. Od wczoraj – poniedziałku, przygotowania do ślubu Celi i Grzesia idą pełną parą. Każdy przyjaciel przyszłej rodziny włączył się w akcję „Pomóż przyszłym Krychowiakom". Płeć męska zadeklarowała iż zajmie się wszystkim co można pić, a my zajęłyśmy się jedzeniem oraz pomogłyśmy przygotować wystrój sali. Wszystko szło idealnie dopóki Wojtuś nie pomylił zamówień. Wesele bez alkoholu to nie wesele, prawda? Nasz roztrzepany Wojtuś zamiast zamówić dwustu kartonów po dwadzieścia butelek wódki, zamówił dwieście kartonów po dwadzieścia butelek czerwonego wina. Szczęsny był strasznie zestresowany, a ta banda debili się z niego śmiała. Nie wytrzymałam i to ja przejęłam inicjatywę. Wytłumaczyłam kurierowi, że zaszła pomyła i żeby wymienił nam zawartość. Siwowłosy mężczyzna niechętnie się zgodził, ale najważniejsze, że się zgodził. Tym razem na warcie ustawiłam Pazdan , który również z chęcią chciał pomóc.
Do ślubu pozostało jeszcze kilka dni, ale ta uroczystość zdarza się tylko raz w życiu i musi wypaść jak najlepiej, no chyba, że ktoś jest nienormalny.
Po męczącym popołudniu przyszedł czas wrócić do domu. Wchodząc w głąb mieszkania było dosyć ciemno jak na tę porę dnia, ale to wszystko przez zasłonięte rolety. Chciałam już je odsłonić, ale czując pod stopami coś miękkiego zrezygnowałam. Wolałam zaświecić lampkę w telefonie. Kiedy już to zrobiłam o mało się nie przewróciłam z wrażenia. Cały salon usłany był różami, a na jego środku znajdował się stół o podobnym wyglądzie. Prócz koloru czerwonego były też świeczki i talerze.
- I jak się podoba? – wyszeptał Robert stojąc za mną.
- Jesteś cudowny. – powiedziałam całując go namiętnie w usta. Nagle wyciągnął zza swoich pleców ogromny bukiet czerwonych róż. Tym gestem wywołał u mnie łzy wzruszenia. Pomimo tylu kłótni kocham tego debila jak nikogo na świecie!
Po wspólnie spędzonej kolacji Robert nie mógł przepuścić okazji, aby nie pochwalić się swoim fanom co podarował swojej żonie. I ja również wrzuciłam do Internetu fotkę na którym jestem ja i Robert. Co jak co, ale w walentynki i ja nie mogłam przepuścić okazji. Wieczorem, jak zawsze w Walentynki usiedliśmy przed telewizją oglądając 'filmy dla zakochanych'. Mówiąc szczerze to znudziły mi się te filmy. Wiadomo, że ktoś zakocha się w kimś i na końcu i tak będą razem. To już trochę nudne, ale Roberta nie przegadasz.
- Może pójdziemy na miasto? – zaproponowałam tym samym zwracając na siebie uwagę Roberta.
- Jasne. – siknął głową po czym wstał i poszedł się ubrać. I ja również nie próżnowałam. Byłam dosyć dobrze ubrana, więc założyłam tylko buty oraz kurtkę i czekałam cierpliwie na swojego męża.
CZYTASZ
I hate you? Don't. I love you. ||rl9 W TRAKCIE KOREKTY
FanfictionW TRAKCIE KOREKTY; fabuła może ulec małej zmianie 2017© Ona. - dwudziestoletnia brunetka , o błękitnych oczach. Zaradna , miła , twardo stąpająca po ziemi dziewczyna z dużymi ambicjami. Studentka oraz asystentka w dobrze prosperującej kancelarii s...