45

1.5K 86 9
                                    


Pov.Karolina

Od incydentu z samobójstwem minęło sporo czasu. Robert po moim wyjściu ze szpitala odwiedził mnie kilka razy po czym wyjechał i do tej pory nie daje znaku życia. Ale co się mu dziwić. Potraktowałam go okropnie i teraz oczekuję gruszek na wierzbie. Pod koniec lutego dostałam znakomitą ofertę pracy w Monachium od firmy współpracującej z moim ojcem. Warunki są dogodne, więc czemu nie. Odpisałam twierdząco na e-mail po czym pojechałam do Leny pomóc wybrać jej sukienkę na ślub. Tak, dobrze czytacie. Arek i Lena biorą ślub! Zaproszeń jako tako nie dostaliśmy, ale do lipca jeszcze jest sporo czasu.

- Na chwilę obecną podoba mi się ta. – pokazała wskazując na prześliczną białą suknię ze średnim kołem.

- Śliczna. – odparłam.

Pochodziłyśmy jeszcze po centrum handlowym i postanowiłyśmy wrócić do mojego mieszkania. Wielkie było moje zaskoczenie gdyż było ono puste. Dokładnie puste.

-Gdzie są do jasnej cholery moje rzeczy! – krzyknęłam łapiąc się za głowę. Na początku myślałam, że to jakaś kradzież i już chciałam dzwonić na policję, gdy na jednej z gołych ścian zauważyłam napis wykonany moją bordową szminką.

„ Do zobaczenia w Monachium, skarbie"

Lena śmiała się w całe gardło, a ja stałam tam jak słup i o mało co się nie popłakałam z wrażenia.

- Wiedziałaś o wszystkim? – zapytałam.

- Nie tylko ja. – odparła. – Spójrz za siebie.

Odwróciłam się i zobaczyłam moich rodziców oraz brata. Czyli oni też brali w tym udział.A to podstępne małpy!

Przywitałam się z nimi i nie za bardzo miałam im co do zaoferowania, więc usiedliśmy wszyscy na ziemi i zaczęliśmy rozmawiać. Dokładnie to oni opowiadali mi o tym ich podstępnym planie. Z tego co się dowiedziałam muszę jak najszybciej jechać do Niemiec. Nie tylko aby zdążyć w pierwszym dniu pracy, który jest jutro, ale również na bardzo ważny mecz Bayernu. Tak więc pożegnałam się z moja rodziną i najlepszą przyjaciółką i wyruszyłam w trasę do Monachium. Trasę znałam już na pamięć, więc tutaj obeszło się bez GPS. Około osiemnastej dojechałam pod mieszkanie Roberta. Podróż była wyczerpująca, ale ciekawiło mnie co stało się z moimi rzeczami. Kiedy wchodziłam po schodach na górę w drzwiach zauważał uśmiechniętego Roberta.

- Czekasz na mnie? – zapytałam uśmiechając się.

- Nie, na królową Elżbietę. – odparł przewracając oczami. Podbiegł do mnie i namiętnie wpił się w moje usta.

- Tęskniłam. – powiedziałam, kiedy weszliśmy już do jego mieszkania.

- Ja jeszcze bardziej, ale dowiesz się w swoim czasie. – zaśmiał się prowadząc mnie do jakiegoś pokoju.

- Tutaj masz wszystkie swoje rzeczy, jutro ci je pomogę rozpakować, a teraz pokażę ci co i jak.

- Ale czekaj, czekaj.- zatrzymałam się. – Nie rozumiem.

- Twoi rodzice ci nie wytłumaczyli? – zapytał.

- Coś tam mówili, ale nie wspominali, że mamy mieszkać razem. – odpowiedziałam.

- To teraz już wiesz. – powiedział uśmiechnięty po czym zaczął pokazywać mi szczegółowo wszystko co gdzie jest.

Po dziewiątej, kiedy Robert poszedł już spać, żeby wypocząć przed jutrzejszym meczem na Alianz Arenie, ja ćwiczyłam swoją pamięć. Chodziłam po całym domu i zgadywałam co gdzie jest. Kiedy już wszystko wiedziałam, wzięłam odprężający prysznic i położyłam się obok Roberta.

Długo nie mogłam zasnąć, więc wzięłam swojego laptopa i zaczęłam przeglądać wszystkie media społecznościowe. Przeglądając facebooka dowiedziałam się, że Aśka za liczne wymuszenia i kradzieże siedzi obecnie we więzieniu, gdzie urodzi dziecko.

- Fajnie, że jest we więzieniu, ale chodź już spać. – mruknął Robert podnosząc delikatnie głowę. Odłożyłam laptopa na miejsce po czym przytuliłam się do Lewandowskiego i zasnęłam.

I hate you? Don't. I love you. ||rl9      W TRAKCIE KOREKTYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz