*38*

594 41 4
                                    

Mineło sporo czasu, a ojciec nie dawał o sobie znaku życia, więc przestaliśmy się nim przejmować. Rehabilitacja powoli przynosi jakieś skutki, więc mam nadzięję, że kiedyś odzyskam władzę nad własnymi nogami. Moje nastawienie się zmieniło, bo zaczynam wierzyć, że wszystko się ułoży. Tylko dalej martwi mnie dziwne zachowanie Bena, a może to ja jestem jakaś przewrazliwiona?! Może chciałby już się ode mnie uwolnic, ale sumienie mu nie pozwala.

- hej siostrzyczko nad czym tak myślisz?

- nad wszystki i nad niczym

- mam do ciebie pytanie...

- pytaj śmiało!- stwierdziłam

- czy ty czujesz, coś do bena?

- skąd wiesz?

- jestem twoim bratem i ostatnio zauważam takie rzeczy.- powiedział

- aż tak to widać?!

- nie, ale mam dla ciebie dobrą radę, powiedz mu to teraz, bo później może być już za późno.

- ale ja się boję- wyznałam

-coś ci powiem, ja i Lili znamy się odkąd tu zamieszkałem, a może trochę dłużej... Bylismy najlepszymi przyjaciółmi, ale ona po jakimś czasie się we mnie zakochała, ale ja o tym nie wiedziałem! Gdy pewnego dnia zobaczyła jak całuję się z jakąś dziewczyną załamała się, bo pomyślała, że nie ma u mnie szans. Gdy pewnego dnia do niej poszedłem zobaczyłem ją leżącą na kanapie, a kołoniej znalazłem pudełko po lekach- nie dokończył bo się rozpłakał

- zadzwonił na pogotowie i karetka zabrała mnie do szpitala. Gdyby nie on już dawno by mnie tu nie było, bo zrobiłam o ze strachu przed odrzuceniem. Naszczęście po paru dniach wyszłam ze szpitala, a twój brat wyznał mi miłość. Więc widzisz, gdyby przyszedł parę godzin później było by już pozamiatane. Dlatego idź do Bena, bo on właśnie pakuje się i za 3 godziny ma samolot do Kanady...

- co dlaczego on wyjeżdza?- zapytałam

- z tego samego powodu, dla którego ja chciałam się zabić, ze strachu...- powiedziała Lili

- Brat zawieziesz mnie do niego?

- no pewnie.

Pod domem mojego przyjaciela byliśmy po 15 minutach, ale drzwi otworzył nam jego brat. Spojrzał mi w oczy i rzekł smutnym głosem:

- niestety spóźniłaś się, Benjamin dowiedział się, że powiedziałem o wszystkim Nathanowi i poleciał wcześniejszym samolotem. Przykro mi, próbowałem go zatrzymać, ale nie udało mi się, kazał mi ci to przekazać- powiedział podając mi kopertę

Po moich policzkach spłynęły słone łzy, bo nic nie mogłam na to poradzić, mój przyjaciel wyjechał. Straciłam go!

Drżącymi rękami otworzyłam kopertę i wyjęłam list...

Kochana Mellody (Loli)!

Przepraszam, że cię zostawiłem w takim momencie, ale nie potrafiłem już tak dłużej. Nie potrafiłem być twoim przyjacielem, bo chciałem czegoś więcej... Postanowiłem usunąć się z twojego życia, aby niczego od ciebie nie wymagać. Wiem, że zawiodłem jako przyjaciel, ale tak będzie lepiej i dla mnie i dla ciebie! Wiem, że nigdy cię nie zapomne, bo jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało...

Mam do ciebie dwie prośby: 1. Zapomnij o mnie i żyj dalej jak byśmy nigdy się nie spotkali 2. Walcz, a osiągniesz to o czym marzysz...

Ben

Ps Kocham cię Mellody Larson!

Gdy to przeczytałam rozpłakałam się na dobre, bo nie mogłam w to uwierzyć... On odszedł, tak po prostu mnie zostawił! Straciłam go już na zawszę, a miało przecież być już tylko lepiej. Co ja takiego zrobiłam, że ten świat mnie tak bardzo nie nawidzi? A może to ja jestem taka okropna, że wszystkich odstraszam...

Mogłam mu powiedzieć, że go kocham, a może by nie wyjechał tylko został... Ale przecież ja sama chciałam stąd wyjechać i zostawić go samego, więc on też miał do tego prawo. Tylko dlaczego to tak strasznie boli, czuje pustkę gdzieś w środku...



Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie $_&

Roksana

Kolejne Podejście |KOREKTA |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz