*61*

455 37 2
                                    

- czyli mój brat żyje? - zapytał

- tak

Na jego twarzy pojawiło się zdziwienie i niedowierzenie. Nie wiem dlaczego, ale było mi go szkoda.
Jego dziewczyna podeszła do niego i go przytuliła.

Niestety mi zrobiło się niedobrze i słabo. Przymknełam oczy, bo to mi trochę pomagało... Zaczęłam robić głębsze oddechy...

- ej, wszystko w porządku?

Nie miałam już siły by mu odpowiedzieć. Zrobiło mi się ciemno przed oczami, no i cóż zemdlałam!

Błądziłam w jakiejś bezkresnej ciemności.

Nie przejmowałam się tym, ponieważ znowu mnie nic nie bolało.

Czułam się silna i pełna życia.

Chciałam tu zostać...

- Mellody!!! Mellody!!!- usłyszałam wołanie

- zostaw ją może jej organizm tego potrzebuje.

- nie rozumiesz, że zaraz tu będzie mój ojciec, a ja nawet nie mogę pomóc tej biednej dziewczynie. Dobrze wiesz, że jak nie będę robił tego co mi każe to zabije ciebie i nasze jeszcze nie narodzone dziecko. Dean nie ma żadnych skrupułów, niegdy nie zapomne jak na moich oczach zabił moją matkę, nie chcę by zabrał mi i ciebie- usłyszałam jego szept...

Znowu widziałam tylko ciemność...

Czułam tą błogość!

Żadnych zmartwień.

Bez bólu i  łez...

- wstawaj tchórzu jeden!- poczułam mocny ból w okolicy brzucha i szrpnięcie za włosy. Wiedziałam, że wrócił Dean...

Chcąc czy nie otworzyłam oczy i ujrzałam Dean'a Moreno... Nie wątpię, że gdybym mogła to zabiła bym tego człowieka gołymi rękami, za to co ze mną zrobił. Niestety, dzisiaj mogłam tylko patrezć na niego z oczami pełnymi łez i obawiając się o swoje życie...

- co nie odezwiesz się?- zapytał retorycznie, bo wiedział, że się za bardzo go boję.

- ojcze, chłopaki z ochrony kazali ciebie zawołać, bo jest jakiś problem...

- już idę, a ty się zajmij tym czymś - powiedział rzucając mną o ścianę

Poczłam jak coś ciepłego pływa mi po twarzy. Lecz nie odwarzyłam się podnieść nawet ręki dopuki on był w tym samym pomieszczeniu co ja. Dziwne ja Mellody Larson kogoś się boję! Chyba już nigdy nie będę tą samą osobą co kidyś...

Po chwili Moreno wyszedł, oczywiście uprzednio oznajmiając, że jutro mi tak szybko nie odpuści. Nie powiem, że się nie bałam, bo nie chcę kałamać...

-Mellody!- powiedział "mój" tatuażysta, ale ja chciałam tylko, aby do mnie nie podchodził, lecz moje prośby nie zostały wysłuchane...

- nie podchodź, zrobię wszystko, ale nie podchodź!

- ja nie chcę ciebie skrzywdzić, chcę ci pomóc. Nie bój się mnie!- powiedział i zmusił mnie, abym popatrzyła prosto w jego oczy- nie wszyscy mężczyźni są jak mój ojciec, a teraz poczekaj tu chwilę, a ja opatrzę ci brew.


HEJ!!!  Przychodzę do was z nowym rozdziałem, mam nadzieję, że się cieszycie!!!

Wiecie, że nie którzy autorz nażekają na brak weny, niestety, albo stety, ja nie jestem jedną z nich... Mam po prostu milon pomysłów na minutę i nie wiem zazwyczaj, który pomysł jest lepszy...

Myślicie, że Dimitri i Mellody będą parą?

Roksana xxx


Kolejne Podejście |KOREKTA |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz