*65*

474 36 7
                                    

*Patrick*

- hej braciszku, coś się stało, że dzwonisz?

- kurde, bo wiem gdzie jest Dimi.

- jak? Skąd?

- ojciec miał być na jakiejś misiji, a okazało się, że on ma kontakt z Dimitrim. No i nasz brat jest tak jak ja w gangu ojca. Lecz to nie wszystko, dowiedziałem sie, że ojciec przywiezie jakąś dziewczynę wiesz myślałem, że to jak zwykle jakaś siostra gangstera i w ogole. Ale gdy zobaczyłem w jakim ona jest stanie i gdy dowiedziałem się prawdy, zrobiło mi się jej szkoda. Ona wygląda tak jak ty gdy ojciec cię porwał, ale ty nie miałaś siniaków i w ogóle tylko nic nie jadłaś.

- jak mogę ci pomóc?

- czy dalej umiesz posługiwać się bronią i tym podobne rzeczy.

- tego się nie zapomina braciszku.

- Dominica to pomożesz mi uratować życie tej dziewczyny, a przy okazji chyba przyjaciółki naszego braciszka.

- dobrze wiesz, że jeżeli w grę wchodzi ojciec i jego zachowanie jestem zawsze gotowa do walki...

Jestem taki szczęsliwi, że Domi się zgodziła. Tak bardzo szkoda mi Mellody, bo ona jest młoda a tyle przeszła, boję się, że tym razem to może być dla niej za dużo. Teraz muszę zadzwonić do brata ale to nie będzie takie łatwe.

*Mellody *

- och, nareszcie całe rodzeństwo w komplecie!

- tak, gdy trzeba to zawsze atakujemy  grupą, a ty Olero powinieneś był już to wiedzieć- powiedziała ta dziewczyna

- oj, Dominica powinnaś już wiedzieć, że nie lubię, gdy takie dzieciaki jak wy wtrącacie się w moje interesy.

Ja nie jestem do jasnej cholery, żadnym interesem. Chociaż w tej chwili wszystko już jest mi obojetne.
Ledwie ich widziałam, ponieważ oczy zaszły mi mgłą. Wierzyłam w to, że uda im się mnie uratować, lecz ta myśl i tak nie sprawiała, że byłam jakoś szczególnie szczęśliwa. Może i odzyskam przyjaciela, lecz brata już nigdy nie zobaczę...

- przysięgam, że wycofany się z gangu i damy ci święty spokój, lecz musisz nam oddać Mellody.

- skoro ona jest dla was taka ważna to będzie niezłą kartą przetargową. A poza tym jest nawet ładna, gdyby nie te rany...

- weź te oślizgłe łapy od niej- wysyczał Dimi

Chciałam mu powiedzieć, że to nie ma sensu. Powinni uciekać, a nie tracić na mnie czas ja już się pogodziła z myślą, że zginę. Czasami nawet o to prosiła.

- widzę, że jednak nie jesteście tak dobrze przygotowani- wtedy do pomieszczenia weszli jacyś ludzie i złapali rodzenstwo- może teraz zobaczymy ile ta mała da radę znieść i co nam ciekawego powie.

Teraz całym moim ciałem wstrząsnął niespodziewany dreszcz, a po nim przyszły następne. Facet przerażony upuścił mnie na ziemię. Zaczęłam krzyczeć i wić się z bólu, ponieważ w wyniku upadku pękły mi dopiero co zagojone rany na plecach.

- Mellody! Mellody! Melcia! - słyszałam wrzask Dimiego

- Dimi to nie ma sensu ja i tak zginę- prawie wykrzyczałam

- Mell pamiętasz co ci mówiłem. Uwierz w to co potrafisz, uwierz przezwycięż ból...- błagał Patrick

Nie mogłam zapanować nad krzykiem to tak strasznie boli.

Nienawidzę cię

Kevin ja i Isabella musimy ci coś powiedzieć

Ja nie mam już brata

Żałuję, że cię poznałam

Jest pan bardzo zabawny

Kocham szybką jazdę

Nie zostanę twoją żoną

Ben jestem w Londynie

Loli...

Chce ci pomóc

Jestem Dylan

Dość błagam dość... Te wszystkie wspomnienia... Te wszystkie chwile...

Muszę znaleźć w sobie siłę, aby pomóc przyjaciołom. Może znajdę siłę, aby zrobić tylko to, ale dam rade. Jestem Mellody Larson i nigdy się nie poddaje!!!

- i co mała może mam cię teraz zabić, pomyśl będzie ci lepiej. Już nigdy więcej bólu i cierpienia.- gdy to usłyszałam narosła we mnie furia

Popatrzyłam mu prosto w oczy i mimo ogromnego bólu podniosłam się. A on był tak bardzo zdziwiony... Ledwie co stałam na nogach, ale coś sobie obiecałam.

- zapamiętaj jedno, masz prawo poniżać i bić mnie, ale moich przyjaciół nie dam ci złamac. Jak widzisz cuda się zdarzają, a teraz coś ci pokażę.

- co maleńka?

Popatrzyłam na Dimiego i dałam mu do zrozumienia, co chce zrobić. On prawie natychmiast zaczął krzyczeć, żebym tego nie robiła.

- ale to jest na pierwszym piętrze, bo wiesz potrzebuje tego co tam jest, a reszta też może iść z nami jak mi nie ufasz?

- chodźcie i weźcie rodzeństwo- rozkazał.

Szłam trzymając się ścian, bałam się tego, co chcę zrobić. Lecz wiedziałam, że pomoc jest w drodze, ale nie zdążą... Wiem, że Dimi zawiadomił mojego brata, bo mi to kiedyś obiecał...

- Dimi obiecasz mi, że jak coś będzie mi groziło to powiadomień mojego brata.

- przysięgam, bo chce żeby chociaż spróbował cię uratować.

Mam nadzieje, że rodzeństwo zdąży uciec, a mój brat im w tym pomoże. Dla mnie może być już za późno...

Kolejne Podejście |KOREKTA |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz