Księga Demetrii. Cztery.

104 7 4
                                    

Słysząc śpiew mew, przyglądałam się blademu oceanowi i oddalonym od nas statkom. Wysyłając flarę w niebo, uśmiechnęłam się do wysokiego blondyna, który w tamtym momencie powinien się śmiać,. Nie dane mi było ponowne zobaczenie jego twarzy z powodu dzielącej nas odległości, jednak dwudziestosiedmiolatek zazwyczaj był na tyle przewidywalny, iż mogę powiedzieć, co by następnie zrobił.

– Demetria!

Odwróciłam się w stronę pokładu, po którym aktualnie biegł zdyszany Ezra z Jamesem. Oboje, szturchając się łokciami, w mniej więcej, połowie drogi, opadli na deski. Wzdychając, opuściłam barierki i podeszłam do podnoszących się nastolatków.

– Coś się stało?

Mój głos rozniósł się spokojnie do ich uszu. W mojej głowie rodziły się jedynie pytania, w którą stronę mamy płynąć po zboczeniu z kursu, którego celem była Alaska. Ostatnie miejsce, do którego mogliśmy się udać.

Przymykając oczy, zaczęłam myśleć również o liście mówiącym o klęsce Midorium. Zniszczeniu naszego domu.

– Razem z Frostem i Trillianem ustaliliśmy, że za jakieś trzy godziny dopadnie nas sztorm. Musimy przekazać te informacje pozostałym statkom – odpowiedział Wilson, mierzwiąc rude włosy. Przypatrując się mojej osobie z zaciekawieniem, sam uśmiechnął się nostalgicznie.

– Rozumiem – przytaknęłam cicho, ignorując oboje. Wyminęłam kapitana oraz zastępcę, kierując się w stronę steru. – Co robi reszta? Czy któryś z oddziałów przysłał swoje obiekcje co do wyznaczonego kursu?

– Główny Dowodzący Tom prosił o ponowne przejrzenie dotychczasowej mapy – wyjaśnił Ezra, stając z mojej prawej strony. – Podejrzewa, że droga, którą płyniemy, prowadzi nas w przeciwną stronę do tej, która jest naszym celem.

– Skąd te przypuszczenia? – Zaciekawiona, uniosłam brew i stanęłam w cieniu masztu, który okupowała China. Wydzierając się niczym rasowy morderca, machała do nas wesoło. – Libra, ściągnij ją stamtąd, zanim coś komuś zrobi – rzuciłam spokojnie, niezbyt pewna, jak ona się tam dostała.

– Niech kapitan to zrobi – oświadczył, wkładając dłonie do kieszeni. – Ma więcej doświadczenia w małpowaniu niż ja.

– W takim razie go nabierzesz – poinformowałam go, ponownie ruszając.

Ignorując przekleństwa chłopaka, opatuliłam się ciaśniej bluzą, którą znalazłam w magazynie. Czekając, aż Wilson do mnie dołączy, skierowałam się w stronę dzioba statku.

– Midorium upadło – powiedziałam cicho, jednak niepewna własnych słów. – Naszego domu już nie ma – dodałam, wyciągając ku niemu ponownie list, który przejrzał. Setny raz.

Przeczytał te same literki ponownie. Dzień w dzień. Tak, jak robiłam to ja. Ponownie przyswajał informacje, które dla reszty załogi były niedostępne.

Trudno było zachować spokój. Trudno było mnie i Jamesowi zachować powagę oraz się nie rozpłakać przy nich, kiedy wypytywali, niczym małe dzieci, dlaczego tak nagle musieliśmy wypłynąć. Jedynym, co nas ratowało, były prochy stworzone przez medyków i Inżynierów, które miały na celu amnezję wsteczną.

– Będziemy mieli problem ze wszystkimi, którzy się uratowali, gdy przyjdzie moment powiedzenia prawdy – zauważyłam, odwracając się i wpatrując, jak Ezra siłą ściąga Chinę na pokład. – Nieważne. Mówiliście o sztormie. Co powinniśmy zrobić?

W tamtych miesiącach oboje mieliśmy podkrążone z niewyspania się oczy oraz byliśmy zmęczeni, co nie uszło uwadze mojego oddziału. Każdy z nich się wypytywał w pierwszym tygodniu, co się dzieje, jednak wystarczył jeden mój rozkaz, aby zamilkli.

Lotnicy; Krokiem w przód zaczniemy naszą wolność[SnK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz