Księga Demetrii. Cztery. [Część druga].

43 8 1
                                    

Tak – oświadcza pustym głosem. Beznamiętnym. Okrutnym. Czując, jak coś mi się ściska w żołądku, wyciągam rękę po jego kurtkę, którą zdejmuje z pleców i mi przekazuje, tak jak go uczono na zajęciach w wieku dziecięcym, jeśli chodzi o nagłe przypadki. Następnie podchodząc do biurka, w szufladzie, w której Ezra, na moją prośbę, przygotował już dwa kolory zamknięte w szklanych flakonikach, ostrożnie prostuję kurtkę i przyglądam się błękitnym skrzydłom. – Zgadzam się zostać Piątym Głównym Dowodzącym.

– Cieszę się, że wybrałeś tę odpowiedź – rzucam, wyciągając z szuflady flakoniki. Po raz ostatni na nich spoglądam, nim zabieram się do roboty i wewnętrznie czuję, że właśnie uszkodziłam jeden z filarów naszego oddziału, tym samym wpływając na resztę. Oprócz Casimira jedynie Ezra, ze spokojnymi oczyma odwrócił się do mnie i teraz kiwa głową na znak, abym to zrobiła. Uspokajając się w parę chwil, znów jest gotów do zostania moim zastępcą.

Do zostania zastępcą Trzeciej Głównej Dowodzącej.

Wyjmując również piórko oraz dwie niewielkie szmatki, ostrożnie maczam piórko w brązowej farbie – czy jak u nich zwał, tak zwał – i sprawdzam kolor. Kiedy ten się zgadza, wycieram go o jedną szmatkę, maczając piórko w czerni. Z ulgą przyjmując, że nic nie trzeba zmieniać w tonacji, zwijam obie szmatki, a następnie moczę brązem jedną z nich. Koloru nakładam niewiele, tylko tyle, aby widać było, iż nowy Piąty nie jest jeszcze oficjalnym.

Dlatego, nakładając ostrożnie farbę, która lekko prześwituje błękit ofensywy i defensywy, zagryzam dolną wargę. Raz po raz, w ciszy maczam jeden kolor, a następnie drugi, pod czujnym okiem piątki żołnierzy. Starając się niczego nie zepsuć, czasem dmucham w dane miejsce, chcąc rozproszyć farbę.

– Co jeszcze chcecie wiedzieć? – pytam ich, pochylając się nadal nad kurtką przytrzymywaną teraz przez Ezrę. – Jeśli macie pytania dotyczące powodu podróży, to już wam chcę oświadczyć, że nici z odpowiedzi. To rozkaz samych Radnych.

– Czy James może żyć? – rzuca w tym wypadku Anabel, pociągając cicho nosem. To pytanie zdumiewa mnie, jednak nie na tyle, abym zniszczyła swoją pracę, która dobiega końca.

– Wątpię – odpowiadam. – Widziałam, jak padał na dno, a krwi było zbyt wiele. W siedemdziesięciu procentach żrą go teraz rybki – dodaję, prostując się i czekając, aż wyschnie. – Wybuch statku nastąpił poprzez zniszczone bomby – oświadczam, wychodząc im naprzeciw. – Razem z Wilsonem odkryliśmy, że jedna z bomb o wysokiej sile rażenia jest uszkodzona, więc musieliśmy się jej pozbyć. Następnie kolejne okazały się mieć defekt, zatem również mieliśmy z nimi problem. Z powodu następnego wybuchu, o którym nas uprzedził, dosłownie kilka sekund przed nim samym, James, wy straciliście pamięć, a on życie. Pozwólcie jednak, że przejdę teraz do wydarzeń aktualnych.

– Plan A-zero jeden? – pyta Ezra. Wzdrygam się, słysząc go i kiwam głową.

– Zgodnie z planem, Ezra zostanie tutaj z Atsushim, dzięki czemu, jeśli ktoś z Midorian tutaj przybędzie przed nami, on poinformuje go o zaistniałej sytuacji, jednocześnie utwierdzając w przekonaniu ludzi stąd, że ów Midorian nie jest obcym. Ponadto, to Ezrze zostaną przekazane wszystkie informacje, które posiadamy. Rozmawiałam z dowódcą Pyxisem, który obiecał w razie czego stanąć po twojej stronie – zwracam się do długowłosego. – Dzisiaj, z samego rana, najprawdopodobniej po dziewiątej idę spotkać się z królową Historią i chcę, abyś, Chino Carter, mi towarzyszyła.

– Zrozumiałam – przytakuje, salutując.

Czy to przerażające, że już nie rozpaczają?, myślę, milknąc. Czy to dobrze, skoro przejmują się tym, co jest, a nie biadolą nad ich oraz moim losem? Nad losem Casimira?

Lotnicy; Krokiem w przód zaczniemy naszą wolność[SnK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz