Dział czwarty - Księga Piątego. Tom Knight. Pięć. [Część druga].

41 8 12
                                    


Podniósł beznamiętny wzrok sprzed tego pieprzonego grobu i skierował go ku niebu, za którym znajdowała się lepsza przyszłość. Bez olbrzymów. Bez Szaleństwa. Bez walk oraz niszczenia siebie. Wzdychając, wiedział również, że w tym momencie Demetria pilnuje muru Octaviana i zapewne walczy ze swoim oddziałem, aby żadne z tych paskudztw się nie przedostało poza wyznaczony teren.

– Aleks – mruknął, rozglądając się. Było południe, a o tej porze przeważnie nikogo na cmentarzach nie było. Ponadto, był w osobnym sektorze, w którym byli pochowani tylko Główni Dowodzący. – Powiedz mi jedno – podniósł lekko głos. Zastanowił się nad kolejnymi słowami, jakie chciał wypowiedzieć. – Skoro ją kochałeś, to dlaczego ją zniszczyłeś?

Czy on naprawdę ją kochał? Czy dorosły facet mógł zakochać się w dziecku?, zamyślił się, nie odrywając wzroku od jasnego nieba. Od słońca. Od rzadkich chmur. Przeczuwał, że jego zachowanie w stosunku do dziewczynki było inne. Wiedział, że coś musiało być na rzeczy, skoro jej pozostawił tyle informacji, jakby chcąc przygotować na piekło, które ją czekało.

– Dowódco Knight!

Słysząc wołanie szatynki, nie odwrócił się. Zignorował jej osobę, jak miał w zwyczaju, kiedy jego myśli zaczynały wpływać na głębsze oraz poważniejsze tematy. Chciał być wtedy sam, ewentualnie z Adrienem na kolanach, którego mógłby bezwstydnie głaskać po plecach.

– Dowódco! – Powieka zadrżała, kiedy piskliwy krzyk jego podwładnej dotarł do jego uszu. Kiwnął głową na znak, aby mówiła dalej. – Dowódca Corvus przysłała list z prośbą o pomoc. Wysłałam już tam oddział.

Zagryzł lekko wargę. Cieszył się, że Emma była jego zastępcą. Zawsze z głową na karku. Zawsze pewna swoich czynów, co podświadomie mu mówiło, że mogłaby zająć jego stanowisko, gdyby nie psychika, już w dzieciństwie zniszczona. Odwrócił więc w jej kierunku swoje ciało i zilustrował wzrokiem włosy ścięte na chłopaka z wygolonym prawym bokiem.

– Dobrze. Zastosujmy plan A-zero jeden. Idź do bazy i czekaj na raport – polecił spokojnie, samemu się odwracając i narzucając na głowę kaptur od ciemnego płaszcza. Pozostawiając za sobą dziewczynę, tylko parę lat młodszą od niego, skierował się pędem ku wyjściu. Swoje myśli skierował na kolejne teorie dotyczące ataku. Jak wielki był? Ilu już zginęło? Czy Szaleńcy i pół-olbrzymi zdradzili? A może któryś z ludzi to zrobił? Jeżeli tak, musiał zapamiętać, aby ochraniać tylko i wyłącznie Demetrię. Jednak... jeśli ona również oszalała? Ponownie? Zagryzł wargę, skacząc na dach, a z niego na kolejny. – Cholera – warknął na siebie i przyspieszył.

Od cmentarza za murem Milley do muru Octaviana droga była nie dłuższa niż godzina ze sprzętem linkowym, a półtorej jazdy konno. Zaczepiając kotwiczki o drzewa i powierzchowne elementy natury, po równo pięćdziesięciu czterech minutach znalazł się na kamiennym murze, od razu ogarniając wzrokiem sytuację. Dostrzegając swój oddział w oddali, niemal od razu ruszył do boju. Przeszkodziła mu w tym jedynie delikatna dłoń z mocnym uściskiem.

– Znajduje się tam pół-olbrzym – mruknęła cicho. Zdziwiony, przyglądał się jej zakrwawionej twarzy, pustym spojrzeniu, które jednocześnie było pełne ciekawości. Nie rozumiał, nie wiedział i chyba nigdy nie chciał wiedzieć, co dzieje się w jej umyśle. Przekrzywiona w lewo głowa, dwa palce później zaciśnięte na rękawie jego kurtki. Dziecinna mina zmieniona następnie na determinację i szeroki uśmiech, za który miał ochotę ją zdzielić i ponownie wpakować do izolatki. – Spójrz na tego czterdziestometrowego olbrzyma – rzuciła, wskazując ostrzem na dany obiekt badań. – Ten z czarnymi włosami. Dostrzegam jego oczy, są rozbiegane, natomiast ruchy bardziej skoordynowane od reszty. Ponadto, ma pełną świadomość tego, co się dzieje. Zdradza go lekka mimika twarzy, która...

Lotnicy; Krokiem w przód zaczniemy naszą wolność[SnK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz