Może złym pomysłem było wdawać się z tym człowiekiem w bójkę, stwierdzam, przyjmując od Dotta Pyxisa jasną piersiówkę, w której znajduje się alkohol. Słysząc prychnięcie jego podwładnej, śmieję się cicho i odwracam do Erena, który wylądował tutaj ze mną.
– Łyka? Skoro i tak mamy tu siedzieć do jutra...
– Podziękuję – rzuca ostrym, cichym tonem. – Przepraszam – dodaje, nieco łagodniej.
Kiwając mu głową na znak, że nic się nie stało, wyciągam dłonie między kraty, opierając o nie łokcie. Wącham ostrożnie trunek i biorę mały łyk słodko-gorzkiego, ale mocnego, napoju. Krzywiąc się nieco, posyłam mężczyźnie uśmiech oraz oddaję jego własność.
– Wiesz, moja droga, że to nie będzie trwało wiecznie? – pyta spokojnie, zaczynając się przechadzać wzdłuż celi. – Kiedyś Nile nie wytrzyma i cię zabije.
– Życzę więc powodzenia – rzucam, jednak zapisuję sobie ostatecznie, aby uważać na niego. – Widział dowódca, co się dzisiaj stało. Udowodniłam, że jestem od niego silniejsza.
– Dowódco Corvus – zaczyna Eren – prawie złamałaś mu rękę.
– Mógł milczeć, tak jak kazałam – warknięciem przerywam tę dyskusję. – Nie interesuje mnie, co się tutaj wyrabia, ale mówię prawdę. Ponadto, nie pozwolę, aby jakiś przestraszony facet wyzywał miejsce, o które walczymy od blisko pół wieku, od zmyślonych bredni.
– Rozumiem – przyznaje wąsacz, stając przede mną. – Jednak takie rozumowanie ci tutaj tylko zaszkodzi. Jeżeli chcesz zdobyć poparcie...
– Chcę wrócić do domu – wtrącam się – a nie zdobyć poparcie. Już sam fakt, że moi ludzie jakimś cudem was do siebie przekonali, jest nadzwyczajny, a co dopiero, gdybym miała im przytakiwać, a na boku snuć własne plany.
– Tak by było dla ciebie najlepiej – przyznaje, ponownie pociągając łyk i podając mi żelastwo.
– Dowódco Pyxis – zaczyna niepewnie kobieta, która chciała mu zabrać alkohol – nie powinien dowódca upijać nieletniej. Zwłaszcza... jej.
– Kiedyś Ben wraz z Hermanem próbowali mnie upić – odpowiadam, jednak posłusznie wyciągam dłoń ku mężczyźnie. – Fakt, że im się udało, podobnie jak przez kolejne siedem razy, ale dzięki temu mój mózg nie może już zapaść w stan nietrzeźwości, podobnie jak ciało. Dzięki temu wygrałam dwutygodniowy urlop – dodaję ciszej, uśmiechając się. – Dowódco Pyxis, wydaje się pan inteligentnym człowiekiem, który nie ma nic do stracenia – stwierdzam. – Mogłabym z panem porozmawiać po moim wyjściu stąd? Sprawa jest dość delikatna, a wolę, aby niepożądane uszy nie usłyszały ani słowa. – Podobnie, jak moją rozmowę z Chiną usłyszeli Arlert i Kirschtein, dodaję w głowie, na przytaknięcie mężczyzny. – Ponadto, mam pytanie.
Widząc jego uniesioną brew, uśmiecham się ze spokojem i wskazuję palcem na Erena za mną. Wyczuwając, jak zamiera, przymykam lekko oczy.
– Mamy spać w jednej celi, czy któregoś z nas przeniosą?
– Erwin mówił, że ci ufa, zatem najpewniej oboje będziecie w tym pomieszczeniu – stwierdza, przyglądając się naszej dwójce. – Ja również jestem pewien, że do niczego nie dojdzie.
– Miejmy taką nadzieję, dowódco Pyxis – rzuca nowy głos. Wzrokiem próbuję odnaleźć właściciela słodkiego tonu, jednak dopiero kiedy szatynka pojawia się w polu widzenia, widzę Anabel trzymającą mapy. Kiwając głową, spogląda za siebie, odprowadzając dowódcę oraz jego podwładną wzrokiem, żeby następnie przenieść go na mnie. – To było głupie z twojej strony – stwierdza, podając mi papiery. – Powinnaś nas o tym uprzedzić. Ezra nie chce cię widzieć.
CZYTASZ
Lotnicy; Krokiem w przód zaczniemy naszą wolność[SnK]
RandomPrzyglądając się zielonym wzgórzom, pragnę zobaczyć ocean. Wbijając wzrok w niebo, pragnę ujrzeć w nim taflę wody. Wdychając ten rześki, spokojny wiatr, pragnę znowu poczuć morską bryzę. "Wrócicie do domu". Tak brzmiała moja obietnica. O...