Księga Demetrii. Jedenaście. [Część druga].

69 7 0
                                    

Może złym pomysłem było wdawać się z tym człowiekiem w bójkę, stwierdzam, przyjmując od Dotta Pyxisa jasną piersiówkę, w której znajduje się alkohol. Słysząc prychnięcie jego podwładnej, śmieję się cicho i odwracam do Erena, który wylądował tutaj ze mną.

– Łyka? Skoro i tak mamy tu siedzieć do jutra...

– Podziękuję – rzuca ostrym, cichym tonem. – Przepraszam – dodaje, nieco łagodniej.

Kiwając mu głową na znak, że nic się nie stało, wyciągam dłonie między kraty, opierając o nie łokcie. Wącham ostrożnie trunek i biorę mały łyk słodko-gorzkiego, ale mocnego, napoju. Krzywiąc się nieco, posyłam mężczyźnie uśmiech oraz oddaję jego własność.

– Wiesz, moja droga, że to nie będzie trwało wiecznie? – pyta spokojnie, zaczynając się przechadzać wzdłuż celi. – Kiedyś Nile nie wytrzyma i cię zabije.

– Życzę więc powodzenia – rzucam, jednak zapisuję sobie ostatecznie, aby uważać na niego. – Widział dowódca, co się dzisiaj stało. Udowodniłam, że jestem od niego silniejsza.

– Dowódco Corvus – zaczyna Eren – prawie złamałaś mu rękę.

– Mógł milczeć, tak jak kazałam – warknięciem przerywam tę dyskusję. – Nie interesuje mnie, co się tutaj wyrabia, ale mówię prawdę. Ponadto, nie pozwolę, aby jakiś przestraszony facet wyzywał miejsce, o które walczymy od blisko pół wieku, od zmyślonych bredni.

– Rozumiem – przyznaje wąsacz, stając przede mną. – Jednak takie rozumowanie ci tutaj tylko zaszkodzi. Jeżeli chcesz zdobyć poparcie...

– Chcę wrócić do domu – wtrącam się – a nie zdobyć poparcie. Już sam fakt, że moi ludzie jakimś cudem was do siebie przekonali, jest nadzwyczajny, a co dopiero, gdybym miała im przytakiwać, a na boku snuć własne plany.

– Tak by było dla ciebie najlepiej – przyznaje, ponownie pociągając łyk i podając mi żelastwo.

– Dowódco Pyxis – zaczyna niepewnie kobieta, która chciała mu zabrać alkohol – nie powinien dowódca upijać nieletniej. Zwłaszcza... jej.

– Kiedyś Ben wraz z Hermanem próbowali mnie upić – odpowiadam, jednak posłusznie wyciągam dłoń ku mężczyźnie. – Fakt, że im się udało, podobnie jak przez kolejne siedem razy, ale dzięki temu mój mózg nie może już zapaść w stan nietrzeźwości, podobnie jak ciało. Dzięki temu wygrałam dwutygodniowy urlop – dodaję ciszej, uśmiechając się. – Dowódco Pyxis, wydaje się pan inteligentnym człowiekiem, który nie ma nic do stracenia – stwierdzam. – Mogłabym z panem porozmawiać po moim wyjściu stąd? Sprawa jest dość delikatna, a wolę, aby niepożądane uszy nie usłyszały ani słowa. – Podobnie, jak moją rozmowę z Chiną usłyszeli Arlert i Kirschtein, dodaję w głowie, na przytaknięcie mężczyzny. – Ponadto, mam pytanie.

Widząc jego uniesioną brew, uśmiecham się ze spokojem i wskazuję palcem na Erena za mną. Wyczuwając, jak zamiera, przymykam lekko oczy.

– Mamy spać w jednej celi, czy któregoś z nas przeniosą?

– Erwin mówił, że ci ufa, zatem najpewniej oboje będziecie w tym pomieszczeniu – stwierdza, przyglądając się naszej dwójce. – Ja również jestem pewien, że do niczego nie dojdzie.

– Miejmy taką nadzieję, dowódco Pyxis – rzuca nowy głos. Wzrokiem próbuję odnaleźć właściciela słodkiego tonu, jednak dopiero kiedy szatynka pojawia się w polu widzenia, widzę Anabel trzymającą mapy. Kiwając głową, spogląda za siebie, odprowadzając dowódcę oraz jego podwładną wzrokiem, żeby następnie przenieść go na mnie. – To było głupie z twojej strony – stwierdza, podając mi papiery. – Powinnaś nas o tym uprzedzić. Ezra nie chce cię widzieć.

Lotnicy; Krokiem w przód zaczniemy naszą wolność[SnK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz